-Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę, że on.... mnie wywiezie- Liam złapał za rękę Grace, która chodziła w pokoju w tą i z powrotem-Tak się o Ciebie bałam Liam...
-Ważne, że Tobie się nic nie stało.
-Ważne??!! Liam wiesz jak się czułam? Widząc Ciebie całego we krwi? Ty masz jakiekolwiek pojęcie?- Po policzkach zaczęły jej płynąć łzy.
-Już spokojnie... Ciiii- powiedział, obejmując ją.- Wiem, jak ci było trudno i wiem jak się czułaś.
-Daj mi skończyć! Grace- widząc, że jego słowa nic nie dają, pocałował ją. Powoli, aż przestała się opierać. Pocałował ją w czoło i starł kciukami łzy z policzków narzeczonej.
-Grace, kochanie, gdy dowiedziałem się, że zostałaś porwana, cały świat przewrócił się do góry nogami. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Ale teraz jest wszystko dobrze. Ważne, że jesteśmy ze sobą. Mimo tego wszystkiego przetrwaliśmy i żyjemy.
-Gdyby Ciebie tutaj nie było nie byłoby mnie. Nigdy bym się nie pogodziła z utratą.
-A myślisz, że ja co ? Kocham Cię całym sercem i choćbym miał przeszukać całą Anglię, co ja mówię ŚWIAT, żeby odzyskać Ciebie.
Siedzieli tak przytuleni, całe godziny i dnie. Same spojrzenia, czułości mówiły wszystko. Tu nie trzeba było słów. Rozstanie uświadomiło im, że nie mogą bez siebie żyć. Że są dla siebie jak powietrze bez którego nie można żyć.
Dni mijały im szybko w końcu lekarz przyszedł z dobrą nowiną iż Liam może w końcu wrócić do domu.
Liam siedział na łóżku ubrany i gotowy do wyjścia. Popatrzył na Grace która wchodziła i wychodziła z łazienki, pakując do dużej torby rzeczy przywiezione przez chłopaków. Potem spojrzał na zabandażowane miejsce. Grace była dla niego wszystkim i wiedział także to, że zrobiłby to po raz drugi. Oddałby życie za nią. Rozmyślania przerwał mu głośny śmiech. W minucie zjawiła się cała szóstka wraz z rodziną Liama i zespołem The Wanted.
-I weź tu spokojnie przyjedź po syna- powiedziała uśmiechnięta Amie, przekrzykując chłopaków, którzy strasznie cieszyli się na wieść, że Liam niedługo będzie w domu.
Od dłuższego czasu dwa zespoły bardzo się z sobą zżyli, gdy tylko mogli, między koncertami i swoją pracą odwiedzali Liama. Często przychodziła pielęgniarka i uciszała chłopaków.
Amie podeszła do Grace i położyła jej rękę na ramieniu na co Liam uśmiechnął się szczęśliwy. Mama Liama i Grace bardzo się polubiły i Liama to wręcz uszczęśliwiało, zresztą tak samo pan Collin.
Liam bał się, że trochę czasu minie, aż rodzice pogodzą się z faktem, że ma narzeczoną ale byli wręcz uszczęśliwieni, że ich syn oświadczył się tak wspaniałej osobie. Szybko doszły do porozumienia i bardzo często potajemnie do siebie rozmawiały co narzeczonego trochę niepokoiło.
W końcu nie wiadomo co kobiety mogą wymyślić.
-Dzisiaj mecz.- stwierdził Liam, patrząc na tatę.
-Jak bym mógł zapomnieć.- pan Collin uśmiechnął się do syna.
-No i wiadomo, że Anglia wygra !!!- krzyknęli chłopcy.
-No to już wiadomo, że w domu będzie dzicz- stwierdziłam.
-No, cóż ja się już do tego przyzwyczaiłam- powiedziała Amie i uśmiechnęła się.- W końcu nie rzadko mam w domu tych łobuzów.
-Już się pani przyzwyczaiła.
-Można tak powiedzieć - uśmiechnęła się tajemniczo i dodała szeptem- Zawsze się wymykam do przyjaciółek- mrugnęła.
-Nie dziwie się- uśmiechnęła się szeroko.
-I proszę mów mi po imieniu, jak nie chcesz na razie mamo.
Grace kiwnęła głową. Mama Liama zaczęła ją do tego namawiać od dłuższego czasu ale dziewczyna na razie nie mogła się do tego przyzwyczaić i po prostu wolała mówić do niej proszę pani.
-Dobrze, rzeczy są spakowane, także możemy ruszać.- powiedział pan Collin.
Perspektywa Emmy.
Po powrocie Liama zaczęła się taka rozróba w domu, chłopaki przekrzykiwali się nawzajem wybierając wygodne miejsce przed telewizorem najpierw dla Liama a później dla siebie. W końcu po godzinie sporów i przepychanek Liam został umieszczony na wygodnej kanapie, inni szybsi zajęli wygodne miejsca na fotelach, pufach i krzesłach, a reszta musiała zadowolić się podłogą. Dziewczyny i mama usiadły w kuchni i rozmawiały.
Słysząc krzyki radosnych chłopaków i co rusz stukanie o siebie butelek wyrwały Emmę z zamyślenia.
Obejrzała się i zobaczyła mamę Liama, która mówiła do dziewczyn przyciszonym głosem.
Przeprosiła je i poszła się przebrać. Wyszła trzymając w ręku aparat. Zaczęło mżyć. Wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy a ciemne chmury zasłoniły księżyc.
Zapięła kurtkę i poszła polną dróżką co rusz robiąc zdjęcia.
na końcu dróżki zobaczyła małą ławeczkę, zanim usiadła zobaczyła napis:
A.K+M.N=Na zawsze.
Dziewczyna uśmiechnęła się i usiadła rozglądając się dookoła.
Wszędzie dużo drzew, krzewów, kolorowych kwiatów, tak jak lubiła. Gdyby mogła to zamieszkałaby właśnie w takim miejscu, zdała od gwaru miasta.
Można tu robić wszystko, a jakie piękne zdjęcia!- zachwycona położyła się na ławce i podziwiała niebo.
Zaczęła robić zdjęcia pod różnymi kontami, a to z boku widać było kawałek ławki, rozmazane niebo i kwiatek.
Zrobiło się na tyle ciemno, że zaniepokojona wstała z klęczek i popatrzyła na wyświetlacz komórki. No tak, już po meczu a mnie nadal nie ma w domu. Muszą się o mnie martwić.
Wracając przystanęła przed drzewem i zrobiła parę zdjęć. Nagle coś zaszeleściło, przestraszona odwróciła się w tamtym kierunku ale nie zobaczyła nic. Nagle ktoś złapał ją za rękę, drugą sięgał po aparat, Emma próbowała się wyrwać ale nic to nie dało, uścisk dłoni nieznajomego był za silny. Próbowała krzyczeć, szarpała się.
Mężczyzna złapał ją za gardło.
Gdy myślała, że już wszystko przepadło, jakimś cudem wyswobodziła się z uścisku i pognała w stronę domu.
Słyszała z tyłu ciężkie kroki ale po chwili zobaczyła światła dochodzące z ich domu. Wpadła jak burza do domu. Słyszała nadal wrzaski męskich głosów w pokoju obok, więc nie usłyszeli jej jak zziajana wpadła do domu. Pomimo tego wszystkiego postanowiła nie niepokoić nikogo więc postanowiła się położyć.
Jutro się wszystko uspokoi. Będzie dobrze, pomyślała.
Nawet nie wiedziała jak bardzo zmieni się jej życie i życie Harrego, przede wszystkim.
____________________
Jesttt !!!Ale od razu mówię, że rozdział musiał taki być ponieważ następny będzie o wiele dłuższy, a dlaczego to dowiecie się już niebawem. I w ogóle przepraszam, że mi on nie wyszedł. Prawdopodobnie go usunę i zrobię inny normalnie bo ....
Będę się starała dodawać rozdział przynajmniej co tydzień. Mam taką nadzieję, że będę mogła to dla was robić. Teraz w dalszych rozdziałach będzie się coś działo, i radykalnie zmieni życie Harrego i Emmy.
Także POZDRAWIAM
Emma xx
One Direction
"Nieważne ile niesamowitych rzeczy zdarzy się w twoim życiu należy zawsze pozostać wdzięcznym oraz pokornym, skromnym i pełnym szacunku." -Zayn Malik
"Nadchodzi taki dzień, że przewracasz jedną kartkę swojego życia i zdajesz sobie sprawę, że to najlepsze uczucie na świecie." -Zayn Malik
"Bycie singlem nie znaczy, że jesteś słaby, to znaczy, że jesteś wyjątkowo silny, aby czekać na to na co zasługujesz." - Niall Horan
"Musisz podjąć ryzyko jeśli chcesz znaleźć miłość."-Zayn Malik
"Czas jest najcenniejszym darem, jaki możesz komuś dać, ponieważ jest częścią twojego życia i nigdy nie wróci." -Zayn Malik
"To, że masz wady nie oznacza, że nie są one piękne."-Zayn Malik
niedziela, 7 października 2012
wtorek, 2 października 2012
...
Witajcie.... No cóż nie mam pojęcia od czego zacząć.
No dobra... Pierwszą sprawą jest to, że rozdział będzie w tym tygodniu. Mam już większość rozdziału, także teraz zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby go skończyć. Drugą sprawą jest to, że bardzo przywiązałam się do tego bloga i po prostu nie mogę tego tak zostawić. Nie chce was zawieść bo to było by głupie z mojej strony. Szczególnie, że są tu osoby które chcą to czytać z czego się bardzo ciesze.
Trzecią sprawą jest to iż mam bardzo dużo nauki, coraz więcej kartkówek, sprawdzianów, których nie mogę zawalić, jak także moich obowiązków. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i wybaczycie. Bo ja sobie nie mogę wybaczyć, że Was po prostu zawiodłam.
Czwartą i ostatnią sprawą jest liczba wyświetleń....
Mimo, że nie jestem "aktywna" przez dłuższy czas to i tak Wam BARDZO BARDZO dziękuję za te wyświetlenia i SŁOWA WSPARCIA!!! Bo to tak naprawdę Dzięki Wam tu jestem, a także ludziom, którzy we mnie wierzą I KATUJĄ, żebym dodała ten rozdział. Także STARAM SIĘ JAK MOGĘ...! Także trzymam kciuki żeby się udało !!!
Pozdrawiam gorąco i serdecznie,
Emma xx
piątek, 14 września 2012
Hejka
Witam Was... Nie wiem, może to będzie dobra wiadomość może nie.
Nie wiem jak dalej będzie i szczerze powiedziawszy bardzo mi jest żal, że prawdopodobnie nie będę mogła dla was pisać...
Nie będę tu mówiła z jakich powodów ale może rozdział pojawić się jutro,pojutrze albo nigdy...
Wiem, że zawiodłam większość tu osób ale po prostu nie mogę... ;(
Także jeżeli dzisiaj uda mi się coś napisać to najpóźniej pojawi się w niedziele.
Jestem Wam przeogromnie wdzięczna za to, że żeście mnie wspierali, gadaliście ze mną, pomagaliście mi !!! Tego Wam nigdy nie zapomnę.. .Także dzisiaj postaram się dać z siebie wszystko i coś napisać. Strasznie przykro mi się robi, że nie miałabym już pisać rozdziałów ;/
Przepraszam,
Emma
wtorek, 28 sierpnia 2012
Rozdział 40
Liam siedział skulony pod drzewem. Z górki roztaczał się cały widok na wyspę. Widzielimy dosłownie wszystko. Przeprawa przez morze była dosyć łatwa z tego względu, że ludzie obserwowali zachodnią część wyspy, prawdopodobnie dla tego iż tam była Grace. Na skalistą, dosyć stromą górę trzeba było sporo wysiłku. Liam co prawda bardzo dużo się wspinał, więc jemu było łatwo dostać się na górę. Gorzej było ze mną. Na szczęście trzymaliśmy się razem więc daliśmy jakoś radę.
Będąc na górze okazało się, że jest cała porośnięta przeróżnymi krzaczkami, drzewami i kwiatami. Dało nam to szansę na dobre schowanie się jak także bardzo dobrą obserwacje.
Rozglądaliśmy się wokoło gdy nagle zauważyliśmy samochód kierujący się prosto do postawionego koło naszej kryjówki, helikoptera..
Perspektywa Grace.
Samochód był zamknięty, gdy po cichu próbowałam otworzyć drzwiczki.
Moje nadzieję, na ucieczkę spełzły na niczym. Jeżeli mnie stąd wywiezie już nigdy nie zobaczę Liama.
Już nigdy nie zobaczę jego uśmiechniętej twarzy gdy mówię mu coś po cichu na ucho.
Przeznaczenie.
To właśnie mi mówił. Mówił, że zawsze będziemy razem. Kocham go całym sercem. Nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Samochód zatrzymał się z piskiem opon. A mnie wyrzuciło na przednie siedzenie, tak że walnęłam o nie głową. Złapałam się za głowę i w tej samej chwili oślepiło mnie światło z zewnątrz. Zostałam wypchnięta z samochodu przez jednego z "ochroniarzy".
Z wszystkich stron było multum ludzi otaczających nas. Usłyszałam tylko:
-Nie rób jej krzywdy.- A zostałam pchnięta w stronę mojego porywacza, który z kolei przycisnął rękę do mojego gardła.
-Cofnijcie się, a nic jej się nie stanie.- krzyknął w stronę nadchodzących ludzi.
-Błagam..- wyszeptałam- Daj mi odejść. Wypuść mnie.
-Przymknij się.- krzyknął w moją stronę, po czym spojrzał na nich- Nie oddam jej.
-Wiesz, że nie masz żadnych szans. Wypuść...
-Nie- krzyknął.
-Adàn- powiedział mężczyzna-Wypuść ją, wiemy, że jesteś w rozsypce, że ją kochasz. Ale daj jej odejść. Jeżeli ją kochasz to ją wypuść.
-Kocham Cię- powiedział do mnie i pocałował w policzek.
Uwolnił mnie powoli z uścisku, a ja łapiąc się za szyję, i oddychając szybko, ruszyłam do nich.
-Jeżeli nie może być ze mną nie będzie z nikim!- krzyknął.
Usłyszałam strzał...
Jeden, potem drugi.
Odwróciłam się błyskawicznie. To dziwne przecież nie poczułam żadnego bólu. Mój wzrok padł na leżącą postać koło mnie.
I wtedy zamarłam.
To był Liam. Rzuciłam się w jego stronę i uklękłam. Z policzków zaczęły płynąć łzy.
-Liam... Błagam...
Odwróciłam go na plecy. Wyczułam coś mokrego. Krew.
-Błagam, nie tylko nie ty.- płacz przeszedł w szloch.
-Grace- wydusił cicho.
-Jestem tutaj. Nic ci nie będzie. Liam błagam,- jego oczy powoli zamykały się- Liam nie. Posłuchaj...
-Kocham cię Grace.
-Nie, nie zasypiaj-krzyczałam, lecz to nic nie dało.
Przed chwilką go odzyskałam, teraz znowu miałam go stracić. Nie mogłam tego znieść.
Krzyczałam, żeby coś zrobili, a ludzie odciągali mnie od niego.
Chcieli pomóc mi jak także i jemu.
Krzyczałam, żeby mnie zostawili. Na nic się to nie zdało.
Poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Obejrzałam się powoli.
-Emma- zdołałam tylko powiedzieć.
Ona też płakała.
Wchodząc razem ze mną do karetki, ściskała moją dłoń.
Paręnaście godzin później.
Siedząc w poczekalni, wpatrywałam się tępo w sufit albo chodziłam w kółko po korytarzu. Emma cały czas siedziała przy mnie i mówiła, że wszystko będzie dobrze.
Wieczność czekałam na to, że wyjdzie lekarz i oznajmi mi, że Liam wyzdrowieje.
Widząc chłopaków zbliżających się do nas, poczułam jak w oczach na nowo zbierają się łzy.
Harry widząc Emmę podbiegł do niej i przytulił, powtarzając jej, że bardzo się o nią martwił i że ją kocha. Czy ja to jeszcze usłyszę od Liama?
Reszta podeszła do mnie.
-Wiem, przepraszam to wszystko przeze mnie. Gdyby nie ja to by się nic nie stało. A teraz.... a teraz- nie mogłam dokończyć zdania. Po prostu stałam tam i płakałam.
Poczułam jak ktoś przytula mnie do siebie, prowadzi i siada ze mną na krześle.
-Grace ćśśś, to nie Twoja wina naprawdę.- Zayn uniósł moją głowę i spojrzał mi w oczy.- Życie Liama bez ciebie nie miało by sensu, gdybyś teraz odeszła, załamałby się. Nigdy nie mów, że to Twoja wina, nigdy. Uratował cię, zasłonił cię swoim ciałem bo cię kochał- w jego oczach zaszkliły się łzy. Mimo, iż sam cierpiał, potrafił zacisnąć zęby i pocieszać osobę, która także cierpiała.
-Jesteś bliską osobą dla nas i nie wyobrażamy sobie życia bez Ciebie- powiedział Niall, kładąc mi rękę na ramieniu.- Jesteś wyjątkowa- dodał Harry podchodząc z Emmą.
-Jesteśmy ze sobą związani, nie tylko tym, że jesteśmy grupą. Dla nas to coś ważniejszego- Zayn otarł mi z policzków łzy.-Kochasz Liama, a Liam kocha Ciebie. Niedługo będzie wasz ślub. Liam by nie wyznał ci miłości i nie poprosiłby ciebie o rękę gdyby cię nie kochał.
-Zawsze będziesz w naszych sercach, Grace, zawsze- odezwała się Harry- Jesteśmy rodziną.
-Przepraszam jest tu ktoś z rodziny Liama?-spytał mężczyzna w białym fartuchu. Zamarłam.
-My jesteśmy bliskimi przyjaciółmi Liama, a to- wskazał na mnie- jego narzeczona.
-Czy, czy Liam....-nie potrafiłam dokończyć. Niall wziął mnie za rękę.
-Liam przeszedł ciężką operację, dopiero po 24 godzinach będziemy mogli powiedzieć wam coś więcej.
-Jak to, przecież...- Louis zbliżył się z El do lekarza.- Przecież musicie wiedzieć coś więcej.
-Louis, proszę nie- odezwałam się cicho.- Nic ci nie da kłótnia z lekarzem.
-Grace ma rację Lou- Eleanor wzięła go za rękę.
-Dziękujemy- powiedział Zayn.
-Na prawdę bardzo mi przykro.-odezwał się.
-Czy... czy mogę go zobaczyć?- spytałam.
Westchnął.
-Dobrze.
Spojrzałam na innych.
-Idź Grace.-powiedział Niall.
-Mógłby ktoś ze mną wejść? Nie wiem czy... czy dam radę.
-Dobrze ale proszę zachować absolutną ciszę.
-Zayn?
-Jasne- uśmiechnął się i podał mi rękę.
Wchodząc do ciemnego pomieszczenia gdzie oświetlone było tylko łóżko, zobaczyłam leżącego Liama.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami, gdyby nie fakt, że Zayn mnie podtrzymywał upadłabym.
-W porządku?- spytał cicho.
Nie powiedziałam nic tylko kiwnęłam głową.
Podeszłam do łóżka i wzięłam narzeczonego za rękę. Mimowolnie z oczu zaczęły płynąć łzy.
-Liam- szepnęłam.
Był podłączony do kroplówki, a także niezliczonych rurek biegnących dookoła. Sprzęt cały czas pikał, podając że stan jest stabilny.
Nawet nie wiem kiedy, a zostałam posadzona na małym fotelu, który stał nieopodal łóżka.
-Idę zawołać innych- powiedział Zayn.
Wszyscy wchodzili milcząc. Nikt nie mógł wydusić ani słowa. Zresztą co można by było powiedzieć, wiedząc, że bliska osoba mogła umrzeć ?
Wszyscy czekali w niepewności co będzie dalej?
Nigdy nie czułam się tak samotna, mimo iż koło mnie siedziało porozrzucanych po pokoju, niczym zabawki sześć osób. Siedzieli w kątach, spali albo po cichu rozmawiali. Zayn cały czas był przy mnie.
Nie opuszczał mnie ani na krok.
-Idziemy wypić kawę- Harry popatrzył na mnie i Zayna- Idziecie?
-Ja nie- powiedziałam, posyłając mu smutny uśmiech.
-Grace, kochanie musisz coś wypić albo przynajmniej zjeść- powiedział Harry do mnie.
-Nie, nic dzisiaj nie przełknę.
-I tak przyniosę ci coś-zwrócił się co Zayna- A ty?
-Ja zostanę- popatrzył na mnie znacząco, Harry pokiwał głową i wyszedł z pokoju.
-Dziękuję- odwróciłam głowę w stronę Zayna- Gdyby nie ty... nie wiem co bym teraz zrobiła.
-Nie masz za co dziękować, jesteś moją przyjaciółką. A uwierz dla mnie potrzeba dużo czasu, żeby komuś zaufać.
-Wiem, w końcu dosyć dłuższy czas mi to zajęło.
Popatrzyłam na Liama.
-On się obudzi, prawda?- wyszeptałam drżącym głosem.
-Na pewno. Grace musisz być silna. Musisz wierzyć, mieć nadzieję, że wyzdrowieje.
-Wiem ale to takie trudne, patrzeć na niego, być blisko, a nic nie móc zrobić. Bezradność jest nie do zniesienia.
-Zobaczysz jeszcze się wszystko ułoży. Liam wyzdrowieje i ....- nie słyszałam co dalej powiedział, odwróciłam głowę w stronę czegoś ciepłego co dotknęło mojej ręki. Ręka Liama ponownie dotknęła mojej. Zayn przestał mówić i wstał.
-Liam kochanie- powiedziałam, dotknęłam jego policzka- Widziałeś to?- spojrzałam na niego. Tylko pokiwał głową, zszokowany, a zarazem uradowany.
Nagle usłyszałam jednostajny dźwięk. Wtedy wiedziałam że to może oznaczać tylko jedno, serce Liama przestało bić.
Nie wiedząc kiedy pojawiły się w pokoju pielęgniarki i lekarze robiąc natychmiastową reanimację. Zayn odciągał mnie robiąc tym samym miejsce dla ratujących mojego narzeczonego. Błagam niech oni go uratują, niech zacznie oddychać pomyślałam.
Kątem oka zauważyłam wchodzących przyjaciół. Wszyscy zamarli w pół kroku.Harry który szedł trzymając picie i jedzenie o mało nie wpadł na Nialla. Przez jego ramię zobaczył co się dzieję. I w tej chwili jedzenie wraz z piciem wysunęło mu się z rąk. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na to co się stało, wszyscy patrzyli się tylko w jedno miejsce. Tylko w jeden punkt.
Cały świat stanął mi przed oczami. Widziałam jak przez mgłę ciepły uśmiech ukochanego. Czułam jego oddech na szyi, jego gorące pocałunki podczas wspólnie spędzonych chwil. Jedno było pewne, nie wyobrażam sobie życia bez niego. Gdy nie ma jego nie ma też mnie. Już wiedziałam co zrobić.
I wtedy usłyszałam pikanie, ciche niczym szum wiatru. Żyje, powiedziałam w myślach. Żyje. Miałam ochotę wykrzyczeć to całemu światu.
Przenigdy nie czułam się tak szczęśliwa.
Od tamtego czasu minęło 21 godzin, nadal czuwałam nad Liamem, a Zayn wiernie dotrzymywał mi towarzystwa.
Wszyscy uparli się tak samo jak ja, że nigdzie się nie wybierają.
-Emmo, Eleanor, Grace musicie odpocząć naprawdę się wykończycie- powiedział po raz kolejny Harry.- My tu będziemy cały czas. Gdy tylko się coś zmieni od razu was o tym powiadomimy.
-Nigdzie nie pójdę- powiedziała Emma.
-Ja także- dodała El.
Tylko ja się nie odzywałam od jakiegoś czasu. To wszystko zaczęło mnie męczyć. Chciałam być ciągle z Liamem. Nie ważne czy byłam zmęczona. Chciałam być przy nim gdy się obudzi. Tylko to było dla mnie najważniejsze. Reszta się nie liczyła.
Harry przyniósł mi na nowo kawę i jedzenie ale dotąd nie tknęłam nic.
-Możecie już przestać ? Jeżeli będziemy chciały to pójdziemy, wiem bardzo dobrze, że sie o nas troszczycie ale naprawdę umiemy zadbać o siebie- powiedziała Eleanor już u kresu wytrzymałości.
-Ale...- powiedział Louis.
-Możecie przestać się kłócić?- powiedział Niall.- Każdy z nas jest wykończony dla tego działamy już sobie na nerwy, więc...
-Liam?- przerwałam Niallerowi w połowie zdania. Ręka Liama zacisnęła się na mojej.
Po chwili powieki uniosły się do góry.
-Grace.- powiedział.- Moja kochana Grace.
-Liam- po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Uniósł rękę i dotknął mojego policzka tym samym pozbywając się łzy.
-Nie płacz- uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
Rozejrzał się.
-Gdzie ja jestem?-spytał.
-W szpitalu. Miałeś bardzo ciężką operację. Teraz najważniejsze jest to, że się obudziłeś.
-Tęskniliśmy za Tobą- odezwał się Louis. Wokół łóżka stali wszyscy uśmiechając się.-Ale nam zrobiłeś stracha. Już nigdy więcej tego nie rób.
Liam uśmiechnął się.
-Aż tak było źle?
-Drugi raz myślałam, że cię stracę- odezwałam się- Dobrze widzieć, że jesteś teraz tu z nami. Tak się baliśmy.
-Przepraszam- wkroczył lekarz- Możecie na chwileczkę wyjść ?
Muszę przebadać pana Payne.
Chciałam ruszyć do drzwi ale Liam przyciągnął mnie do siebie i złożył soczysty pocałunek.
Zarumieniona i szczęśliwa wyszłam z pokoju.
Pierwsze co zrobiłam to podeszłam do Zayna i przytuliłam go.
-Dziękuję. Wiem, że się powtarzam ale dziękuję za wszystko. Jestem Twoją dłużniczką- wyszeptałam.
-Każdy przyjaciel by to zrobił- wyszeptał w odpowiedzi.
-Ale w tej chwili ty byłeś tutaj i mi pomogłeś.
Odsunęłam się od niego i poszłam do reszty, żeby im też podziękować.
Gdy lekarz wychodząc powiedział nam, że wyzdrowieje wleciałam do pokoju z impętem.
-Stało się coś?- powiedział zaskoczony Liam.
-To- powiedziałam i pocałowałam go w usta.
_____________________________
Wybaczcie, że tak długo dodawałam rozdział ale po prostu nie miałam weny, że tak powiem.
Specjalne podziękowania należą się mojemu przyjacielowi, który bardzo mi pomógł pisać ten rozdział. Dzięki Tobie spoglądam na to jeszcze z innej perspektywy. Także no cóż mogę powiedzieć. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Także do zobaczenia ;*
Emma xx
Będąc na górze okazało się, że jest cała porośnięta przeróżnymi krzaczkami, drzewami i kwiatami. Dało nam to szansę na dobre schowanie się jak także bardzo dobrą obserwacje.
Rozglądaliśmy się wokoło gdy nagle zauważyliśmy samochód kierujący się prosto do postawionego koło naszej kryjówki, helikoptera..
Perspektywa Grace.
Samochód był zamknięty, gdy po cichu próbowałam otworzyć drzwiczki.
Moje nadzieję, na ucieczkę spełzły na niczym. Jeżeli mnie stąd wywiezie już nigdy nie zobaczę Liama.
Już nigdy nie zobaczę jego uśmiechniętej twarzy gdy mówię mu coś po cichu na ucho.
Przeznaczenie.
To właśnie mi mówił. Mówił, że zawsze będziemy razem. Kocham go całym sercem. Nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Samochód zatrzymał się z piskiem opon. A mnie wyrzuciło na przednie siedzenie, tak że walnęłam o nie głową. Złapałam się za głowę i w tej samej chwili oślepiło mnie światło z zewnątrz. Zostałam wypchnięta z samochodu przez jednego z "ochroniarzy".
Z wszystkich stron było multum ludzi otaczających nas. Usłyszałam tylko:
-Nie rób jej krzywdy.- A zostałam pchnięta w stronę mojego porywacza, który z kolei przycisnął rękę do mojego gardła.
-Cofnijcie się, a nic jej się nie stanie.- krzyknął w stronę nadchodzących ludzi.
-Błagam..- wyszeptałam- Daj mi odejść. Wypuść mnie.
-Przymknij się.- krzyknął w moją stronę, po czym spojrzał na nich- Nie oddam jej.
-Wiesz, że nie masz żadnych szans. Wypuść...
-Nie- krzyknął.
-Adàn- powiedział mężczyzna-Wypuść ją, wiemy, że jesteś w rozsypce, że ją kochasz. Ale daj jej odejść. Jeżeli ją kochasz to ją wypuść.
-Kocham Cię- powiedział do mnie i pocałował w policzek.
Uwolnił mnie powoli z uścisku, a ja łapiąc się za szyję, i oddychając szybko, ruszyłam do nich.
-Jeżeli nie może być ze mną nie będzie z nikim!- krzyknął.
Usłyszałam strzał...
Jeden, potem drugi.
Odwróciłam się błyskawicznie. To dziwne przecież nie poczułam żadnego bólu. Mój wzrok padł na leżącą postać koło mnie.
I wtedy zamarłam.
To był Liam. Rzuciłam się w jego stronę i uklękłam. Z policzków zaczęły płynąć łzy.
-Liam... Błagam...
Odwróciłam go na plecy. Wyczułam coś mokrego. Krew.
-Błagam, nie tylko nie ty.- płacz przeszedł w szloch.
-Grace- wydusił cicho.
-Jestem tutaj. Nic ci nie będzie. Liam błagam,- jego oczy powoli zamykały się- Liam nie. Posłuchaj...
-Kocham cię Grace.
-Nie, nie zasypiaj-krzyczałam, lecz to nic nie dało.
Przed chwilką go odzyskałam, teraz znowu miałam go stracić. Nie mogłam tego znieść.
Krzyczałam, żeby coś zrobili, a ludzie odciągali mnie od niego.
Chcieli pomóc mi jak także i jemu.
Krzyczałam, żeby mnie zostawili. Na nic się to nie zdało.
Poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Obejrzałam się powoli.
-Emma- zdołałam tylko powiedzieć.
Ona też płakała.
Wchodząc razem ze mną do karetki, ściskała moją dłoń.
Paręnaście godzin później.
Siedząc w poczekalni, wpatrywałam się tępo w sufit albo chodziłam w kółko po korytarzu. Emma cały czas siedziała przy mnie i mówiła, że wszystko będzie dobrze.
Wieczność czekałam na to, że wyjdzie lekarz i oznajmi mi, że Liam wyzdrowieje.
Widząc chłopaków zbliżających się do nas, poczułam jak w oczach na nowo zbierają się łzy.
Harry widząc Emmę podbiegł do niej i przytulił, powtarzając jej, że bardzo się o nią martwił i że ją kocha. Czy ja to jeszcze usłyszę od Liama?
Reszta podeszła do mnie.
-Wiem, przepraszam to wszystko przeze mnie. Gdyby nie ja to by się nic nie stało. A teraz.... a teraz- nie mogłam dokończyć zdania. Po prostu stałam tam i płakałam.
Poczułam jak ktoś przytula mnie do siebie, prowadzi i siada ze mną na krześle.
-Grace ćśśś, to nie Twoja wina naprawdę.- Zayn uniósł moją głowę i spojrzał mi w oczy.- Życie Liama bez ciebie nie miało by sensu, gdybyś teraz odeszła, załamałby się. Nigdy nie mów, że to Twoja wina, nigdy. Uratował cię, zasłonił cię swoim ciałem bo cię kochał- w jego oczach zaszkliły się łzy. Mimo, iż sam cierpiał, potrafił zacisnąć zęby i pocieszać osobę, która także cierpiała.
-Jesteś bliską osobą dla nas i nie wyobrażamy sobie życia bez Ciebie- powiedział Niall, kładąc mi rękę na ramieniu.- Jesteś wyjątkowa- dodał Harry podchodząc z Emmą.
-Jesteśmy ze sobą związani, nie tylko tym, że jesteśmy grupą. Dla nas to coś ważniejszego- Zayn otarł mi z policzków łzy.-Kochasz Liama, a Liam kocha Ciebie. Niedługo będzie wasz ślub. Liam by nie wyznał ci miłości i nie poprosiłby ciebie o rękę gdyby cię nie kochał.
-Zawsze będziesz w naszych sercach, Grace, zawsze- odezwała się Harry- Jesteśmy rodziną.
-Przepraszam jest tu ktoś z rodziny Liama?-spytał mężczyzna w białym fartuchu. Zamarłam.
-My jesteśmy bliskimi przyjaciółmi Liama, a to- wskazał na mnie- jego narzeczona.
-Czy, czy Liam....-nie potrafiłam dokończyć. Niall wziął mnie za rękę.
-Liam przeszedł ciężką operację, dopiero po 24 godzinach będziemy mogli powiedzieć wam coś więcej.
-Jak to, przecież...- Louis zbliżył się z El do lekarza.- Przecież musicie wiedzieć coś więcej.
-Louis, proszę nie- odezwałam się cicho.- Nic ci nie da kłótnia z lekarzem.
-Grace ma rację Lou- Eleanor wzięła go za rękę.
-Dziękujemy- powiedział Zayn.
-Na prawdę bardzo mi przykro.-odezwał się.
-Czy... czy mogę go zobaczyć?- spytałam.
Westchnął.
-Dobrze.
Spojrzałam na innych.
-Idź Grace.-powiedział Niall.
-Mógłby ktoś ze mną wejść? Nie wiem czy... czy dam radę.
-Dobrze ale proszę zachować absolutną ciszę.
-Zayn?
-Jasne- uśmiechnął się i podał mi rękę.
Wchodząc do ciemnego pomieszczenia gdzie oświetlone było tylko łóżko, zobaczyłam leżącego Liama.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami, gdyby nie fakt, że Zayn mnie podtrzymywał upadłabym.
-W porządku?- spytał cicho.
Nie powiedziałam nic tylko kiwnęłam głową.
Podeszłam do łóżka i wzięłam narzeczonego za rękę. Mimowolnie z oczu zaczęły płynąć łzy.
-Liam- szepnęłam.
Był podłączony do kroplówki, a także niezliczonych rurek biegnących dookoła. Sprzęt cały czas pikał, podając że stan jest stabilny.
Nawet nie wiem kiedy, a zostałam posadzona na małym fotelu, który stał nieopodal łóżka.
-Idę zawołać innych- powiedział Zayn.
Wszyscy wchodzili milcząc. Nikt nie mógł wydusić ani słowa. Zresztą co można by było powiedzieć, wiedząc, że bliska osoba mogła umrzeć ?
Wszyscy czekali w niepewności co będzie dalej?
Nigdy nie czułam się tak samotna, mimo iż koło mnie siedziało porozrzucanych po pokoju, niczym zabawki sześć osób. Siedzieli w kątach, spali albo po cichu rozmawiali. Zayn cały czas był przy mnie.
Nie opuszczał mnie ani na krok.
-Idziemy wypić kawę- Harry popatrzył na mnie i Zayna- Idziecie?
-Ja nie- powiedziałam, posyłając mu smutny uśmiech.
-Grace, kochanie musisz coś wypić albo przynajmniej zjeść- powiedział Harry do mnie.
-Nie, nic dzisiaj nie przełknę.
-I tak przyniosę ci coś-zwrócił się co Zayna- A ty?
-Ja zostanę- popatrzył na mnie znacząco, Harry pokiwał głową i wyszedł z pokoju.
-Dziękuję- odwróciłam głowę w stronę Zayna- Gdyby nie ty... nie wiem co bym teraz zrobiła.
-Nie masz za co dziękować, jesteś moją przyjaciółką. A uwierz dla mnie potrzeba dużo czasu, żeby komuś zaufać.
-Wiem, w końcu dosyć dłuższy czas mi to zajęło.
Popatrzyłam na Liama.
-On się obudzi, prawda?- wyszeptałam drżącym głosem.
-Na pewno. Grace musisz być silna. Musisz wierzyć, mieć nadzieję, że wyzdrowieje.
-Wiem ale to takie trudne, patrzeć na niego, być blisko, a nic nie móc zrobić. Bezradność jest nie do zniesienia.
-Zobaczysz jeszcze się wszystko ułoży. Liam wyzdrowieje i ....- nie słyszałam co dalej powiedział, odwróciłam głowę w stronę czegoś ciepłego co dotknęło mojej ręki. Ręka Liama ponownie dotknęła mojej. Zayn przestał mówić i wstał.
-Liam kochanie- powiedziałam, dotknęłam jego policzka- Widziałeś to?- spojrzałam na niego. Tylko pokiwał głową, zszokowany, a zarazem uradowany.
Nagle usłyszałam jednostajny dźwięk. Wtedy wiedziałam że to może oznaczać tylko jedno, serce Liama przestało bić.
Nie wiedząc kiedy pojawiły się w pokoju pielęgniarki i lekarze robiąc natychmiastową reanimację. Zayn odciągał mnie robiąc tym samym miejsce dla ratujących mojego narzeczonego. Błagam niech oni go uratują, niech zacznie oddychać pomyślałam.
Kątem oka zauważyłam wchodzących przyjaciół. Wszyscy zamarli w pół kroku.Harry który szedł trzymając picie i jedzenie o mało nie wpadł na Nialla. Przez jego ramię zobaczył co się dzieję. I w tej chwili jedzenie wraz z piciem wysunęło mu się z rąk. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na to co się stało, wszyscy patrzyli się tylko w jedno miejsce. Tylko w jeden punkt.
Cały świat stanął mi przed oczami. Widziałam jak przez mgłę ciepły uśmiech ukochanego. Czułam jego oddech na szyi, jego gorące pocałunki podczas wspólnie spędzonych chwil. Jedno było pewne, nie wyobrażam sobie życia bez niego. Gdy nie ma jego nie ma też mnie. Już wiedziałam co zrobić.
I wtedy usłyszałam pikanie, ciche niczym szum wiatru. Żyje, powiedziałam w myślach. Żyje. Miałam ochotę wykrzyczeć to całemu światu.
Przenigdy nie czułam się tak szczęśliwa.
Od tamtego czasu minęło 21 godzin, nadal czuwałam nad Liamem, a Zayn wiernie dotrzymywał mi towarzystwa.
Wszyscy uparli się tak samo jak ja, że nigdzie się nie wybierają.
-Emmo, Eleanor, Grace musicie odpocząć naprawdę się wykończycie- powiedział po raz kolejny Harry.- My tu będziemy cały czas. Gdy tylko się coś zmieni od razu was o tym powiadomimy.
-Nigdzie nie pójdę- powiedziała Emma.
-Ja także- dodała El.
Tylko ja się nie odzywałam od jakiegoś czasu. To wszystko zaczęło mnie męczyć. Chciałam być ciągle z Liamem. Nie ważne czy byłam zmęczona. Chciałam być przy nim gdy się obudzi. Tylko to było dla mnie najważniejsze. Reszta się nie liczyła.
Harry przyniósł mi na nowo kawę i jedzenie ale dotąd nie tknęłam nic.
-Możecie już przestać ? Jeżeli będziemy chciały to pójdziemy, wiem bardzo dobrze, że sie o nas troszczycie ale naprawdę umiemy zadbać o siebie- powiedziała Eleanor już u kresu wytrzymałości.
-Ale...- powiedział Louis.
-Możecie przestać się kłócić?- powiedział Niall.- Każdy z nas jest wykończony dla tego działamy już sobie na nerwy, więc...
-Liam?- przerwałam Niallerowi w połowie zdania. Ręka Liama zacisnęła się na mojej.
Po chwili powieki uniosły się do góry.
-Grace.- powiedział.- Moja kochana Grace.
-Liam- po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Uniósł rękę i dotknął mojego policzka tym samym pozbywając się łzy.
-Nie płacz- uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
Rozejrzał się.
-Gdzie ja jestem?-spytał.
-W szpitalu. Miałeś bardzo ciężką operację. Teraz najważniejsze jest to, że się obudziłeś.
-Tęskniliśmy za Tobą- odezwał się Louis. Wokół łóżka stali wszyscy uśmiechając się.-Ale nam zrobiłeś stracha. Już nigdy więcej tego nie rób.
Liam uśmiechnął się.
-Aż tak było źle?
-Drugi raz myślałam, że cię stracę- odezwałam się- Dobrze widzieć, że jesteś teraz tu z nami. Tak się baliśmy.
-Przepraszam- wkroczył lekarz- Możecie na chwileczkę wyjść ?
Muszę przebadać pana Payne.
Chciałam ruszyć do drzwi ale Liam przyciągnął mnie do siebie i złożył soczysty pocałunek.
Zarumieniona i szczęśliwa wyszłam z pokoju.
Pierwsze co zrobiłam to podeszłam do Zayna i przytuliłam go.
-Dziękuję. Wiem, że się powtarzam ale dziękuję za wszystko. Jestem Twoją dłużniczką- wyszeptałam.
-Każdy przyjaciel by to zrobił- wyszeptał w odpowiedzi.
-Ale w tej chwili ty byłeś tutaj i mi pomogłeś.
Odsunęłam się od niego i poszłam do reszty, żeby im też podziękować.
Gdy lekarz wychodząc powiedział nam, że wyzdrowieje wleciałam do pokoju z impętem.
-Stało się coś?- powiedział zaskoczony Liam.
-To- powiedziałam i pocałowałam go w usta.
_____________________________
Wybaczcie, że tak długo dodawałam rozdział ale po prostu nie miałam weny, że tak powiem.
Specjalne podziękowania należą się mojemu przyjacielowi, który bardzo mi pomógł pisać ten rozdział. Dzięki Tobie spoglądam na to jeszcze z innej perspektywy. Także no cóż mogę powiedzieć. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Także do zobaczenia ;*
Emma xx
środa, 22 sierpnia 2012
Witam Kochani
Po dłuższej przerwie witam was wszystkich serdecznie !
Tak więc, rozdział powinien być już niedługo także, jest ok.
Ku mojej radości dołączyły do nas nowe osoby które gorąco witam ! ;*
Także na szczęście nie sprawdziły się moje najgorsze obawy.
No cóż mogę więcej powiedzieć.
Wakacje się udały !
Chociaż jeszcze nie koniec xd
No mam nadzieję, że nie będę wam truła tak jak wcześniej.
Tak więc jeszcze raz witam i Pozdrawiam serdecznie
Emma xx
Tak więc, rozdział powinien być już niedługo także, jest ok.
Ku mojej radości dołączyły do nas nowe osoby które gorąco witam ! ;*
Także na szczęście nie sprawdziły się moje najgorsze obawy.
No cóż mogę więcej powiedzieć.
Wakacje się udały !
Chociaż jeszcze nie koniec xd
No mam nadzieję, że nie będę wam truła tak jak wcześniej.
Tak więc jeszcze raz witam i Pozdrawiam serdecznie
Emma xx
poniedziałek, 23 lipca 2012
Rozdział 39
Perspektywa Emmy.
-Co on robi?!- starałam się mówić spokojnie ale nie za bardzo mi to wychodziło, ponieważ Liam pędził jak szalony. Jechaliśmy za nim, a raczej pędziliśmy. Na liczniku było 110km/h, a on ciągle przyśpieszał. - Przecież on się zabiję jak nie zwolni.
W tej chwili gwałtownie skręcił w prawo, pisk opon zagłuszył mój wrzask gdy o mały włos nie zderzył się z nadjeżdżającym tirem.
W końcu po 20 minutach z piskiem opon zatrzymał się obok pięknego białego domu.
Nim zdążyliśmy wyjść z samochodu on już był w środku.
Podążając za krzykiem Liama, doszliśmy do tarasu.
-Jak to do cholery nie wiesz gdzie on jest ? Przecież ostatnio śledziłeś go.
-Tak ale był w domu przez ostatnie miesiące, a potem wyjechał po prostu rozpłynął się w powietrzu. On wiedział, że go śledzimy, miał podsłuch wszędzie, w waszym domu, na komórkach, kamery były we wszystkich pokojach.
Liam nie patrząc na nas opadł ciężko na sofę i schował twarz w dłoniach.
Podeszłam do niego i usiadłam koło niego. Moje serce było przepełnione bólem. Liam wtulił się we mnie, czułam jak wstrząsają nim dreszcze, płakał.
-Liam- głos mi zadrżał, ja także nie mogłam powstrzymać łez, które ciurkiem płynęły mi po policzkach.- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Musisz być silny, wtedy szybciej znajdziemy Grace.
Nie odezwał się w ogóle.
Poczułam jak ktoś głaszcze mnie po ramieniu. To był Harry. Popatrzyłam na niego zaczerwionymi od płaczu oczami.
Palcami zaczął ścierać łzy z moich policzków. Wziął moją rękę i pocałował. Powiedział bezgłośne kocham cię i odwrócił się ode mnie.
-Możemy przejść do drugiego pokoju?- spytał detektywa. Ten tylko skinął głową i poszedł do sąsiedniego pokoju.
Zostaliśmy sami. Tylko Liam i ja.
-Musisz być silny. Dla niej. Błagam Liam.- powiedziałam.
Oderwał się ode mnie.
-Kochasz ją?
-Co to za pytanie. Oczywiście, że ją kocham Liam. Jest dla mnie jak siostra i zawsze będzie.
-Musisz mi pomóc.-patrzył mi w oczy. On coś wie. Widzę to w jego oczach.
-Dobrze.
Wstaliśmy i ruszyliśmy do drzwi wyjściowych.
Harry wybacz pomyślałam i wyszłam na świeże powietrze z Liamem.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Liam przez wzgląd na to, że ma pasażera, jechał przepisowo.
-Gdy on śledził nas ja śledziłem jego. Przyłapałem go gdy wkładał liścik do kurtki Grace. Wziąłem go. Nie chciałem, żeby się znowu załamała. Przecież to były zaręczyny, a ona była taka szczęśliwa. Podał adres jej i zagroził, żeby nikomu nie pokazywała. Tu popełnił błąd.
-Wiesz, gdzie ona jest?
-Tak.
-Jadę z Tobą.
-Nie, Emma już tyle dla mnie zrobiłaś. Chcę, żebyś mi pomogła trzymać chłopaków z dala od tego.
-Za późno Liam. Nie wysiądę ani nie opuszczę cie ani na krok. Wybrałeś nie właściwą osobę. Znajdę sposób, żeby za tobą podążyć. Nie chcę, żebyś zrobił coś głupiego. Za bardzo jesteście dla mnie ważni.
-Nie...
- W taki razie dzwonię po Harrego.
-Dobra.... nie. Emmo ja...
-Liam, jadę z Tobą. Nie zostawię cie.
Potrząsnął głową.
-Dobrze. Ale bądź cały czas koło mnie dobrze?
-Dobrze.
-A jak poproszę cie, żebyś została lub cokolwiek innego, zrobisz to tak?
-Dobrze.
-Dzwoń na policję, niech jadą na wyspę, mają...
-Oni są na wyspie?
-Tak.
-Cholera jasna -krzyknęłam.
-Co?
-On spełnia wszystkie jej marzenia. Założę się, że będzie chciał ją zabrać do... O nie- powiedziałam.
-Emmo, mów-ponaglił mnie Liam.
-On będzie ją chciał stąd wywieść Liam. Mówił jej, że kocha i sprawi, żeby była bezpieczna i szczęśliwa przy jego boku. Więc będzie spełniał jej marzenia. Przy najmniej tak sądzę. Jej marzeniem było spędzić chociażby jedna noc z ukochanym na wyspie, to jest pierwsze, drugie wyjazd za granicę. Nie wiem jak ty ale ja sądzę, że on to będzie chciał zrobić. Nie wiem jeszcze jak ale jeżeli ma wpływy, a ma, to Grace wsiądzie do jego prywatnego samolotu, czy tego będzie chciała czy nie. A wtedy...
-Nie kończ- jadąc Liam szukał coś ręką w schowku. Okazało się, że to komórka.
-To telefon Grace- powiedziałam- Ale skąd ? Przecież Grace miała go zawsze przy sobie.
-To nie jest komórka Grace.
-Ale przecież....
-Jej komórka miała wypisane moje imię z tyłu. A tu tego nie ma.- powiedział.
-W takim razie...
-Tak w takim razie ktoś go podrzucił. Wiadomo, żebyśmy się nie skapnęli. Przecież to telefon Grace. Nikt na niego nie będzie zwracał uwagi. I kolejna pomyłka faceta.- Jeżeli ją porwał to znaczy, że jest na tej wyspie. Musi być.
Perspektywa Grace.
Byłam zmęczona, zziębnięta i nie mogłam się ruszyć.
Podczas biegu potknęłam się i upadłam.
Było mi już wszystko jedno czy mnie znajdzie.
Tak bardzo chciałam poczuć bliskość Liama, a co teraz z nami będzie?
Jak mnie wywiezie z kraju wtedy możliwe, że nie zobaczę już nigdy Liama. Tak ma wyglądać moje życie ? Być ciągle zamknięta w jakieś pułapce niczym tygrys w klatce?
Nie mów tak pocieszałam się w myślach. Liam cię odnajdzie. Pamiętasz co ci powiedział? Nigdy cie nie opuści. "Nawet gdyby miało nas dzielić tysiące kilometrów zawsze będę przy Tobie. Zawsze."
Co z tego, że jest jak nie mogę go nawet przytulić?
Przymknęłam powieki.
Jeżeli mam z nim być muszę coś zrobić. Musze uciec, wstać i uciec. Chcąc to zrobić musiałam się podnieść ale nogi odmówiły posłuszeństwa.
Usłyszałam ciche kroki. Otworzyłam oczy. Słońce raziło, więc szybko je zamknęłam. Która to może być godzina? Miałam wrażenie, że dopiero minęło 10 minut. A nie parę godzin.
Ktoś podniósł mnie z ziemi. Chciałam powiedzieć, żeby mnie zostawił, żeby dał mi tu umrzeć. Moje myśli były niczym wzburzona fala, rzucająca pływającym żaglowcem zagubionym przez sztorm.
Otworzyłam oczy. Byłam w tym samym pokoju. Tym razem okno było zamknięte przez zewnętrzne drewniane drzwiczki.
Schowałam twarz w dłoniach. Ile jeszcze? Ale zaraz kto mnie tu przyniósł?
Myślałam, że tam umrę. Że już nigdy nie spotkam Liama.
Usłyszałam kroki, a po chwili otworzyły się drzwi. Nawet nie podniosłam głowy. Nie chciałam zobaczyć kto to jest. Po prostu chciałam zostać sama.
Nie obchodziło mnie to w ogóle.
-Ubieraj się- usłyszałam męski głos.
Nie ruszyłam się ani o milimetr.
-Wyjeżdżamy.- powiedział mężczyzna i rzucił we mnie ubraniami- Albo ubierzesz się sama albo zrobię to ja,a wtedy nie będzie to takie przyjemne.
-A idź do diabła- powiedziałam.
Poczułam dłoń na ramieniu, a po chwili oddech na policzku.
-Ja nie żartuje, szef powiedział wyraźnie. Ubierz się, a nic ci się nie stanie ze strony innych. Ja nie jestem od bicia ale są tu ludzie, którzy bardzo to lubią.
Spojrzałam na niego.
-Dlaczego to robisz?
Odwrócił wzrok.
-Bo tylko ja mogę ich powstrzymać no i szef.
-A ty ? Kim jesteś, że cię słuchają.
-Jego... bratem.
-Co?- odsunęłam się od niego.
-Nie masz się czego bać z mojej strony ale z brata. To już trzeba być ostrożniejszym.
-Dlaczego on to robi?
-Nie mogę ci tego zdradzić ale wiedz jedno on cię kocha i nie zostawi tego tak. Albo będziesz mu posłuszna albo ucieknij stąd jak najdalej.
-A pomożesz mi ?
-Nie, nie mogę brata tak zostawić.
-W takim razie jak to zrobię- szepnęłam.
-Twój chłopak tu jest- powiedział.
-Liam, ale jak? Przecież. Co mu zrobiliście- krzyknęłam.
Zatkał mi dłonią usta.
-Oni tego nie wiedzą ale ja wiem. Wtedy byłem na straży.
-Dlaczego go nie wydałeś ?
-Ponieważ ja też wierze w prawdziwą miłość, a jeżeli on tu jest to cię bardzo kocha. Mój brat jest chory. Myśli, że jak się zakochał w tobie to może wszystko ale to nie prawda dla tego nie chcę, żebyś była z nim.
Nie chodzi tu o Ciebie ale o niego. Nie chcę się leczyć, a tego potrzebuje. Ma pieniądze więc także ma znajomości. A jeżeli dzisiaj cię stąd wywiezie to już nie wrócisz.
-Więc jak mam to zrobić? Jak mam uciec?
Westchnął.
-Podobno ktoś zadzwonił po policję, więc ...- uśmiechnął się smutno.
-A co będzie z Tobą ?
-Uciekniemy. O nas nie ma się co martwić. Przyjechałem tu na parę dni. I cię znalazłem, jak leżałaś. Myślałem, że nie żyjesz. Ale na szczęście przyszedłem w porę.
-Gdzie jest Liam?
-Gdzieś na wyspie. Nie mam pojęcia dokładnie gdzie ale jest tam z dziewczyną.
-Co? Wpakował w to wszystko Emmę.
-Kim jest Emma?
-Jest dziewczyną mojego kuzyna i moją przyjaciółką.
-W takim razie uważajcie na siebie-powiedział i wstał.
-Dziękuję- powiedziałam.
-Podziękujesz mi jak będziesz wolna.- wyszedł.
Ubrałam się jak kazał i czekałam na niego.
W końcu usłyszałam kroki na schodach. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął Adàn. Mimowolnie zadrżałam.
-Czas już.- powiedział i podszedł do mnie.
-Dlaczego to robisz?-spytałam.-Dlaczego psujesz mój związek.
-Nie zadawaj pytań tylko chodź.
-Jeżeli mnie tak kochasz to mi to powiedz, a nie zachowujesz się jak tchórz.- wyrwałam mu się.
Podszedł do mnie i zmusił bym na niego popatrzyła.
-Kocham Cię.- powiedział po czym pocałował mnie. A raczej wymusił na mnie pocałunek. Próbowałam się wyrwać lecz na nic to się zdało.
W końcu oderwał się ode mnie.
-Ja nie kocham ciebie.
W tej chwili dostałam ręką w twarz. Upadłam na podłogę.
Dotknęłam rozciętej wargi. Z nosa zaczęła lecieć krew.
Popatrzyłam na niego.
-Jesteś podły. Damski bokser-powiedziałam przez łzy.
-Łzy nic ci nie pomogą. Chodź- siłą ciągnął mnie przez korytarz do drzwi wyjściowych, żeby potem wepchnąć mnie do samochodu.
W środku siedział on z dwoma uzbrojonymi facetami.
-Gdzie mnie wieziesz?-spytałam cicho.
-Żeby spełnić Twoje marzenia- powiedział po czym uśmiechnął się.
Się tak zachowywał jakby ostatnich minut w ogóle nie było.
Przeraziłam się, musiałam jakoś stąd uciec. Ale jak?
__________________________
Kompletnie nie mam weny ;/ Będę chyba niedługo płakała nad tym blogiem albo go po prostu usunę bo już nie mogę ;(
Tak, tak znienawidziliście mnie. Rozdziały miały być częściej, a są coraz rzadziej. 27 wyjeżdżam za granicę, więc będę musiała go zawiesić już 26. Nie powiem kiedy dodam następny bo po prostu nie wiem czy cokolwiek napiszę. A nie chcę wam obiecywać zbyt wiele.
Nie mam pojęcia czy tam będzie net, a nawet gdyby był to prawdopodobnie nie miałabym go kiedy dodać, tak więc jestem zmuszona go zawiesić.
Bardzo ale to bardzo Was przepraszam...
Emma xx
-Co on robi?!- starałam się mówić spokojnie ale nie za bardzo mi to wychodziło, ponieważ Liam pędził jak szalony. Jechaliśmy za nim, a raczej pędziliśmy. Na liczniku było 110km/h, a on ciągle przyśpieszał. - Przecież on się zabiję jak nie zwolni.
W tej chwili gwałtownie skręcił w prawo, pisk opon zagłuszył mój wrzask gdy o mały włos nie zderzył się z nadjeżdżającym tirem.
W końcu po 20 minutach z piskiem opon zatrzymał się obok pięknego białego domu.
Nim zdążyliśmy wyjść z samochodu on już był w środku.
Podążając za krzykiem Liama, doszliśmy do tarasu.
-Jak to do cholery nie wiesz gdzie on jest ? Przecież ostatnio śledziłeś go.
-Tak ale był w domu przez ostatnie miesiące, a potem wyjechał po prostu rozpłynął się w powietrzu. On wiedział, że go śledzimy, miał podsłuch wszędzie, w waszym domu, na komórkach, kamery były we wszystkich pokojach.
Liam nie patrząc na nas opadł ciężko na sofę i schował twarz w dłoniach.
Podeszłam do niego i usiadłam koło niego. Moje serce było przepełnione bólem. Liam wtulił się we mnie, czułam jak wstrząsają nim dreszcze, płakał.
-Liam- głos mi zadrżał, ja także nie mogłam powstrzymać łez, które ciurkiem płynęły mi po policzkach.- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Musisz być silny, wtedy szybciej znajdziemy Grace.
Nie odezwał się w ogóle.
Poczułam jak ktoś głaszcze mnie po ramieniu. To był Harry. Popatrzyłam na niego zaczerwionymi od płaczu oczami.
Palcami zaczął ścierać łzy z moich policzków. Wziął moją rękę i pocałował. Powiedział bezgłośne kocham cię i odwrócił się ode mnie.
-Możemy przejść do drugiego pokoju?- spytał detektywa. Ten tylko skinął głową i poszedł do sąsiedniego pokoju.
Zostaliśmy sami. Tylko Liam i ja.
-Musisz być silny. Dla niej. Błagam Liam.- powiedziałam.
Oderwał się ode mnie.
-Kochasz ją?
-Co to za pytanie. Oczywiście, że ją kocham Liam. Jest dla mnie jak siostra i zawsze będzie.
-Musisz mi pomóc.-patrzył mi w oczy. On coś wie. Widzę to w jego oczach.
-Dobrze.
Wstaliśmy i ruszyliśmy do drzwi wyjściowych.
Harry wybacz pomyślałam i wyszłam na świeże powietrze z Liamem.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Liam przez wzgląd na to, że ma pasażera, jechał przepisowo.
-Gdy on śledził nas ja śledziłem jego. Przyłapałem go gdy wkładał liścik do kurtki Grace. Wziąłem go. Nie chciałem, żeby się znowu załamała. Przecież to były zaręczyny, a ona była taka szczęśliwa. Podał adres jej i zagroził, żeby nikomu nie pokazywała. Tu popełnił błąd.
-Wiesz, gdzie ona jest?
-Tak.
-Jadę z Tobą.
-Nie, Emma już tyle dla mnie zrobiłaś. Chcę, żebyś mi pomogła trzymać chłopaków z dala od tego.
-Za późno Liam. Nie wysiądę ani nie opuszczę cie ani na krok. Wybrałeś nie właściwą osobę. Znajdę sposób, żeby za tobą podążyć. Nie chcę, żebyś zrobił coś głupiego. Za bardzo jesteście dla mnie ważni.
-Nie...
- W taki razie dzwonię po Harrego.
-Dobra.... nie. Emmo ja...
-Liam, jadę z Tobą. Nie zostawię cie.
Potrząsnął głową.
-Dobrze. Ale bądź cały czas koło mnie dobrze?
-Dobrze.
-A jak poproszę cie, żebyś została lub cokolwiek innego, zrobisz to tak?
-Dobrze.
-Dzwoń na policję, niech jadą na wyspę, mają...
-Oni są na wyspie?
-Tak.
-Cholera jasna -krzyknęłam.
-Co?
-On spełnia wszystkie jej marzenia. Założę się, że będzie chciał ją zabrać do... O nie- powiedziałam.
-Emmo, mów-ponaglił mnie Liam.
-On będzie ją chciał stąd wywieść Liam. Mówił jej, że kocha i sprawi, żeby była bezpieczna i szczęśliwa przy jego boku. Więc będzie spełniał jej marzenia. Przy najmniej tak sądzę. Jej marzeniem było spędzić chociażby jedna noc z ukochanym na wyspie, to jest pierwsze, drugie wyjazd za granicę. Nie wiem jak ty ale ja sądzę, że on to będzie chciał zrobić. Nie wiem jeszcze jak ale jeżeli ma wpływy, a ma, to Grace wsiądzie do jego prywatnego samolotu, czy tego będzie chciała czy nie. A wtedy...
-Nie kończ- jadąc Liam szukał coś ręką w schowku. Okazało się, że to komórka.
-To telefon Grace- powiedziałam- Ale skąd ? Przecież Grace miała go zawsze przy sobie.
-To nie jest komórka Grace.
-Ale przecież....
-Jej komórka miała wypisane moje imię z tyłu. A tu tego nie ma.- powiedział.
-W takim razie...
-Tak w takim razie ktoś go podrzucił. Wiadomo, żebyśmy się nie skapnęli. Przecież to telefon Grace. Nikt na niego nie będzie zwracał uwagi. I kolejna pomyłka faceta.- Jeżeli ją porwał to znaczy, że jest na tej wyspie. Musi być.
Perspektywa Grace.
Byłam zmęczona, zziębnięta i nie mogłam się ruszyć.
Podczas biegu potknęłam się i upadłam.
Było mi już wszystko jedno czy mnie znajdzie.
Tak bardzo chciałam poczuć bliskość Liama, a co teraz z nami będzie?
Jak mnie wywiezie z kraju wtedy możliwe, że nie zobaczę już nigdy Liama. Tak ma wyglądać moje życie ? Być ciągle zamknięta w jakieś pułapce niczym tygrys w klatce?
Nie mów tak pocieszałam się w myślach. Liam cię odnajdzie. Pamiętasz co ci powiedział? Nigdy cie nie opuści. "Nawet gdyby miało nas dzielić tysiące kilometrów zawsze będę przy Tobie. Zawsze."
Co z tego, że jest jak nie mogę go nawet przytulić?
Przymknęłam powieki.
Jeżeli mam z nim być muszę coś zrobić. Musze uciec, wstać i uciec. Chcąc to zrobić musiałam się podnieść ale nogi odmówiły posłuszeństwa.
Usłyszałam ciche kroki. Otworzyłam oczy. Słońce raziło, więc szybko je zamknęłam. Która to może być godzina? Miałam wrażenie, że dopiero minęło 10 minut. A nie parę godzin.
Ktoś podniósł mnie z ziemi. Chciałam powiedzieć, żeby mnie zostawił, żeby dał mi tu umrzeć. Moje myśli były niczym wzburzona fala, rzucająca pływającym żaglowcem zagubionym przez sztorm.
Otworzyłam oczy. Byłam w tym samym pokoju. Tym razem okno było zamknięte przez zewnętrzne drewniane drzwiczki.
Schowałam twarz w dłoniach. Ile jeszcze? Ale zaraz kto mnie tu przyniósł?
Myślałam, że tam umrę. Że już nigdy nie spotkam Liama.
Usłyszałam kroki, a po chwili otworzyły się drzwi. Nawet nie podniosłam głowy. Nie chciałam zobaczyć kto to jest. Po prostu chciałam zostać sama.
Nie obchodziło mnie to w ogóle.
-Ubieraj się- usłyszałam męski głos.
Nie ruszyłam się ani o milimetr.
-Wyjeżdżamy.- powiedział mężczyzna i rzucił we mnie ubraniami- Albo ubierzesz się sama albo zrobię to ja,a wtedy nie będzie to takie przyjemne.
-A idź do diabła- powiedziałam.
Poczułam dłoń na ramieniu, a po chwili oddech na policzku.
-Ja nie żartuje, szef powiedział wyraźnie. Ubierz się, a nic ci się nie stanie ze strony innych. Ja nie jestem od bicia ale są tu ludzie, którzy bardzo to lubią.
Spojrzałam na niego.
-Dlaczego to robisz?
Odwrócił wzrok.
-Bo tylko ja mogę ich powstrzymać no i szef.
-A ty ? Kim jesteś, że cię słuchają.
-Jego... bratem.
-Co?- odsunęłam się od niego.
-Nie masz się czego bać z mojej strony ale z brata. To już trzeba być ostrożniejszym.
-Dlaczego on to robi?
-Nie mogę ci tego zdradzić ale wiedz jedno on cię kocha i nie zostawi tego tak. Albo będziesz mu posłuszna albo ucieknij stąd jak najdalej.
-A pomożesz mi ?
-Nie, nie mogę brata tak zostawić.
-W takim razie jak to zrobię- szepnęłam.
-Twój chłopak tu jest- powiedział.
-Liam, ale jak? Przecież. Co mu zrobiliście- krzyknęłam.
Zatkał mi dłonią usta.
-Oni tego nie wiedzą ale ja wiem. Wtedy byłem na straży.
-Dlaczego go nie wydałeś ?
-Ponieważ ja też wierze w prawdziwą miłość, a jeżeli on tu jest to cię bardzo kocha. Mój brat jest chory. Myśli, że jak się zakochał w tobie to może wszystko ale to nie prawda dla tego nie chcę, żebyś była z nim.
Nie chodzi tu o Ciebie ale o niego. Nie chcę się leczyć, a tego potrzebuje. Ma pieniądze więc także ma znajomości. A jeżeli dzisiaj cię stąd wywiezie to już nie wrócisz.
-Więc jak mam to zrobić? Jak mam uciec?
Westchnął.
-Podobno ktoś zadzwonił po policję, więc ...- uśmiechnął się smutno.
-A co będzie z Tobą ?
-Uciekniemy. O nas nie ma się co martwić. Przyjechałem tu na parę dni. I cię znalazłem, jak leżałaś. Myślałem, że nie żyjesz. Ale na szczęście przyszedłem w porę.
-Gdzie jest Liam?
-Gdzieś na wyspie. Nie mam pojęcia dokładnie gdzie ale jest tam z dziewczyną.
-Co? Wpakował w to wszystko Emmę.
-Kim jest Emma?
-Jest dziewczyną mojego kuzyna i moją przyjaciółką.
-W takim razie uważajcie na siebie-powiedział i wstał.
-Dziękuję- powiedziałam.
-Podziękujesz mi jak będziesz wolna.- wyszedł.
Ubrałam się jak kazał i czekałam na niego.
W końcu usłyszałam kroki na schodach. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął Adàn. Mimowolnie zadrżałam.
-Czas już.- powiedział i podszedł do mnie.
-Dlaczego to robisz?-spytałam.-Dlaczego psujesz mój związek.
-Nie zadawaj pytań tylko chodź.
-Jeżeli mnie tak kochasz to mi to powiedz, a nie zachowujesz się jak tchórz.- wyrwałam mu się.
Podszedł do mnie i zmusił bym na niego popatrzyła.
-Kocham Cię.- powiedział po czym pocałował mnie. A raczej wymusił na mnie pocałunek. Próbowałam się wyrwać lecz na nic to się zdało.
W końcu oderwał się ode mnie.
-Ja nie kocham ciebie.
W tej chwili dostałam ręką w twarz. Upadłam na podłogę.
Dotknęłam rozciętej wargi. Z nosa zaczęła lecieć krew.
Popatrzyłam na niego.
-Jesteś podły. Damski bokser-powiedziałam przez łzy.
-Łzy nic ci nie pomogą. Chodź- siłą ciągnął mnie przez korytarz do drzwi wyjściowych, żeby potem wepchnąć mnie do samochodu.
W środku siedział on z dwoma uzbrojonymi facetami.
-Gdzie mnie wieziesz?-spytałam cicho.
-Żeby spełnić Twoje marzenia- powiedział po czym uśmiechnął się.
Się tak zachowywał jakby ostatnich minut w ogóle nie było.
Przeraziłam się, musiałam jakoś stąd uciec. Ale jak?
__________________________
Kompletnie nie mam weny ;/ Będę chyba niedługo płakała nad tym blogiem albo go po prostu usunę bo już nie mogę ;(
Tak, tak znienawidziliście mnie. Rozdziały miały być częściej, a są coraz rzadziej. 27 wyjeżdżam za granicę, więc będę musiała go zawiesić już 26. Nie powiem kiedy dodam następny bo po prostu nie wiem czy cokolwiek napiszę. A nie chcę wam obiecywać zbyt wiele.
Nie mam pojęcia czy tam będzie net, a nawet gdyby był to prawdopodobnie nie miałabym go kiedy dodać, tak więc jestem zmuszona go zawiesić.
Bardzo ale to bardzo Was przepraszam...
Emma xx
czwartek, 19 lipca 2012
Rozdział 38
Obudziłam się w zaciemnionym pokoju. Wspomnienia z nocy zaczęły dawać o sobie znak. Po koncercie i masy krzyków ze strony fanów, wróciliśmy do domu. Chciało mi się pić więc zeszłam do kuchni nalać sobie wody, gdy zobaczyłam ciemną postać. Myśląc, że to któryś z chłopaków i mówiąc jakiś bezsensowny żart, podeszłam do lodówki z zamiarem wyjęcia z niej butelki zimnej wody. Wtedy poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu i przyciska do twarzy chusteczkę nasiąkniętą czymś co miało ohydny zapach. Później nie widziałam nic oprócz ciemności. Przestraszona otworzyłam powoli oczy. Byłam w jakimś nowoczesnym pokoju. Ściany były pomalowane kolorem biało-czarnym, a przede mną wisiał telewizor, po prawej stronie stała potężna biała szafa. Po lewej zaś mały stolik, a na nim wazon ze świeżymi różami, zaraz koło niego były drzwi. Nie było żadnych okien.
Wstałam podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Nic. Krzyczałam ale na nic to się nie zdało. W końcu dałam sobie spokój, szafa jak i także inne przedmioty zostały zamknięte na klucz. Usłyszałam metaliczny dźwięk przekręcanego kluczyka. Ukryłam się za drzwiami i czekałam. Otworzyły się drzwi, a w nich stanął mężczyzna. Wzięłam wazon w obie ręce i walnęłam go w głowę. Potoczył się, a ja korzystając z sytuacji, wybiegłam z pokoju. Nie wiedząc gdzie jestem biegłam ile sił w nogach od czasu do czasu oglądając się za siebie. Mężczyzny za mną nie było. Próbowałam otworzyć okno ale było zamknięte. Słysząc kroki odwróciłam się i ryzykując, że w pokoju ktoś może być otworzyłam je i wpadłam do środka. Nikogo nie było. Za drzwiami słyszałam masę kroków. Podeszłam do okna. Otwarte.
-Masz ją znaleźć. Ma się stąd nie ruszyć dopóki jej na to nie pozwolę rozumiesz?- za drzwiami rozległ się głos, który zakłócił mówiącego mężczyznę.
-Otoczcie dom. Ona nie może się stąd wydostać, zrozumiano? Do cholery przyślijcie mi tego cymbała, który nie mógł sobie poradzić z kobietą.
Między ścianą, a szafą była niewielka luka. Wcisnęłam się tam i czekałam.
To on. Nie to nie może być on. Moje serce biło jak szalone. Drzwi się otworzyły.
-Możesz mi wyjaśnić jak ona wydostała się z pokoju, który był strzeżony?
-Jak mówiłem...
-Nie obchodzi mnie to co mówiłeś. Dziewczyna ma tu być do rozumiesz? Albo inaczej sobie porozmawiamy.- Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.
A zatem ktoś w pokoju jeszcze jest.
-Nazywam się Adàn Valdez.- przestraszyłam się na dźwięk tych słów- Tak chciałem zarezerwować bilet na Florydę. Tak dzisiaj. Pierwsza klasa. Tak. Z moją narzeczoną Grace Morgan.
Że co? O boże to on. Jaka ty byłaś głupia myśląc, że dał ci spokój.
Co się ze mną stanie. Przecież nie mogę tak zostawić Liama, co będzie z Emmą, Harrym i resztą zespołu?
Nie możesz się poddawać pomyślałam w duchu. I pod żadnym pozorem nie mogą cię złapać.
-Macie ją znaleźć. Przecież nie mogła daleko uciec!- krzyczał mężczyzna, mogłam się tylko domyślać z kim rozmawiał przez telefon teraz. Tak bardzo bym chciał być przy Liamie. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Nie możesz się poddawać. Po prostu nie możesz.
-Wy już nie umiecie nic załatwić- powiedział mężczyzna. Niedługo po tym usłyszałam trzask otwieranych i zamykanych drzwi.
Ostrożnie wychyliłam się na zewnątrz. Nikogo w pokoju nie było. Odczekałam chwilkę i wyszłam z ukrycia.
Wyjrzałam przez okno i widząc, że nikogo nie ma zaczęłam schodzić z drzewa. Zahaczyłam o złamaną gałąź tym samym rozcinając nogę. Zaczęła lecieć krew.
Zatrzymałam się dopiero w lesie. Zaczęło być ciemno, nie wiedziałam gdzie co jest. Tym bardziej nie chciałam zostać złapana przez zupełnie obcego mi mężczyznę.
W oddali rozległ się krzyk. Starając się iść jak najszybciej mimo bolącej nogi dotarłam nad morze. W takim razie gdzie ja jestem. Wszystko zrozumiałam. To wszystko. To miejsce. Opisywał wszystko w liście. Jestem uwięziona na przeklętej wyspie. Teraz na pewno mnie znajdą. Zaczęłam biec. Czułam pulsujący ból w nodze ale to tylko pomagało w biegu. Ból, zapach, wiatr, tylko to czułam. Zobaczyłam jak w moją stronę zaczęli przybliżać się ludzie. Ze wszystkich stron nawet na morzu widać było paręnaście łódek.
Skąd oni się tu wzięli ? Przecież jeszcze nie dawno nie było tu nikogo oprócz mnie. Przystanęłam. Nie było sensu biec w stronę ludzi, którzy się coraz bardziej zbliżali.
W tej chwili zobaczyłam mężczyznę, który najbardziej przykuwał moją uwagę, a także wielki strach.
Był bardzo przystojnym, barczystym mężczyzną. Czarne włosy sterczały mu na wszystkie strony jak by od dłuższego czasu biegł, oczy jasno brązowe. Zwykły mężczyzna, powiedziałabym ale po jego ubiorze, skłamałabym. Miał czarny garnitur od Giorgio Armani, krawat w czarno, białe paski i eleganckie buty w kolorze garnituru. Uśmiechnął się do mnie.
Wkoło byli sami mężczyźni. Niektórzy trzymali broń na widoku, inni prawdopodobnie trzymali je pod ubraniem.
-Witaj. Widzę, że już poznałaś naszą wyspę- powiedział zbliżając się.
-Ona nie jest moja, a tym bardziej nasza. Wypuść mnie.- powiedziałam z pogardą patrząc mu prosto w oczy. Starałam się ukryć strach ale nie bardzo mi to wychodziło.
-Nie. Nie czytałaś listów? Może się przejdziemy co? Wyjaśnię ci co nieco.
-Nienawidzę cię rozumiesz?
-Ohh- przybliżył się do mnie- Dużo ludzi tak myśli. Chciałem być miły ale jak widzę nawet to cię nie rusza. Mam cię związać czy spokojnie się przejdziemy co? Uwierz nie chcę nic złego ci zrobić ale jeśli będę musiał to to zrobię. Czy ci się to spodoba czy nie.
Zanim zdążył ktokolwiek za reagować, wzięłam ostry kamień, który zobaczyłam wcześniej i przytaknęłam go sobie do gardła.
-I co taki jesteś mądry teraz? Jeśli mnie nie wypuścisz zrobię sobie tym niezłą krzywdę. A podobno tak mnie kochasz.
Mężczyzna nieznacznie kiwnął głową, a ja zostałam przygwożdżona do piachu i zanim się zorientowałam kamienia już nie było.
Ktoś zaczął związywać mi ręce. -Chciałem być miły ale jak widać nie mogę nawet tego zrobić. A uwierz nie wypuszczę cię stąd.- powiedział pochyliwszy się nademną, tak żebym mogła go zobaczyć.
Chłopaki stojący za mną postawił mnie szybko na ziemi.
-Nazywam się Adàn Valdez. Nie znasz mnie ale ja za to znam ciebie.- powiedział powoli uśmiechając się chytrze. Podszedł do mnie i pogładził mnie po policzku. Odwróciłam głowę.
-Nawet nie wiesz ile na to czekałem. Chłopaki zabierzcie ją do domu, jutro wyjeżdżamy.
-Zaraz, jak to? Wypuść mnie do jasnej cholery- łzy zaczęły lecieć mi ciurkiem- Niech on mnie wypuści. Błagam.
-Nie. Nie mam zamiaru znowu cię ganiać po całej wyspie, kochanie.
Mężczyzna stojący za mną popchnął mnie, żebym się ruszyła. Idąc wywróciłam się i wybuchłam płaczem.
Ja chcę do Liama. Chcę poczuć jego dotyk. Chcę usłyszeć jego kojące słowa.
Poczułam dotyk na ramieniu. To Adàn pochylał się nade mną.
-Zostaw mnie.- chciałam jakoś zrzucić jego dłoń ale na nic to się nie zdało.
-Nie. Mike rozwiąż ją- powiedział, po chwili mogłam ukryć twarz w dłoniach.
-Teraz zrobimy tak. Pójdziesz ze mną, ja ci wszystko wyjaśnię albo wrócisz do domu, a wtedy nie wyjaśnię ci nic. Będziesz mogła się tylko domyślać dlaczego ci to wszystko zrobiłem. To jak?
Chciałam zostać jeszcze na świeżym powietrzu ale nie chciałam z nim być. Zostało mi tylko jedno.
-Zostaję tutaj.- powiedziałam.
Zaczęłam się powoli uspokajać. Gdy wstałam, to samo zrobił Adàn. Popatrzyłam na niego. Pochylił się nade mną i kciukami starł łzy.
Gdy chciałam go powstrzymać, pokiwał przecząco głową.
-Nie rób tego.- powiedział. W jego głosie brzmiała groźba.
-Co masz zamiar ze mną zrobić?-spytałam nie patrząc na niego.
-Nadal nie wiesz? Tyle razy ci pisałem w listach.
-Mówiłeś, że mnie kochasz. A przecież to nieprawda.
-Sama nie wiesz co mówisz. Nie znasz mnie.
-Właśnie. Nie znam. Tak samo ty nie znasz mnie...
-Bardzo dobrze cię znam- przerwał.- Nawet nie wiesz jak bardzo. Wiem o tobie wszystko. Poznałem cię kiedyś.
-Nie pamiętam....
-Możesz nic nie mówić?!- powiedział głośno.
Adàn widząc, że mnie przestraszył otulił ramieniem.
-Tylko się nie wyrywaj.
-Dlaczego mnie tak nienawidzisz ?- spytałam.
-Kocham cię.
-Nie, nie kochasz. Co zrobiłam, że mnie tak nienawidzisz? Jeżeli się kogoś kocha nie grozi się jej.
-Kocham Cię ale wiem także to, że jesteś zaręczona z dupkiem, więc na razie będziesz robiła to co ci każe. Rozumiesz?
Gdy nie odpowiedziałam, dłońmi podniósł moją głowę.
-Popatrz na mnie.- powiedział.- No popatrz.
Skierowałam wzrok na niego.
-Tak lepiej.- uśmiechnął się.- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
Pokiwałam tylko głową na znak, że rozumiem.
Złapał mnie za rękę, splątał palce z moimi i ruszył przed siebie.
-Poznałaś mnie w szkole.
-Co?
-To. Pamiętasz Liceum?
-Nie przypominam sobie ciebie.
-Oh.. W twoim życiu było bardzo dużo mężczyzn.
-Uważasz mnie...
-Nie, po prostu lubięliśmy być w twoim towarzystwie. Zakochałem się w tobie, a ciebie nie obchodziło to tak bardzo. Więc zacząłem obmyślać plan. Poznałem ciebie od a do z. Całe twoje życie. W tym samym czasie pracowałem, i śledziłem ciebie.
Więcej ci na razie nie powiem.
-Ale...
-Później.
-Nic mi do cholery nie powiedziałeś!- krzyknęłam, odsuwając się od niego- I co teraz się mścisz, że nie potrafiłam ci czytać w myślach? Jesteś żałosny. Jestem zaręczona z Liamem- popatrzyłam na rękę. Nie było go tam- Gdzie jest pierścionek?
-Uważaj na słowa.
-Nie będę na nic uważała, rozumiesz?
Zaczęłam biec. Wiedziałam, że mnie ktoś zaraz złapie ale byłam tak wkurzona i bezsilna, że nie mogłam tak stać i robić co on mi każe.
Usłyszałam siarczyste przekleństwo i kroki biegnącego Adàna za mną.
W tej chwili nie zwracałam uwagi na nic, w każdej chwili mogłam zostać postrzelona przez jednego z ludzi Adàna.
___________________________
Szczerze to nie wyszedł mi ten rozdział... Ale może wam się spodoba.
Wstałam podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Nic. Krzyczałam ale na nic to się nie zdało. W końcu dałam sobie spokój, szafa jak i także inne przedmioty zostały zamknięte na klucz. Usłyszałam metaliczny dźwięk przekręcanego kluczyka. Ukryłam się za drzwiami i czekałam. Otworzyły się drzwi, a w nich stanął mężczyzna. Wzięłam wazon w obie ręce i walnęłam go w głowę. Potoczył się, a ja korzystając z sytuacji, wybiegłam z pokoju. Nie wiedząc gdzie jestem biegłam ile sił w nogach od czasu do czasu oglądając się za siebie. Mężczyzny za mną nie było. Próbowałam otworzyć okno ale było zamknięte. Słysząc kroki odwróciłam się i ryzykując, że w pokoju ktoś może być otworzyłam je i wpadłam do środka. Nikogo nie było. Za drzwiami słyszałam masę kroków. Podeszłam do okna. Otwarte.
-Masz ją znaleźć. Ma się stąd nie ruszyć dopóki jej na to nie pozwolę rozumiesz?- za drzwiami rozległ się głos, który zakłócił mówiącego mężczyznę.
-Otoczcie dom. Ona nie może się stąd wydostać, zrozumiano? Do cholery przyślijcie mi tego cymbała, który nie mógł sobie poradzić z kobietą.
Między ścianą, a szafą była niewielka luka. Wcisnęłam się tam i czekałam.
To on. Nie to nie może być on. Moje serce biło jak szalone. Drzwi się otworzyły.
-Możesz mi wyjaśnić jak ona wydostała się z pokoju, który był strzeżony?
-Jak mówiłem...
-Nie obchodzi mnie to co mówiłeś. Dziewczyna ma tu być do rozumiesz? Albo inaczej sobie porozmawiamy.- Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.
A zatem ktoś w pokoju jeszcze jest.
-Nazywam się Adàn Valdez.- przestraszyłam się na dźwięk tych słów- Tak chciałem zarezerwować bilet na Florydę. Tak dzisiaj. Pierwsza klasa. Tak. Z moją narzeczoną Grace Morgan.
Że co? O boże to on. Jaka ty byłaś głupia myśląc, że dał ci spokój.
Co się ze mną stanie. Przecież nie mogę tak zostawić Liama, co będzie z Emmą, Harrym i resztą zespołu?
Nie możesz się poddawać pomyślałam w duchu. I pod żadnym pozorem nie mogą cię złapać.
-Macie ją znaleźć. Przecież nie mogła daleko uciec!- krzyczał mężczyzna, mogłam się tylko domyślać z kim rozmawiał przez telefon teraz. Tak bardzo bym chciał być przy Liamie. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Nie możesz się poddawać. Po prostu nie możesz.
-Wy już nie umiecie nic załatwić- powiedział mężczyzna. Niedługo po tym usłyszałam trzask otwieranych i zamykanych drzwi.
Ostrożnie wychyliłam się na zewnątrz. Nikogo w pokoju nie było. Odczekałam chwilkę i wyszłam z ukrycia.
Wyjrzałam przez okno i widząc, że nikogo nie ma zaczęłam schodzić z drzewa. Zahaczyłam o złamaną gałąź tym samym rozcinając nogę. Zaczęła lecieć krew.
Zatrzymałam się dopiero w lesie. Zaczęło być ciemno, nie wiedziałam gdzie co jest. Tym bardziej nie chciałam zostać złapana przez zupełnie obcego mi mężczyznę.
W oddali rozległ się krzyk. Starając się iść jak najszybciej mimo bolącej nogi dotarłam nad morze. W takim razie gdzie ja jestem. Wszystko zrozumiałam. To wszystko. To miejsce. Opisywał wszystko w liście. Jestem uwięziona na przeklętej wyspie. Teraz na pewno mnie znajdą. Zaczęłam biec. Czułam pulsujący ból w nodze ale to tylko pomagało w biegu. Ból, zapach, wiatr, tylko to czułam. Zobaczyłam jak w moją stronę zaczęli przybliżać się ludzie. Ze wszystkich stron nawet na morzu widać było paręnaście łódek.
Skąd oni się tu wzięli ? Przecież jeszcze nie dawno nie było tu nikogo oprócz mnie. Przystanęłam. Nie było sensu biec w stronę ludzi, którzy się coraz bardziej zbliżali.
W tej chwili zobaczyłam mężczyznę, który najbardziej przykuwał moją uwagę, a także wielki strach.
Był bardzo przystojnym, barczystym mężczyzną. Czarne włosy sterczały mu na wszystkie strony jak by od dłuższego czasu biegł, oczy jasno brązowe. Zwykły mężczyzna, powiedziałabym ale po jego ubiorze, skłamałabym. Miał czarny garnitur od Giorgio Armani, krawat w czarno, białe paski i eleganckie buty w kolorze garnituru. Uśmiechnął się do mnie.
Wkoło byli sami mężczyźni. Niektórzy trzymali broń na widoku, inni prawdopodobnie trzymali je pod ubraniem.
-Witaj. Widzę, że już poznałaś naszą wyspę- powiedział zbliżając się.
-Ona nie jest moja, a tym bardziej nasza. Wypuść mnie.- powiedziałam z pogardą patrząc mu prosto w oczy. Starałam się ukryć strach ale nie bardzo mi to wychodziło.
-Nie. Nie czytałaś listów? Może się przejdziemy co? Wyjaśnię ci co nieco.
-Nienawidzę cię rozumiesz?
-Ohh- przybliżył się do mnie- Dużo ludzi tak myśli. Chciałem być miły ale jak widzę nawet to cię nie rusza. Mam cię związać czy spokojnie się przejdziemy co? Uwierz nie chcę nic złego ci zrobić ale jeśli będę musiał to to zrobię. Czy ci się to spodoba czy nie.
Zanim zdążył ktokolwiek za reagować, wzięłam ostry kamień, który zobaczyłam wcześniej i przytaknęłam go sobie do gardła.
-I co taki jesteś mądry teraz? Jeśli mnie nie wypuścisz zrobię sobie tym niezłą krzywdę. A podobno tak mnie kochasz.
Mężczyzna nieznacznie kiwnął głową, a ja zostałam przygwożdżona do piachu i zanim się zorientowałam kamienia już nie było.
Ktoś zaczął związywać mi ręce. -Chciałem być miły ale jak widać nie mogę nawet tego zrobić. A uwierz nie wypuszczę cię stąd.- powiedział pochyliwszy się nademną, tak żebym mogła go zobaczyć.
Chłopaki stojący za mną postawił mnie szybko na ziemi.
-Nazywam się Adàn Valdez. Nie znasz mnie ale ja za to znam ciebie.- powiedział powoli uśmiechając się chytrze. Podszedł do mnie i pogładził mnie po policzku. Odwróciłam głowę.
-Nawet nie wiesz ile na to czekałem. Chłopaki zabierzcie ją do domu, jutro wyjeżdżamy.
-Zaraz, jak to? Wypuść mnie do jasnej cholery- łzy zaczęły lecieć mi ciurkiem- Niech on mnie wypuści. Błagam.
-Nie. Nie mam zamiaru znowu cię ganiać po całej wyspie, kochanie.
Mężczyzna stojący za mną popchnął mnie, żebym się ruszyła. Idąc wywróciłam się i wybuchłam płaczem.
Ja chcę do Liama. Chcę poczuć jego dotyk. Chcę usłyszeć jego kojące słowa.
Poczułam dotyk na ramieniu. To Adàn pochylał się nade mną.
-Zostaw mnie.- chciałam jakoś zrzucić jego dłoń ale na nic to się nie zdało.
-Nie. Mike rozwiąż ją- powiedział, po chwili mogłam ukryć twarz w dłoniach.
-Teraz zrobimy tak. Pójdziesz ze mną, ja ci wszystko wyjaśnię albo wrócisz do domu, a wtedy nie wyjaśnię ci nic. Będziesz mogła się tylko domyślać dlaczego ci to wszystko zrobiłem. To jak?
Chciałam zostać jeszcze na świeżym powietrzu ale nie chciałam z nim być. Zostało mi tylko jedno.
-Zostaję tutaj.- powiedziałam.
Zaczęłam się powoli uspokajać. Gdy wstałam, to samo zrobił Adàn. Popatrzyłam na niego. Pochylił się nade mną i kciukami starł łzy.
Gdy chciałam go powstrzymać, pokiwał przecząco głową.
-Nie rób tego.- powiedział. W jego głosie brzmiała groźba.
-Co masz zamiar ze mną zrobić?-spytałam nie patrząc na niego.
-Nadal nie wiesz? Tyle razy ci pisałem w listach.
-Mówiłeś, że mnie kochasz. A przecież to nieprawda.
-Sama nie wiesz co mówisz. Nie znasz mnie.
-Właśnie. Nie znam. Tak samo ty nie znasz mnie...
-Bardzo dobrze cię znam- przerwał.- Nawet nie wiesz jak bardzo. Wiem o tobie wszystko. Poznałem cię kiedyś.
-Nie pamiętam....
-Możesz nic nie mówić?!- powiedział głośno.
Adàn widząc, że mnie przestraszył otulił ramieniem.
-Tylko się nie wyrywaj.
-Dlaczego mnie tak nienawidzisz ?- spytałam.
-Kocham cię.
-Nie, nie kochasz. Co zrobiłam, że mnie tak nienawidzisz? Jeżeli się kogoś kocha nie grozi się jej.
-Kocham Cię ale wiem także to, że jesteś zaręczona z dupkiem, więc na razie będziesz robiła to co ci każe. Rozumiesz?
Gdy nie odpowiedziałam, dłońmi podniósł moją głowę.
-Popatrz na mnie.- powiedział.- No popatrz.
Skierowałam wzrok na niego.
-Tak lepiej.- uśmiechnął się.- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
Pokiwałam tylko głową na znak, że rozumiem.
Złapał mnie za rękę, splątał palce z moimi i ruszył przed siebie.
-Poznałaś mnie w szkole.
-Co?
-To. Pamiętasz Liceum?
-Nie przypominam sobie ciebie.
-Oh.. W twoim życiu było bardzo dużo mężczyzn.
-Uważasz mnie...
-Nie, po prostu lubięliśmy być w twoim towarzystwie. Zakochałem się w tobie, a ciebie nie obchodziło to tak bardzo. Więc zacząłem obmyślać plan. Poznałem ciebie od a do z. Całe twoje życie. W tym samym czasie pracowałem, i śledziłem ciebie.
Więcej ci na razie nie powiem.
-Ale...
-Później.
-Nic mi do cholery nie powiedziałeś!- krzyknęłam, odsuwając się od niego- I co teraz się mścisz, że nie potrafiłam ci czytać w myślach? Jesteś żałosny. Jestem zaręczona z Liamem- popatrzyłam na rękę. Nie było go tam- Gdzie jest pierścionek?
-Uważaj na słowa.
-Nie będę na nic uważała, rozumiesz?
Zaczęłam biec. Wiedziałam, że mnie ktoś zaraz złapie ale byłam tak wkurzona i bezsilna, że nie mogłam tak stać i robić co on mi każe.
Usłyszałam siarczyste przekleństwo i kroki biegnącego Adàna za mną.
W tej chwili nie zwracałam uwagi na nic, w każdej chwili mogłam zostać postrzelona przez jednego z ludzi Adàna.
___________________________
Szczerze to nie wyszedł mi ten rozdział... Ale może wam się spodoba.
środa, 11 lipca 2012
Rozdział 37
Obudziłam się wypoczęta. Przekręciłam się na drugi bok i wyczułam bliskość drugiej osoby. Leniwie otworzyłam oczy. Zobaczyłam Harrego, przytulającego poduszkę. Po równomiernym oddychaniu wyczułam, że śpi.
Nie chcąc go budzić, przekręciłam się powoli na bok i powoli wstałam.
Trzeba sę dzisiaj spakować bo po południu wyjeżdżamy do Oregonu. Wzięłam aparat który leżał na stoliczku nocnym i wyszłam na taras.
Zrobiłam parę zdjęć i zaczęłam oglądać zdjęcia z wczoraj.
Patrzyłam na gwiazdy, liście, drzewa, w końcu na moją twarz. Przystanęłam. Przecież wczoraj nikt mi nie robił zdjęć. Może to Nathan? Nie. To zdjęcie jest na łóżku, pamiętam jak Nat przyniósł mnie do domku. A potem? Prawdopodobnie jak już spałam zrobił mi to zdjęcie.
Nie zadręczając się niepotrzebnymi pytaniami rozejrzałam się wkoło i pokręciłam głową. Trudno będzie się rozstać z takim widokiem.
-Co tak wcześnie ?- odwróciłam się na dźwięk tych słów.
-Nat. Co ty tu robisz?- miał na sobie bluzę Harrego, króciutkie spodnie i kaszkietówke na głowie. Na uszach miał słuchawki Beats Dr. Dre.
-Spałem na kanapie, deszcz padał-powiedział.
-Nat. Żaden deszcz wczoraj nie padał. O co chodzi?- zanim zdążył odpowiedzieć wszedł Harry bez koszulki, mając na sobie tylko krótkie spodenki w których spał z kubkiem kawy w rękach.
-O czym gadacie?- spytał, upijając łyk.
-Właśnie chciałam się pytać co wczoraj robiliście, że Nat musiał tutaj spać.
-Nic- odpowiedział unikając mojego wzroku. Zresztą to samo robił Nat.
-Harry. Nat. Może mi któryś z was powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?
-Em, kochanie nie masz się o co martwić.- powiedział Harry.
Skierowałam wzrok na Nathana.
-Nat?
-Przepraszam Emmo ale dowiesz się o wszystkim później.
Westchnęłam.
-Mężczyźni- mruknęłam, lecz zaraz podniosłam wzrok- I jak było na koncercie?
-Ah. Miałem ci opowiedzieć.- wszyscy troje usiedliśmy.
-No więc, gdy zaczął się występ, Liam poprosił Grace na scenę. była nieźle zaskoczona. Wziął duży bukiet wręczył jej go po czym oznajmił, że kobieta którą kocha od paru lat przyjęła jego oświadczyny. Rzucił mikrofon w naszą stronę i porwał Grace w ramiona. Jeszcze nigdy nie widzieliśmy aby fanki tak szalały. Liam nadal po tym wszystkim nie może dojść do siebie. Nadal nie wierzy, że to się dzieję na prawdę. A Grace nadal ma rumieńce na policzkach. Widać są bardzo w sobie zakochani.
-Szkoda, że musieli tak długo czekać.-popatrzyłam na Harrego i uśmiechnęłam się.
-My nie musieliśmy- powiedział i wziął mnie za rękę.
-Nie musieliśmy- powtórzyłam głucho.
Nagle Liam wpadł jak burza, popychając niechcący Harrego. Kawa wylała się po stoliku.
-Co się stało?- szybko się podniosłam.
-Widzieliście Grace ?- spytał z rozpaczą w głosie.
-Nie.- powiedziałam.
-Ten sukinsyn ją porwał, a ja nic nie zrobiłem.
-Co? Przecież to nie możliwe. Była tu jak weszliście do pokoju. Wróciliśmy do domu po koncercie...
-Tak i do jasnej.....Przepraszam po prostu... Była ze mną ale wyszła do kuchni po picie. Musiałem zasnąć ale jak się obudziłem, nie było jej koło mnie
Najpierw myślałem, że wyszła do was ale w końcu po przeszukaniu domu i podzwonieniu po ludziach okazało się, że nigdzie nie była. Zadzwoniłem do detektywa i na policję ale wszystko na darmo.
Dlaczego teraz? Ja już nie wiem gdzie ona jest.
-Poczekaj. Zrobimy tak. Ubiorę się szybko i zaczniemy poszukiwania, może po prostu poszła gdzieś nad jezioro.- Tak bardzo chciałam w to wierzyć.
Czyiś telefon zadzwonił. Liam sięgnął do kieszeni, widząc na wyświetlaczu imię i zdjęcia Grace szybko odebrał.
-Grace, Jezu jak dobrze, że dzwonisz. Gdzie jesteś? Tak się martwiłem.
Liam zamilkł, a jego twarz zrobiła się blada.
-Gdzie ona jest? Daj mi ją do telefonu!- odezwał się zachrypniętym głosem.
Stał przez chwilę, rzucił komórką o ścianę po czym odszedł na bok i ukrył twarz w dłoniach.
Harry podszedł do niego dając nam znak, żebyśmy na razie nie podchodzili.
-Kto to był?-spytał podając przyjacielowi rękę. Ten przytulił się do niego.
Gdy się oderwał, podszedł do nas.
-Dzwonił chłopak, który porwał Grace.- Odetchnął- Powiedział, że teraz jest z tym kim być powinna i ja mam się odwalić od nich bo mają prawo do szczęścia. Najgorsze w tym było to, że słyszałem krzyk Grace i nic nie mogłem zrobić. Nic.
-A co z tym detektywem?- spytałam, zaciskają zęby.
-Zaraz... mówił mi, że ma dla mnie jakieś informacje ale nie sądziłem, że mógł zrobić to tak szybko.
-Zadzwoń do niego- powiedział Nat, wyciągając komórkę i podając mu ją.
-Dobra, dzięki-wykręcił numer.
Zanim zdążył coś powiedzieć po drugiej stronie ktoś mu przerwał.
Po parunastu minutach milczenia w końcu zabrał głos Liam:
-Że co? Przecież nie może z nią uciec.-znowu zapanowała cisza.
-Tak dobrze, ile mam czekać?! Co? Chyba żartujesz.... Dobra... dobra... Będę czekał na twój telefon- rozłączył się, podał komórkę Nathanowi.
-Nie mogę tego tak zostawić- powiedział tylko i wybiegł.
-Liam!!- głos Harrego nic nie dał.
-Harry masz kluczyki i jedź zanim zrobi coś głupiego- Nath rzucił mu kluczyki od samochodu. Pobiegłam razem z nim.
____________________________
Rozdział dedykuje Ms.Tomlinson ;)
Dziękuję!!! ;***
Jeden komentarz, a tyle sprawił mi radości.
Do dziś uśmiech nie znika mi z twarzy ! ;*
Chciałam podziękować także osobom które czytają tego bloga.
Mimo iż nie jest ich dużo. Tyle mi wystarczy. Wasze komentarze są wsparciem dla mnie i zachętą do dalszego pisania!
Dzięki wam zrozumiałam tyle rzeczy. Jesteście po prostu niesamowici.
Może nigdy nie będę miała tylu fanów jak Nora Roberts i nigdy nie będę tak dobra jak Nicholas Sparks.
Ale mam jedno! Takich wspaniałych czytelników, znajomych i rodzinę którzy wspierają mnie od samego początku.
P.S Nie wiem, może niektórzy uznają mnie za dziwną, że coś takiego napisałam ale naprawdę to co robicie jest dla mnie w dużym stopniu ważne.
Dziękuję <3
Emma xx
Nie chcąc go budzić, przekręciłam się powoli na bok i powoli wstałam.
Trzeba sę dzisiaj spakować bo po południu wyjeżdżamy do Oregonu. Wzięłam aparat który leżał na stoliczku nocnym i wyszłam na taras.
Zrobiłam parę zdjęć i zaczęłam oglądać zdjęcia z wczoraj.
Patrzyłam na gwiazdy, liście, drzewa, w końcu na moją twarz. Przystanęłam. Przecież wczoraj nikt mi nie robił zdjęć. Może to Nathan? Nie. To zdjęcie jest na łóżku, pamiętam jak Nat przyniósł mnie do domku. A potem? Prawdopodobnie jak już spałam zrobił mi to zdjęcie.
Nie zadręczając się niepotrzebnymi pytaniami rozejrzałam się wkoło i pokręciłam głową. Trudno będzie się rozstać z takim widokiem.
-Co tak wcześnie ?- odwróciłam się na dźwięk tych słów.
-Nat. Co ty tu robisz?- miał na sobie bluzę Harrego, króciutkie spodnie i kaszkietówke na głowie. Na uszach miał słuchawki Beats Dr. Dre.
-Spałem na kanapie, deszcz padał-powiedział.
-Nat. Żaden deszcz wczoraj nie padał. O co chodzi?- zanim zdążył odpowiedzieć wszedł Harry bez koszulki, mając na sobie tylko krótkie spodenki w których spał z kubkiem kawy w rękach.
-O czym gadacie?- spytał, upijając łyk.
-Właśnie chciałam się pytać co wczoraj robiliście, że Nat musiał tutaj spać.
-Nic- odpowiedział unikając mojego wzroku. Zresztą to samo robił Nat.
-Harry. Nat. Może mi któryś z was powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?
-Em, kochanie nie masz się o co martwić.- powiedział Harry.
Skierowałam wzrok na Nathana.
-Nat?
-Przepraszam Emmo ale dowiesz się o wszystkim później.
Westchnęłam.
-Mężczyźni- mruknęłam, lecz zaraz podniosłam wzrok- I jak było na koncercie?
-Ah. Miałem ci opowiedzieć.- wszyscy troje usiedliśmy.
-No więc, gdy zaczął się występ, Liam poprosił Grace na scenę. była nieźle zaskoczona. Wziął duży bukiet wręczył jej go po czym oznajmił, że kobieta którą kocha od paru lat przyjęła jego oświadczyny. Rzucił mikrofon w naszą stronę i porwał Grace w ramiona. Jeszcze nigdy nie widzieliśmy aby fanki tak szalały. Liam nadal po tym wszystkim nie może dojść do siebie. Nadal nie wierzy, że to się dzieję na prawdę. A Grace nadal ma rumieńce na policzkach. Widać są bardzo w sobie zakochani.
-Szkoda, że musieli tak długo czekać.-popatrzyłam na Harrego i uśmiechnęłam się.
-My nie musieliśmy- powiedział i wziął mnie za rękę.
-Nie musieliśmy- powtórzyłam głucho.
Nagle Liam wpadł jak burza, popychając niechcący Harrego. Kawa wylała się po stoliku.
-Co się stało?- szybko się podniosłam.
-Widzieliście Grace ?- spytał z rozpaczą w głosie.
-Nie.- powiedziałam.
-Ten sukinsyn ją porwał, a ja nic nie zrobiłem.
-Co? Przecież to nie możliwe. Była tu jak weszliście do pokoju. Wróciliśmy do domu po koncercie...
-Tak i do jasnej.....Przepraszam po prostu... Była ze mną ale wyszła do kuchni po picie. Musiałem zasnąć ale jak się obudziłem, nie było jej koło mnie
Najpierw myślałem, że wyszła do was ale w końcu po przeszukaniu domu i podzwonieniu po ludziach okazało się, że nigdzie nie była. Zadzwoniłem do detektywa i na policję ale wszystko na darmo.
Dlaczego teraz? Ja już nie wiem gdzie ona jest.
-Poczekaj. Zrobimy tak. Ubiorę się szybko i zaczniemy poszukiwania, może po prostu poszła gdzieś nad jezioro.- Tak bardzo chciałam w to wierzyć.
Czyiś telefon zadzwonił. Liam sięgnął do kieszeni, widząc na wyświetlaczu imię i zdjęcia Grace szybko odebrał.
-Grace, Jezu jak dobrze, że dzwonisz. Gdzie jesteś? Tak się martwiłem.
Liam zamilkł, a jego twarz zrobiła się blada.
-Gdzie ona jest? Daj mi ją do telefonu!- odezwał się zachrypniętym głosem.
Stał przez chwilę, rzucił komórką o ścianę po czym odszedł na bok i ukrył twarz w dłoniach.
Harry podszedł do niego dając nam znak, żebyśmy na razie nie podchodzili.
-Kto to był?-spytał podając przyjacielowi rękę. Ten przytulił się do niego.
Gdy się oderwał, podszedł do nas.
-Dzwonił chłopak, który porwał Grace.- Odetchnął- Powiedział, że teraz jest z tym kim być powinna i ja mam się odwalić od nich bo mają prawo do szczęścia. Najgorsze w tym było to, że słyszałem krzyk Grace i nic nie mogłem zrobić. Nic.
-A co z tym detektywem?- spytałam, zaciskają zęby.
-Zaraz... mówił mi, że ma dla mnie jakieś informacje ale nie sądziłem, że mógł zrobić to tak szybko.
-Zadzwoń do niego- powiedział Nat, wyciągając komórkę i podając mu ją.
-Dobra, dzięki-wykręcił numer.
Zanim zdążył coś powiedzieć po drugiej stronie ktoś mu przerwał.
Po parunastu minutach milczenia w końcu zabrał głos Liam:
-Że co? Przecież nie może z nią uciec.-znowu zapanowała cisza.
-Tak dobrze, ile mam czekać?! Co? Chyba żartujesz.... Dobra... dobra... Będę czekał na twój telefon- rozłączył się, podał komórkę Nathanowi.
-Nie mogę tego tak zostawić- powiedział tylko i wybiegł.
-Liam!!- głos Harrego nic nie dał.
-Harry masz kluczyki i jedź zanim zrobi coś głupiego- Nath rzucił mu kluczyki od samochodu. Pobiegłam razem z nim.
____________________________
Rozdział dedykuje Ms.Tomlinson ;)
Dziękuję!!! ;***
Jeden komentarz, a tyle sprawił mi radości.
Do dziś uśmiech nie znika mi z twarzy ! ;*
Chciałam podziękować także osobom które czytają tego bloga.
Mimo iż nie jest ich dużo. Tyle mi wystarczy. Wasze komentarze są wsparciem dla mnie i zachętą do dalszego pisania!
Dzięki wam zrozumiałam tyle rzeczy. Jesteście po prostu niesamowici.
Może nigdy nie będę miała tylu fanów jak Nora Roberts i nigdy nie będę tak dobra jak Nicholas Sparks.
Ale mam jedno! Takich wspaniałych czytelników, znajomych i rodzinę którzy wspierają mnie od samego początku.
P.S Nie wiem, może niektórzy uznają mnie za dziwną, że coś takiego napisałam ale naprawdę to co robicie jest dla mnie w dużym stopniu ważne.
Dziękuję <3
Emma xx
Rozdział 36
W końcu po wysłanych zdjęciach, ubrałam się i wyszłam na dwór.
Jezioro, góry i zachód słońca dawały niesamowity widok.
Wzięłam aparat do ręki i zrobiłam parę zdjęć.
Pochłonięta zajęciem kierowałam się w około jeziora.
Co jakiś czas pstrykałam zdjęcia.
W końcu przystanęłam. Zdjęłam buty, rozłożyłam kocyk, położyłam się na nim i popatrzyłam w niebo.
Gdy byłam mała leżałam tak na ziemi i przy spadającej gwieździe wypowiadałam w myślach życzenie. Robię to do dzisiaj.
Noc i gwieździste niebo skrywają w sobie niezbadane tajemnicę. Dają tyle spokoju, można przy nich rozmyślać, pomarzyć. Niesamowita magia. Przed nimi nie ma żadnych tajemnic, to tak jakby w nich były ukryte wszystkie marzenia innych.
Zamknęłam oczy. Lekki wiaterek smagał moją skórę.
Nagle usłyszałam trzask gałęzi. Podniosłam się szybko na łokciu i popatrzyłam w stronę gdzie dochodził hałas. Zobaczyłam cień potężnego mężczyzny.
Zanim zdążyłam się odezwać podszedł do mnie.
-Co tu tak sama siedzisz ?- odezwał się mężczyzna.
Poznałam go od razu.
-Co tu robisz Nat?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Wiesz, że to mógłby być jakiś chory facet? Przyjechałem na chwilę pogadać z Harrym. Ale jak widzę nie ma nikogo w domu. Kiedy wróciłaś ze szpitala co? Nie przypominam sobie, żebyś małą tak szybko wychodzić.
-Ale to byłeś ty, kto inny mógłby chcieć mnie skrzywdzić?-wróciłam do poprzedniej pozycji.- Harry ma koncert. Niedługo powinien wrócić. Nie mogłam tam długo wytrzymać.
-Dlaczego ciebie z nim nie ma ?
Zerknęłam na niego. Usiadłszy popatrzył w gwiazdy, wziął aparat i zrobił kilka zdjęć.
-Dlaczego ciebie z nim nie ma? -powtórzył pytanie.
Westchnęłam.
-Nie chciałam pokazywać się na koncercie. Za dużo szumu.
-Albo nie chcesz się przyznać, że cię boli albo masz dosyć czegoś innego.
-Dobra. Niech ci będzie. Nadal mnie boli, mam lekką obawę przed fanami chłopaków i poczucie winy.
-Dlaczego?
-Psychiatrą jesteś?- wzięłam głęboki oddech.- Przepraszam nie powinnam była. Po prostu nie chcę czuć się winna dla tego, że co rusz chłopaki muszą przy mnie siedzieć w szpitalu tym samym rozwalając swoje wcześniejsze plany.
-Mówisz bzdury. Gdyby Harry sądził, że psujesz mu jak to powiedziałaś plany nie było by go tu. On cię kocha i zrobi dla ciebie wszystko- położył się koło mnie i skierował wzrok na niebo.- Trudno ci w to uwierzyć ale tak właśnie jest.
-Zawsze wiedziałeś co mnie gryzie.
-Cóż od tego jestem.- popatrzył na mnie- Ja popełniłem dużo błędów ale błagam nie rób tego samego co ja. W najważniejszym momencie odsunąłem się od ciebie, a taj naprawdę powinienem był powiedzieć ci prawdę.
-Nie Nat. Chciałeś mnie chronić. A ja po prostu nie zauważyłam lub nie chciałam zauważyć tego, że się zmieniłeś. Tamta sytuacja, pierw myślałam, że to ja tak bardzo cierpiałam, a ty się po prostu mną bawiłeś jak kolejna wielka gwiazdeczka. Myliłam się, a to daje tyle samo cierpienia nam obojgu.
-Ja nie mogę tu już nic naprawić ale chcę, żebyś była szczęśliwa i Harry ci to wszystko daje.
-Nathan czy ty chcesz mi coś powiedzieć?
-Wiesz bardzo dobrze, że kiedyś będę musiał odejść.- Wstałam gwałtownie- Zaczekaj. Ale najpierw chciałbym być pewny, że jesteście ze sobą szczęśliwi. A dopiero wtedy zostawię was w spokoju.
-Dopiero co cie odzyskałam a mam już tracić?
-Może jest taka kolej rzeczy. Ludzie przychodzą i odchodzą. Może nie potrzebnie wkraczałem w twoje życie ponownie. Może powinienem znów skłamać.
-Nat.
-Emmo, nie wybieram się nigdzie. Po prostu muszę ci uświadomić, że dla mnie nie będzie miejsca w twoim życiu, jeżeli będziesz je dzieliła z kimś.
-Chcesz żebym wybierała?- stałam i patrzyłam na niego jak osłupiała. Myślałam, że zgłupiał.
-Nie Emmo o to bym cię nigdy nie prosił. Może streszczę to tak.
Jak by wyglądało nasze życie gdybyś ty wyszła za Harrego? Mimo tego wszystkiego nadal będę coś do ciebie czuł. To, że byliśmy kiedyś razem doprowadza do tego, że nie możemy być wiecznie przyjaciółmi. To się po prostu nie uda. W głębi serca wiesz, że taka jest kolej rzeczy.
Teraz nie chcesz przyjąć tego wszystkiego do siebie ale kiedyś będziesz musiała.
W moich oczach pojawiły się łzy.
-Wiesz jakie to trudne. Gdybym nie znała prawdy nadal bym cię tak po prostu nienawidziła. A teraz gdy się to wszystko zmieniło trudno mi się będzie z tobą rozstać. Kocham Harrego. I wiesz bardzo dobrze jaki będzie mój wybór.
-Wiem, Emmo.
Usiadłam na kocu i oparłszy głowę o ramię Nathana zamknęłam oczy.
-Po co przyszedłeś do Harrego?
-W ciągu tych paru dni zdążyliśmy się ze sobą zaprzyjaźnić chociaż było trudno.
-Nie powiesz mi jaki naprawdę był cel twoje wizyty tutaj?-spytałam.
-Nie.-zaśmiałam się.
-Sądząc po aparacie wyszłaś robić zdjęcia, odprężając się przy tym?
-Jeżeli wiesz po co tu przyszłam to po co się pytasz?
-Tak dla jasności.
-Yhym.
-Spać ci się chcę?
-Yhym.
-Poczekaj tutaj chwilę.- oparł moją głowę o duży kamień. Otworzyłam oczy. Nathan zbierał wszystkie rzeczy z koca i biorąc mój aparat skierował się w moją stronę.
-Chciałaś tutaj spać czy co ?
-Nie, chciałam tylko popatrzeć w gwiazdy.- mruknęłam.
Przewiesił aparat na mojej szyi, po chwili pod stopami nie czułam piasku.
-Co ty robisz?-spytałam sennie.
-Nic, po prostu zaniosę cię do domu. Zmęczona jesteś.
-Postaw mnie. Nic mi nie będzie.
-Nie jestem tego taki pewny. Wolę zanieść cię całą do pokoju niż, żebyś miała iść na własną rękę.
-Nat. nie przesadzaj. Dam sobie radę. Nic mi nie będzie.
-Emmo możesz się wreszcie zamknąć? I dać mi w spokoju cię nieść?
-Dobra. Ok. Już się zamykam. Ale i tak sądzę, że przesadzasz.
-Em. Tracę cierpliwość.
-Już.- westchnęłam.
Po paru minutach poczułam pod sobą miękką pościel.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. Teraz śpij.- zanim przykrył mnie kołdrą zapadłam w sen.
________________________
Dzisiaj dodaje dwa rozdziały, ten i następny jakoś po 21 ;P
Tak więc mam nadzieję, że się spodoba. Chciałam pozdrowić kolegę, z którym się dawno nie widziałam. Wiem, że tego nie przeczyta ale uwierzcie bardzo się cieszę, że mogłam poznać taką osobę !!!
;**
Co do moich kochanych czytelniczek chciałam wam podziękować aż za tak wspaniałe komentarze! Jesteście CUDOWNE ! <3
Emma xx
Jezioro, góry i zachód słońca dawały niesamowity widok.
Wzięłam aparat do ręki i zrobiłam parę zdjęć.
Pochłonięta zajęciem kierowałam się w około jeziora.
Co jakiś czas pstrykałam zdjęcia.
W końcu przystanęłam. Zdjęłam buty, rozłożyłam kocyk, położyłam się na nim i popatrzyłam w niebo.
Gdy byłam mała leżałam tak na ziemi i przy spadającej gwieździe wypowiadałam w myślach życzenie. Robię to do dzisiaj.
Noc i gwieździste niebo skrywają w sobie niezbadane tajemnicę. Dają tyle spokoju, można przy nich rozmyślać, pomarzyć. Niesamowita magia. Przed nimi nie ma żadnych tajemnic, to tak jakby w nich były ukryte wszystkie marzenia innych.
Zamknęłam oczy. Lekki wiaterek smagał moją skórę.
Nagle usłyszałam trzask gałęzi. Podniosłam się szybko na łokciu i popatrzyłam w stronę gdzie dochodził hałas. Zobaczyłam cień potężnego mężczyzny.
Zanim zdążyłam się odezwać podszedł do mnie.
-Co tu tak sama siedzisz ?- odezwał się mężczyzna.
Poznałam go od razu.
-Co tu robisz Nat?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Wiesz, że to mógłby być jakiś chory facet? Przyjechałem na chwilę pogadać z Harrym. Ale jak widzę nie ma nikogo w domu. Kiedy wróciłaś ze szpitala co? Nie przypominam sobie, żebyś małą tak szybko wychodzić.
-Ale to byłeś ty, kto inny mógłby chcieć mnie skrzywdzić?-wróciłam do poprzedniej pozycji.- Harry ma koncert. Niedługo powinien wrócić. Nie mogłam tam długo wytrzymać.
-Dlaczego ciebie z nim nie ma ?
Zerknęłam na niego. Usiadłszy popatrzył w gwiazdy, wziął aparat i zrobił kilka zdjęć.
-Dlaczego ciebie z nim nie ma? -powtórzył pytanie.
Westchnęłam.
-Nie chciałam pokazywać się na koncercie. Za dużo szumu.
-Albo nie chcesz się przyznać, że cię boli albo masz dosyć czegoś innego.
-Dobra. Niech ci będzie. Nadal mnie boli, mam lekką obawę przed fanami chłopaków i poczucie winy.
-Dlaczego?
-Psychiatrą jesteś?- wzięłam głęboki oddech.- Przepraszam nie powinnam była. Po prostu nie chcę czuć się winna dla tego, że co rusz chłopaki muszą przy mnie siedzieć w szpitalu tym samym rozwalając swoje wcześniejsze plany.
-Mówisz bzdury. Gdyby Harry sądził, że psujesz mu jak to powiedziałaś plany nie było by go tu. On cię kocha i zrobi dla ciebie wszystko- położył się koło mnie i skierował wzrok na niebo.- Trudno ci w to uwierzyć ale tak właśnie jest.
-Zawsze wiedziałeś co mnie gryzie.
-Cóż od tego jestem.- popatrzył na mnie- Ja popełniłem dużo błędów ale błagam nie rób tego samego co ja. W najważniejszym momencie odsunąłem się od ciebie, a taj naprawdę powinienem był powiedzieć ci prawdę.
-Nie Nat. Chciałeś mnie chronić. A ja po prostu nie zauważyłam lub nie chciałam zauważyć tego, że się zmieniłeś. Tamta sytuacja, pierw myślałam, że to ja tak bardzo cierpiałam, a ty się po prostu mną bawiłeś jak kolejna wielka gwiazdeczka. Myliłam się, a to daje tyle samo cierpienia nam obojgu.
-Ja nie mogę tu już nic naprawić ale chcę, żebyś była szczęśliwa i Harry ci to wszystko daje.
-Nathan czy ty chcesz mi coś powiedzieć?
-Wiesz bardzo dobrze, że kiedyś będę musiał odejść.- Wstałam gwałtownie- Zaczekaj. Ale najpierw chciałbym być pewny, że jesteście ze sobą szczęśliwi. A dopiero wtedy zostawię was w spokoju.
-Dopiero co cie odzyskałam a mam już tracić?
-Może jest taka kolej rzeczy. Ludzie przychodzą i odchodzą. Może nie potrzebnie wkraczałem w twoje życie ponownie. Może powinienem znów skłamać.
-Nat.
-Emmo, nie wybieram się nigdzie. Po prostu muszę ci uświadomić, że dla mnie nie będzie miejsca w twoim życiu, jeżeli będziesz je dzieliła z kimś.
-Chcesz żebym wybierała?- stałam i patrzyłam na niego jak osłupiała. Myślałam, że zgłupiał.
-Nie Emmo o to bym cię nigdy nie prosił. Może streszczę to tak.
Jak by wyglądało nasze życie gdybyś ty wyszła za Harrego? Mimo tego wszystkiego nadal będę coś do ciebie czuł. To, że byliśmy kiedyś razem doprowadza do tego, że nie możemy być wiecznie przyjaciółmi. To się po prostu nie uda. W głębi serca wiesz, że taka jest kolej rzeczy.
Teraz nie chcesz przyjąć tego wszystkiego do siebie ale kiedyś będziesz musiała.
W moich oczach pojawiły się łzy.
-Wiesz jakie to trudne. Gdybym nie znała prawdy nadal bym cię tak po prostu nienawidziła. A teraz gdy się to wszystko zmieniło trudno mi się będzie z tobą rozstać. Kocham Harrego. I wiesz bardzo dobrze jaki będzie mój wybór.
-Wiem, Emmo.
Usiadłam na kocu i oparłszy głowę o ramię Nathana zamknęłam oczy.
-Po co przyszedłeś do Harrego?
-W ciągu tych paru dni zdążyliśmy się ze sobą zaprzyjaźnić chociaż było trudno.
-Nie powiesz mi jaki naprawdę był cel twoje wizyty tutaj?-spytałam.
-Nie.-zaśmiałam się.
-Sądząc po aparacie wyszłaś robić zdjęcia, odprężając się przy tym?
-Jeżeli wiesz po co tu przyszłam to po co się pytasz?
-Tak dla jasności.
-Yhym.
-Spać ci się chcę?
-Yhym.
-Poczekaj tutaj chwilę.- oparł moją głowę o duży kamień. Otworzyłam oczy. Nathan zbierał wszystkie rzeczy z koca i biorąc mój aparat skierował się w moją stronę.
-Chciałaś tutaj spać czy co ?
-Nie, chciałam tylko popatrzeć w gwiazdy.- mruknęłam.
Przewiesił aparat na mojej szyi, po chwili pod stopami nie czułam piasku.
-Co ty robisz?-spytałam sennie.
-Nic, po prostu zaniosę cię do domu. Zmęczona jesteś.
-Postaw mnie. Nic mi nie będzie.
-Nie jestem tego taki pewny. Wolę zanieść cię całą do pokoju niż, żebyś miała iść na własną rękę.
-Nat. nie przesadzaj. Dam sobie radę. Nic mi nie będzie.
-Emmo możesz się wreszcie zamknąć? I dać mi w spokoju cię nieść?
-Dobra. Ok. Już się zamykam. Ale i tak sądzę, że przesadzasz.
-Em. Tracę cierpliwość.
-Już.- westchnęłam.
Po paru minutach poczułam pod sobą miękką pościel.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. Teraz śpij.- zanim przykrył mnie kołdrą zapadłam w sen.
________________________
Dzisiaj dodaje dwa rozdziały, ten i następny jakoś po 21 ;P
Tak więc mam nadzieję, że się spodoba. Chciałam pozdrowić kolegę, z którym się dawno nie widziałam. Wiem, że tego nie przeczyta ale uwierzcie bardzo się cieszę, że mogłam poznać taką osobę !!!
;**
Co do moich kochanych czytelniczek chciałam wam podziękować aż za tak wspaniałe komentarze! Jesteście CUDOWNE ! <3
Emma xx
czwartek, 5 lipca 2012
Rozdział 35
Weszliśmy razem trzymając się za ręce, Zayn, Eleanor i Louis razem z nami.
Na fotelu siedział Niall, uśmiechając się do Liama i Grace. Grace siedziała na kolanach Liama i bawiła się jego włosami.
Lou trzymał talerz z jedzeniem dla Nialla. Więc szedł przed nami. Gdy chciał podać talerz Niallowi, oślepiło go światło dochodzące od siedzącej pary i nie zauważył pufy. Stracił równowagę i rąbnął o nią. Tym samym miska poszybowała w górę rozrzucając większość jedzenia na Lou.
-No chłopie nic ci się nie stało?- powiedział Niall i pomógł mu wstać.
Lou śmiejąc się podszedł do Grace i Liama.
-Ta pani odwróciła moją uwagę.- powiedział- A raczej....- zatrzymał się i popatrzył zszokowany- OMG! GRATULUJĘ!!!-krzyknął i rzucił się, żeby uściskać dwójkę.
-Ale o co chodzi?- spytał Harry.
-Twoja mała kuzynka wychodzi za mąż.
-Co?- Harry był zszokowany.-Przecież ona jest za młoda. Nie powinna. Przepraszam ale ja się nie zgadzam.
-Wiemy, że żartujesz, Harry. Nie nabierzesz nas. Nie ma takiej mowy.- powiedziałam do Harrego, kładąc mu rękę na ramieniu- Spójrz na nich. Są piękną parą co nie? Grace nie mogła wybrać lepszego męża dla siebie, a Liam żony.- zwróciłam się do nich- Od początku wiedzieliśmy, że kochacie się jak para napaleńców. Tylko po prostu musieliście znaleźć drogę do siebie nawzajem.- podeszłam do nich i uściskałam- Kocham was tak samo mocno. I życzę wam jak najlepiej.
-Dziękujemy- powiedział Liam i pocałował narzeczoną.
-To kiedy ślub? -spytał Zayn.
-Dokładnie nie wiemy. Chcemy zrobić zaraz po przyjeździe z trasy, podczas waszego wolnego. Nasi rodzice już wiedzą i są tacy szczęśliwi. Ale nie da się tego tak szybko załatwić. Jak wiecie mam bardzo liczną rodzinkę, a oni się porozbiegali po całym świecie i trzeba będzie poczekać aż listy do nich dotrą. Więc zapraszamy po kolei całą rodzinę. -zerknęła na Liama, który uśmiechnął się widząc jej minę i kiwnął potakująco głową- A dla tego, że wy także jesteście naszą rodziną chcieliśmy was oficjalnie zaprosić na nasz ślub. Tu są zaproszenia- powiedziała i wręczyła każdemu z osobna zaproszenie.
-To jak ?- powiedział Liam.
-Oczywiście, że przyjdziemy. Jak moglibyśmy ominąć taką uroczystość? Szczególnie najlepszych przyjaciół.-Louis wyszczerzył zęby.
-Wiemy Lou, że na ślubie będzie ci odwalało- powiedział Harry.
-No może spinaj dupsko i wychodzimy-Lou złapał za ramię Harrego- Trzeba ci kupić nowe maj...- przerwał czerwony ze śmiechu.
-Zaraz będziecie mogli wyjść- Liam zerknął na wszystkich po kolei i przytulił Grace- Jak wiecie potrzebny mi drużba, a z tego, że nie mogłem się zdecydować którego mam wybrać- zawiesił głos- No więc wybrałem was czworo.
--Moje bębenki- jęknęłam, przyciskając dłoń do uszu.- Zaraz ogłuchnę, wariaci.
-Emmo, z tego względu, że jesteś dla mnie jak siostra, chciałabym, żebyś ty została moją druhną.- Grace przekrzykiwała chłopaków- Tylko wpuścić was do buszu, to bylibyście jak w domu.- krzyknęła do nich ale nic to nie dało- No wiec jak, zgadzasz się?-zwróciła się do mnie.
-Grace...-nie mogłam powstrzymać uśmiechu- No jasne, kochana- powiedziałam i przytuliłam ją.
W końcu po przekrzykiwaniu się , śmiechu i wyciu jak do księżyca, chłopaki uspokoili się. Przynajmniej dobre to.
Postanowili uczcić to i się napić.
-To jak ile dzieci?-spytał Lou, nie zważając na groźne spojrzenia Harrego.
-Wiedziałem, że to powiesz. Nie mogłeś się powstrzymać co ?- Harry popatrzył cały czas na Lou.
-No co? Nie wiem jak wy ale ja chce być chrzestnym- powiedział i pocałował Grace w policzek.
-Może tak podrywaczu pójdziesz i przyniesiesz nam picie co ?- powiedziała Eleanor śmiejąc się.
-Zaraz jest tu jakiś podrywacz- rozejrzał się dookoła- Nie ja go nie widzę.
Chłopaki zaśmiali się.
-Idę, idę- złapał El za rękę- Ale ty idziesz ze mną- cmoknął ją w policzek, na co ona przewróciła oczami.
-Macie jakieś plany na przyszłość?- spytał Zayn.
-Na razie organizujemy ślub, po nim zamieszkamy razem, a co będzie później to się okaże.
-Rozumiem. W końcu będziecie szczęśliwi razem, niż zrozpaczeni oddzielnie.
-Aż tak to wyglądało?- spytała Grace.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Nie można było z nim normalnie pogadać bo zaraz było: "Ciekawe co u Grace?" Albo "Mam nadzieję, że u niej w porządku." Człowieku przez pierwsze miesiące po wyjeździe Grace byłeś nieobecny. Nie dało się z tobą wytrzymać.- mruknął Niall.
-To nie prawda- sprzeciwił się Liam.-Zayn powiedz, jaka była prawda.
-Ależ to oczywista prawda -Liam odetchnął z ulgą- Że nie dało się z tobą wytrzymać.
-Malik!- krzyknął- Na co Grace wybuchnęła śmiechem.
-Nie musisz się ukrywać.- objęła ramieniem Liama- Ze mną było gorzej.
-Jak to?-spytał.
-Tak to. Dzięki studiom mogłam przy najmniej na chwilę o tobie nie myśleć. Przyjaciel którego poznaliście, pomógł mi w części. Robił wszystko, żebym miała jak najwięcej roboty i nie myślała o tobie. Ale czasem nawet to zawodziło.-odpowiedziała.
-Jak go poznałaś?-spytał Niall.
-Siedziałam na schodach i ....-pokręciła głową przecząco. Wzięła głęboki wdech i mówiła dalej- i płakałam. To było wtedy jak dowiedziałam się od Harrego, że Liam ma dziewczynę. Poszedł wtedy do mnie z wyciągniętą chusteczką. Nawet nie wiedziałam kiedy, a wygadałam mu się. Okazało się, że on ma dziewczynę oddaloną od niego parę tysięcy kilometrów. Jemu też było trudno ale przekonał ją, żeby się do niego przeprowadziła. Zgodziła się.
Powiedział mi wtedy, że wszystko między nami się ułoży i będziemy szczęśliwą parą. Jak widać dobrze mówił.
-Tak. Widać, że się kochacie.- powiedziałam, uśmiechnięta.
-I ja temu facetowi chciałem dać w mordę- powiedział Liam, zerknąwszy pierw na narzeczoną.
-Co?- spytała zszokowana.
-Wiesz myślałem, że to twój chłopak, dla tego chciałem go sprać na kwaśne jabłko.
-Chyba byś tego nie zrobił- powiedziała w odpowiedzi.
-A to niby dlaczego?
-On trenuje boks.
-A.. yhrm. No to... No to nie było by tak łatwo.
-Zapewne- powiedziała Grace.
-To jak musimy to uczcić co nie ??-zawołał Lou pojawiając się z Eleanor w drzwiach, niosąc szampana i kieliszki.
-Oho. A ten jak zwykle swoje.-mruknął Niall.- Miałeś przynieść picie, a nie szampana-Lou uniósł butelkę do góry- Chociaż... No dobra. Specjalnie wziąłeś moje ulubione?
-Hahha jest najlepsze więc i musi być ulubione, co nie Niall?
-Chłopie jak ty mnie rozumiesz.
-Mógłbyś podziękować ale to też zniosę.-westchnął Lou nalewając szampana do kieliszków.
-No to za największych świrusów na ziemi.- powiedział uśmiechnięty Lou wznosząc toast. Wszyscy unieśli swoje kieliszki wypełnione szampanem. Mój był wypełniony wodą.
-A ten jak zwykle swoje- powiedziałam do Harrego.
-Kochanie, jeszcze się dziwisz ?
-Nigdy się do tego nie przyzwyczaję, Em.
-No to jak ?-spytała Grace- Jak zaczęło się od szampana to co powiecie na wypad do klubu? Zdaje się na was.
-Nie możemy. Za godzinę mamy koncert. Ale- przerwał Niall i popatrzył na chłopaków. Tamci pokiwali głowami- Co powiecie na to, żeby za nami pójść?
-Ok. Idziemy.- powiedziała Grace.
-To widzimy się za 30 minut przed domem.-powiedział Liam całując Grace.
Siedziałam na łóżku, słuchałam muzyki i wybierałam najładniejsze zdjęcia z wesela koleżanki. Miałam je wyretuszować i wysłać mailem. W końcu muszę się wziąść do roboty. Wystarczy tego leniuchowania. Za długo miałam wakacje. A w końcu musiałam zarabiać na życie.
Poczułam jak ktoś zabiera mi słuchawkę.
-Co jest?- powiedziałam zdezorientowana.
-Nic, to tylko ja.- powiedział uśmiechając się, Harry- Idziesz w tym?- powiedział spoglądając na mnie. No tak, miałam na sobie krótkie jeansowe spodnie i wyciągnięty podkoszulek.
-Nie idę.
-Jak to nie idziesz? Żartujesz sobie ze mnie.-wstał i wyciągnął do mnie rękę- Chodź.
-Harry, wczoraj wyszłam ze szpitala. Nie jestem gotowa jeszcze na imprezowanie.
-My nie będziemy imprezować, kochanie.
-Po prostu....
-Boli cię tak?- przerwał mi.
-Nie.. tak.. Dobra, trochę mnie boli. Ale chodzi o ten cały hałas i w ogóle. Nie czuje się jeszcze na tyle dobrze, żeby tam stać.
-Dobra, to pójdziesz za kulisy.
-Harry, ja chce tu zostać. Wiem-uniosłam rękę na znak, żeby nic nie mówił- Po prostu chcę pobyć trochę sama i wyjść. Tak ślicznie tu jest, porobię parę zdjęć, po oddycham świeżym powietrzem. Nie masz się o co martwić.
-Mam się o kogo martwić.
-Idź, ja pochodzę sobie po okolicy, porobię zdjęcia, a później jak będziesz chciał to pójdziemy razem co?
-Nie pójdę, zostanę tutaj z tobą.
-Harry...
-Emmo będę się o ciebie martwił.
-Nic mi nie będzie. Jak wolisz to zostanę w domu.
-I tak nie zostaniesz. Zrobisz swoje.
-No dobra. Fani będą zawiedzeni jak nie wystąpisz. Idź.
-Na pewno ?
-Na pewno. Idź.
-Co tak szybko chcesz się mnie pozbyć? Może nie...
Zaczęłam się śmiać.
-Wariat !
-Ja?
-A kto ? Na pewno nie ja.
Popatrzył na zegarek.
Rozległ się krzyk.
-Co się stało? - przestraszyłam się nie na żarty.
-Ohh. To Niall. Zaraz odjeżdżamy- popatrzył na mnie- Na pewno nie chcesz jechać ?
-Na pewno.
Pocałował mnie.
-Mhm. Jak by co to zadzwoń jak by sie coś działo albo jak będziesz chciała przyjechać.
-Dobrze.- po raz kolejny mnie pocałował i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
_________________________
WIEM CHCECIE MNIE UDUSIĆ !!!
Już się usprawiedliwiam.
Otóż po zakończeniu roku, byłam jak na szpilkach ponieważ nie wiedziałam czy przyjmą mnie do Liceum pierwszego wyboru. I do tego wyjazdy, brak weny i parę nie przespanych nocy ( wolicie nie wiedzieć co robiłam) bez skojarzeń! Spotkania z przyjaciółmi i rozmawiania z nimi do później nocy. Uczczenie zakończenia roku i przyjęcia do LO sprawiły, że jestem HAPPY!
Tak wiec mam nadzieję, że nic nie będzie mi stało na przeszkodzie, żeby dalej pisać.
No to ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA !!!
Pozdrawiam serdecznie,
Emma xx
Na fotelu siedział Niall, uśmiechając się do Liama i Grace. Grace siedziała na kolanach Liama i bawiła się jego włosami.
Lou trzymał talerz z jedzeniem dla Nialla. Więc szedł przed nami. Gdy chciał podać talerz Niallowi, oślepiło go światło dochodzące od siedzącej pary i nie zauważył pufy. Stracił równowagę i rąbnął o nią. Tym samym miska poszybowała w górę rozrzucając większość jedzenia na Lou.
-No chłopie nic ci się nie stało?- powiedział Niall i pomógł mu wstać.
Lou śmiejąc się podszedł do Grace i Liama.
-Ta pani odwróciła moją uwagę.- powiedział- A raczej....- zatrzymał się i popatrzył zszokowany- OMG! GRATULUJĘ!!!-krzyknął i rzucił się, żeby uściskać dwójkę.
-Ale o co chodzi?- spytał Harry.
-Twoja mała kuzynka wychodzi za mąż.
-Co?- Harry był zszokowany.-Przecież ona jest za młoda. Nie powinna. Przepraszam ale ja się nie zgadzam.
-Wiemy, że żartujesz, Harry. Nie nabierzesz nas. Nie ma takiej mowy.- powiedziałam do Harrego, kładąc mu rękę na ramieniu- Spójrz na nich. Są piękną parą co nie? Grace nie mogła wybrać lepszego męża dla siebie, a Liam żony.- zwróciłam się do nich- Od początku wiedzieliśmy, że kochacie się jak para napaleńców. Tylko po prostu musieliście znaleźć drogę do siebie nawzajem.- podeszłam do nich i uściskałam- Kocham was tak samo mocno. I życzę wam jak najlepiej.
-Dziękujemy- powiedział Liam i pocałował narzeczoną.
-To kiedy ślub? -spytał Zayn.
-Dokładnie nie wiemy. Chcemy zrobić zaraz po przyjeździe z trasy, podczas waszego wolnego. Nasi rodzice już wiedzą i są tacy szczęśliwi. Ale nie da się tego tak szybko załatwić. Jak wiecie mam bardzo liczną rodzinkę, a oni się porozbiegali po całym świecie i trzeba będzie poczekać aż listy do nich dotrą. Więc zapraszamy po kolei całą rodzinę. -zerknęła na Liama, który uśmiechnął się widząc jej minę i kiwnął potakująco głową- A dla tego, że wy także jesteście naszą rodziną chcieliśmy was oficjalnie zaprosić na nasz ślub. Tu są zaproszenia- powiedziała i wręczyła każdemu z osobna zaproszenie.
-To jak ?- powiedział Liam.
-Oczywiście, że przyjdziemy. Jak moglibyśmy ominąć taką uroczystość? Szczególnie najlepszych przyjaciół.-Louis wyszczerzył zęby.
-Wiemy Lou, że na ślubie będzie ci odwalało- powiedział Harry.
-No może spinaj dupsko i wychodzimy-Lou złapał za ramię Harrego- Trzeba ci kupić nowe maj...- przerwał czerwony ze śmiechu.
-Zaraz będziecie mogli wyjść- Liam zerknął na wszystkich po kolei i przytulił Grace- Jak wiecie potrzebny mi drużba, a z tego, że nie mogłem się zdecydować którego mam wybrać- zawiesił głos- No więc wybrałem was czworo.
--Moje bębenki- jęknęłam, przyciskając dłoń do uszu.- Zaraz ogłuchnę, wariaci.
-Emmo, z tego względu, że jesteś dla mnie jak siostra, chciałabym, żebyś ty została moją druhną.- Grace przekrzykiwała chłopaków- Tylko wpuścić was do buszu, to bylibyście jak w domu.- krzyknęła do nich ale nic to nie dało- No wiec jak, zgadzasz się?-zwróciła się do mnie.
-Grace...-nie mogłam powstrzymać uśmiechu- No jasne, kochana- powiedziałam i przytuliłam ją.
W końcu po przekrzykiwaniu się , śmiechu i wyciu jak do księżyca, chłopaki uspokoili się. Przynajmniej dobre to.
Postanowili uczcić to i się napić.
-To jak ile dzieci?-spytał Lou, nie zważając na groźne spojrzenia Harrego.
-Wiedziałem, że to powiesz. Nie mogłeś się powstrzymać co ?- Harry popatrzył cały czas na Lou.
-No co? Nie wiem jak wy ale ja chce być chrzestnym- powiedział i pocałował Grace w policzek.
-Może tak podrywaczu pójdziesz i przyniesiesz nam picie co ?- powiedziała Eleanor śmiejąc się.
-Zaraz jest tu jakiś podrywacz- rozejrzał się dookoła- Nie ja go nie widzę.
Chłopaki zaśmiali się.
-Idę, idę- złapał El za rękę- Ale ty idziesz ze mną- cmoknął ją w policzek, na co ona przewróciła oczami.
-Macie jakieś plany na przyszłość?- spytał Zayn.
-Na razie organizujemy ślub, po nim zamieszkamy razem, a co będzie później to się okaże.
-Rozumiem. W końcu będziecie szczęśliwi razem, niż zrozpaczeni oddzielnie.
-Aż tak to wyglądało?- spytała Grace.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Nie można było z nim normalnie pogadać bo zaraz było: "Ciekawe co u Grace?" Albo "Mam nadzieję, że u niej w porządku." Człowieku przez pierwsze miesiące po wyjeździe Grace byłeś nieobecny. Nie dało się z tobą wytrzymać.- mruknął Niall.
-To nie prawda- sprzeciwił się Liam.-Zayn powiedz, jaka była prawda.
-Ależ to oczywista prawda -Liam odetchnął z ulgą- Że nie dało się z tobą wytrzymać.
-Malik!- krzyknął- Na co Grace wybuchnęła śmiechem.
-Nie musisz się ukrywać.- objęła ramieniem Liama- Ze mną było gorzej.
-Jak to?-spytał.
-Tak to. Dzięki studiom mogłam przy najmniej na chwilę o tobie nie myśleć. Przyjaciel którego poznaliście, pomógł mi w części. Robił wszystko, żebym miała jak najwięcej roboty i nie myślała o tobie. Ale czasem nawet to zawodziło.-odpowiedziała.
-Jak go poznałaś?-spytał Niall.
-Siedziałam na schodach i ....-pokręciła głową przecząco. Wzięła głęboki wdech i mówiła dalej- i płakałam. To było wtedy jak dowiedziałam się od Harrego, że Liam ma dziewczynę. Poszedł wtedy do mnie z wyciągniętą chusteczką. Nawet nie wiedziałam kiedy, a wygadałam mu się. Okazało się, że on ma dziewczynę oddaloną od niego parę tysięcy kilometrów. Jemu też było trudno ale przekonał ją, żeby się do niego przeprowadziła. Zgodziła się.
Powiedział mi wtedy, że wszystko między nami się ułoży i będziemy szczęśliwą parą. Jak widać dobrze mówił.
-Tak. Widać, że się kochacie.- powiedziałam, uśmiechnięta.
-I ja temu facetowi chciałem dać w mordę- powiedział Liam, zerknąwszy pierw na narzeczoną.
-Co?- spytała zszokowana.
-Wiesz myślałem, że to twój chłopak, dla tego chciałem go sprać na kwaśne jabłko.
-Chyba byś tego nie zrobił- powiedziała w odpowiedzi.
-A to niby dlaczego?
-On trenuje boks.
-A.. yhrm. No to... No to nie było by tak łatwo.
-Zapewne- powiedziała Grace.
-To jak musimy to uczcić co nie ??-zawołał Lou pojawiając się z Eleanor w drzwiach, niosąc szampana i kieliszki.
-Oho. A ten jak zwykle swoje.-mruknął Niall.- Miałeś przynieść picie, a nie szampana-Lou uniósł butelkę do góry- Chociaż... No dobra. Specjalnie wziąłeś moje ulubione?
-Hahha jest najlepsze więc i musi być ulubione, co nie Niall?
-Chłopie jak ty mnie rozumiesz.
-Mógłbyś podziękować ale to też zniosę.-westchnął Lou nalewając szampana do kieliszków.
-No to za największych świrusów na ziemi.- powiedział uśmiechnięty Lou wznosząc toast. Wszyscy unieśli swoje kieliszki wypełnione szampanem. Mój był wypełniony wodą.
-A ten jak zwykle swoje- powiedziałam do Harrego.
-Kochanie, jeszcze się dziwisz ?
-Nigdy się do tego nie przyzwyczaję, Em.
-No to jak ?-spytała Grace- Jak zaczęło się od szampana to co powiecie na wypad do klubu? Zdaje się na was.
-Nie możemy. Za godzinę mamy koncert. Ale- przerwał Niall i popatrzył na chłopaków. Tamci pokiwali głowami- Co powiecie na to, żeby za nami pójść?
-Ok. Idziemy.- powiedziała Grace.
-To widzimy się za 30 minut przed domem.-powiedział Liam całując Grace.
Pół godziny później.
Siedziałam na łóżku, słuchałam muzyki i wybierałam najładniejsze zdjęcia z wesela koleżanki. Miałam je wyretuszować i wysłać mailem. W końcu muszę się wziąść do roboty. Wystarczy tego leniuchowania. Za długo miałam wakacje. A w końcu musiałam zarabiać na życie.
Poczułam jak ktoś zabiera mi słuchawkę.
-Co jest?- powiedziałam zdezorientowana.
-Nic, to tylko ja.- powiedział uśmiechając się, Harry- Idziesz w tym?- powiedział spoglądając na mnie. No tak, miałam na sobie krótkie jeansowe spodnie i wyciągnięty podkoszulek.
-Nie idę.
-Jak to nie idziesz? Żartujesz sobie ze mnie.-wstał i wyciągnął do mnie rękę- Chodź.
-Harry, wczoraj wyszłam ze szpitala. Nie jestem gotowa jeszcze na imprezowanie.
-My nie będziemy imprezować, kochanie.
-Po prostu....
-Boli cię tak?- przerwał mi.
-Nie.. tak.. Dobra, trochę mnie boli. Ale chodzi o ten cały hałas i w ogóle. Nie czuje się jeszcze na tyle dobrze, żeby tam stać.
-Dobra, to pójdziesz za kulisy.
-Harry, ja chce tu zostać. Wiem-uniosłam rękę na znak, żeby nic nie mówił- Po prostu chcę pobyć trochę sama i wyjść. Tak ślicznie tu jest, porobię parę zdjęć, po oddycham świeżym powietrzem. Nie masz się o co martwić.
-Mam się o kogo martwić.
-Idź, ja pochodzę sobie po okolicy, porobię zdjęcia, a później jak będziesz chciał to pójdziemy razem co?
-Nie pójdę, zostanę tutaj z tobą.
-Harry...
-Emmo będę się o ciebie martwił.
-Nic mi nie będzie. Jak wolisz to zostanę w domu.
-I tak nie zostaniesz. Zrobisz swoje.
-No dobra. Fani będą zawiedzeni jak nie wystąpisz. Idź.
-Na pewno ?
-Na pewno. Idź.
-Co tak szybko chcesz się mnie pozbyć? Może nie...
Zaczęłam się śmiać.
-Wariat !
-Ja?
-A kto ? Na pewno nie ja.
Popatrzył na zegarek.
Rozległ się krzyk.
-Co się stało? - przestraszyłam się nie na żarty.
-Ohh. To Niall. Zaraz odjeżdżamy- popatrzył na mnie- Na pewno nie chcesz jechać ?
-Na pewno.
Pocałował mnie.
-Mhm. Jak by co to zadzwoń jak by sie coś działo albo jak będziesz chciała przyjechać.
-Dobrze.- po raz kolejny mnie pocałował i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
_________________________
WIEM CHCECIE MNIE UDUSIĆ !!!
Już się usprawiedliwiam.
Otóż po zakończeniu roku, byłam jak na szpilkach ponieważ nie wiedziałam czy przyjmą mnie do Liceum pierwszego wyboru. I do tego wyjazdy, brak weny i parę nie przespanych nocy ( wolicie nie wiedzieć co robiłam) bez skojarzeń! Spotkania z przyjaciółmi i rozmawiania z nimi do później nocy. Uczczenie zakończenia roku i przyjęcia do LO sprawiły, że jestem HAPPY!
Tak wiec mam nadzieję, że nic nie będzie mi stało na przeszkodzie, żeby dalej pisać.
No to ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA !!!
Pozdrawiam serdecznie,
Emma xx
poniedziałek, 25 czerwca 2012
Rozdział 34
-Gdzie jesteśmy ?-powiedziałam. Miałam oczy zasłonięte szalikiem Liama. Od dłuższego czasu jechaliśmy samochodem. Nie miałam pojęcia gdzie jesteśmy, a dopiero gdzie się zatrzymamy.
-Zaraz będziemy na miejscu- powiedział, zatrzymaliśmy się i usłyszałam tylko trzask otwieranych i zamykanych drzwi. Po chwili byłam już na świeżym powietrzu.
Skręcaliśmy to w lewą to w prawą stronę, aż w końcu zatrzymaliśmy się.
Liam zdjął szalik i moim oczom ukazał się przepiękny widok.
Staliśmy na tarasie. A przed nami rozprzestrzeniał się wspaniały widok na wodospad. Woda wpływała do jeziorka robiąc piękny widok na kwiaty, które rosły wkoło niego.
-Jak tu pięknie-wyszeptałam.
-Nie było by tak pięknie gdyby nie było ciebie.
Zarumieniłam się. Chciałam odwrócić się ale dłonie Liama stanowczo mi na to nie pozwoliły.
-Lubię jak się rumienisz.- kciukami dotknął lekko policzków. Potem pocałował je i zatrzymał się patrząc na moje usta.
-Hm...- wymruczał tylko i pocałował mnie.
Najpierw lekko, jakby całował po raz pierwszy. Potem zachłanniej. Jego usta robiły wędrówkę to z szyi na usta.
Chciał, żebym się rozluźniła i po części udawało mu się.
-Nie myśl o tym wszystkim-powiedział, między pocałunkami.
-Dobrze wiesz, że nie mogę.
-Możesz Grace. Po prostu staraj się o tym nie myśleć, a ja się zajmę resztą.
Poddała się. Rozkoszowała się jego ciepłem, dotykiem rąk, przyśpieszonym oddechem.
Oderwał się.
-Chciałbym tu tak stać ale najpierw chcę, żebyś ze mną zatańczyła.
-Co? Przecież nie ma tu muzyki.- po moich słowach rozległ się śpiew.
Obróciłam się dookoła ale nie dostrzegłam nikogo.
-To tylko odtwarzacz.
-Skąd?
-Mam sporo znajomości. Ale dzięki nim mogę przy najmniej ciebie uszczęśliwić.
-Samo to, że jesteś ze mną powoduje, że jestem szczęśliwa.
-Nie sądzę.
-Czyżbyś wątpił w prawdziwość mych słów?-przymrużyłam oczy.
-Kochanie, jak mógłbym.
-Wiem, że chcesz mnie od tego wszystkiego odciągnąć...
-Więc daj mi tą szansę, Grace. Od dłuższego czasu nie robisz nic tylko siedzisz na werandzie czy parapecie i patrzysz się tępo w otaczające cie otoczenie. Nie chcę, żebyś była nieszczęśliwa.
-Ależ...
-Wiem jaka jest prawda Grace. Próbujesz uszczęśliwić innych ale zrób wreszcie coś co uszczęśliwi ciebie samą. Tak nie można żyć. Wiem, co się z tobą dzieję. A ta cała chora sytuacja doprowadza mnie do szału jak widzę, że ciągle jesteś przestraszona.- złapał mnie za ramię- Nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić. Nie pozwolę. Choćbym miał siedzieć całymi dniami pod twoim pokojem.
-Dlaczego pod? Przecież możesz siedzieć w nim.
Zaśmiał się, i mnie przytulił.
-Nie chcę, żebyś była wykończona przez tego drania.- powiedział masując mi plecy.- Choćbym miał prosić o pomoc zaufanych ludzi ( uśmiechnął się, nie wspomniał, że już to zrobił), doprowadzę do końca tą sytuację i w końcu będziemy mogli, żyć szczęśliwie jak para normalnych ludzi.
-Zapomniałeś? My nie jesteśmy normalni.
Odsunął się, śmiejąc. Po chwili wyciągnął rękę w moją stronę.
-Czy uczynisz mi ten zaszczyt?
Uśmiechnęłam się.
-Oczywiście- powiedziałam i podałam mu dłoń.
Tańczyliśmy spokojnie, przytuleni do siebie. Od czasu do czasu odsuwaliśmy się, tylko po to, żeby się pocałować.
Wiedziałam, że muszę jakoś zapomnieć o tej sytuacji. Przynajmniej na ten wieczór. Dla Liama.
Po skończonym tańcu usiedliśmy na ławeczce stojącej obok.
Oparta o ramię mężczyzny u boku, wsłuchałam się w szum wody spadającej do jeziorka.
-O czym myślisz?- spytał, całując moje włosy.
Od dłuższego czasu nie czułam się tak szczęśliwa. Nie sądziłam, że mogę zapomnieć o tej sprawie choćby na minutę. A mimo tego wszystkiego jest tutaj ze mną i sprawił, że zapomniałam- pomyślałam ale nie powiedziałam tych słów głośno.
-Myślałam, nad tym jak by to było mieszkać w takim miejscu.
Co dziennie widzieć otaczający nas świat. Mieszkać z ukochaną osobą.
-Tak. Tylko do tego dodałbym dzieci. Trójka starczy.
-Dwójka i jest okej.
-Trójka koniec i kropka.
Podniosłam się i popatrzyłam na niego uważnie.
-Dwójka. Nie zmienię swojej decyzji.
-Nie...
-O czym my gadamy. Przecież nie jesteśmy nawet zaręczeni- przerwałam mu.
-No niby tak- uśmiechnął się wymijająco.
-Co?
-Nie nic. Po prostu ja myślałem nad tym jak by wyglądało nasze życie. Razem.
-Ohh.- zmieszałam się. Nie sądziłam, że myślał o czymś takim. W ogóle nie znałam chłopaka, który by myślał o tym, żeby oświadczyć się dziewczynie, wziąć ślub i mieć dzieci. Zazwyczaj trafiałam na takich, których gówno obchodziło cokolwiek oprócz samego siebie-Zaskoczyłeś mnie.
-Tak?
-Tak.
- No dobra czas wstawać.
-Gdzieś się wybierasz?- spytałam i także się podniosłam.
-Chodź ze mną.
Wziął mnie za rękę i skierowaliśmy się w stronę wodospadu.
Jak się okazało była dróżka prowadząca za wodospad. Tak, że po lewej stronie była ściana wody, a po prawej wydrążona skała. Ktoś dobrze pomyślał bo stała tam także ławeczka dając tym samym romantyczny widok.
Usiedliśmy na ławeczce i chwilę tak milczeliśmy.
-Dziękuję, że mnie tu zabrałeś- powiedziałam i pocałowałam go w usta.
-Ja...
-Co?
-Chciałem ci coś powiedzieć- widać było, że się denerwuje.
-Co się stało?- Może chce mnie zostawić? Ma dosyć tego, że jakiś mężczyzna jest zainteresowany mną i chce mnie porwać. Ale te jego słowa. Przecież nie mógł kłamać. Chyba, że się zmienił.
Moje myśli wędrowały do najgorszych scenariuszy.
Liam wstał podszedł do ściany wody i stał przez kilka minut.
-Liam, możesz mi powiedzieć o co chodzi?
Odwrócił się i pocałował mnie w usta.
-Wiesz, że cię kocham ?
-Liam...
-Powiedz, że mnie kochasz.
-Oczywiście, że cię kocham.
-Mam nadzieję, że.. ohhh głupoty gadam.
-Możesz mi wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi?
-Już wyjaśniam.- sięgnął do kieszeni- Zaraz...
Patrząc mi w oczy uklęknął na jedno kolano i wyciągnął w moją stronę małe czerwone pudełeczko.
-Grace wiem, że to prawdopodobnie za wcześnie ale znamy się od tylu lat, kochamy się i chcemy być ze sobą, jesteś całym moim życiem.- przełknął- Grace Lily Morgan czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
Otworzył pudełeczko i moim oczom ukazał się srebrny pierścionek z małym oczkiem.
Patrzyłam osłupiała, ręką zasłoniłam usta. Nie mogłam wydusić żadnego słowa. On mówi poważnie. Naprawdę mi się oświadczył.
-Chyba oszalałeś.
-Jeżeli miłość jest szalona to tak oszalałem.
Po policzku spłynęła pojedyncza łza. Łza szczęścia.
Czekał na moją odpowiedź.
Ujęłam jego twarz w obie dłonie i pocałowałam delikatnie w same usta.
-Tak- wyszeptałam.
Zerwał się gwałtownie i porwał mnie w objęcia.
-Moja ukochana.- powiedział między pocałunkami. Wyniósł mnie na powietrze i pocałował.
-Kocham Cię Grace.- krzyknął na cały głos.-Moja najmilsza. Najsłodsza.
-Kocham Cię Liam- krzyknęłam w odpowiedzi. Słyszeliśmy jeszcze echo naszych słów.
Nikt nie mógł zepsuć tej chwili. Jak także nie mógł zepsuć naszej miłości.
Całowaliśmy się. Niebo nad nami rozświetlone przez tysiące gwiazd, oświetlało wszystko wokół nas dając niesamowity nastrój, gdy nakładał mi pierścionek.
_____________________
I jest następny.
Chciałam podziękować za wasze słowa wsparcia! Nie wiem co bym bez was zrobiła. Jesteście NAJLEPSI! ;** <3
Mam tylko nadzieję, że się spodoba. ;)
-Zaraz będziemy na miejscu- powiedział, zatrzymaliśmy się i usłyszałam tylko trzask otwieranych i zamykanych drzwi. Po chwili byłam już na świeżym powietrzu.
Skręcaliśmy to w lewą to w prawą stronę, aż w końcu zatrzymaliśmy się.
Liam zdjął szalik i moim oczom ukazał się przepiękny widok.
Staliśmy na tarasie. A przed nami rozprzestrzeniał się wspaniały widok na wodospad. Woda wpływała do jeziorka robiąc piękny widok na kwiaty, które rosły wkoło niego.
-Jak tu pięknie-wyszeptałam.
-Nie było by tak pięknie gdyby nie było ciebie.
Zarumieniłam się. Chciałam odwrócić się ale dłonie Liama stanowczo mi na to nie pozwoliły.
-Lubię jak się rumienisz.- kciukami dotknął lekko policzków. Potem pocałował je i zatrzymał się patrząc na moje usta.
-Hm...- wymruczał tylko i pocałował mnie.
Najpierw lekko, jakby całował po raz pierwszy. Potem zachłanniej. Jego usta robiły wędrówkę to z szyi na usta.
Chciał, żebym się rozluźniła i po części udawało mu się.
-Nie myśl o tym wszystkim-powiedział, między pocałunkami.
-Dobrze wiesz, że nie mogę.
-Możesz Grace. Po prostu staraj się o tym nie myśleć, a ja się zajmę resztą.
Poddała się. Rozkoszowała się jego ciepłem, dotykiem rąk, przyśpieszonym oddechem.
Oderwał się.
-Chciałbym tu tak stać ale najpierw chcę, żebyś ze mną zatańczyła.
-Co? Przecież nie ma tu muzyki.- po moich słowach rozległ się śpiew.
Obróciłam się dookoła ale nie dostrzegłam nikogo.
-To tylko odtwarzacz.
-Skąd?
-Mam sporo znajomości. Ale dzięki nim mogę przy najmniej ciebie uszczęśliwić.
-Samo to, że jesteś ze mną powoduje, że jestem szczęśliwa.
-Nie sądzę.
-Czyżbyś wątpił w prawdziwość mych słów?-przymrużyłam oczy.
-Kochanie, jak mógłbym.
-Wiem, że chcesz mnie od tego wszystkiego odciągnąć...
-Więc daj mi tą szansę, Grace. Od dłuższego czasu nie robisz nic tylko siedzisz na werandzie czy parapecie i patrzysz się tępo w otaczające cie otoczenie. Nie chcę, żebyś była nieszczęśliwa.
-Ależ...
-Wiem jaka jest prawda Grace. Próbujesz uszczęśliwić innych ale zrób wreszcie coś co uszczęśliwi ciebie samą. Tak nie można żyć. Wiem, co się z tobą dzieję. A ta cała chora sytuacja doprowadza mnie do szału jak widzę, że ciągle jesteś przestraszona.- złapał mnie za ramię- Nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić. Nie pozwolę. Choćbym miał siedzieć całymi dniami pod twoim pokojem.
-Dlaczego pod? Przecież możesz siedzieć w nim.
Zaśmiał się, i mnie przytulił.
-Nie chcę, żebyś była wykończona przez tego drania.- powiedział masując mi plecy.- Choćbym miał prosić o pomoc zaufanych ludzi ( uśmiechnął się, nie wspomniał, że już to zrobił), doprowadzę do końca tą sytuację i w końcu będziemy mogli, żyć szczęśliwie jak para normalnych ludzi.
-Zapomniałeś? My nie jesteśmy normalni.
Odsunął się, śmiejąc. Po chwili wyciągnął rękę w moją stronę.
-Czy uczynisz mi ten zaszczyt?
Uśmiechnęłam się.
-Oczywiście- powiedziałam i podałam mu dłoń.
Tańczyliśmy spokojnie, przytuleni do siebie. Od czasu do czasu odsuwaliśmy się, tylko po to, żeby się pocałować.
Wiedziałam, że muszę jakoś zapomnieć o tej sytuacji. Przynajmniej na ten wieczór. Dla Liama.
Po skończonym tańcu usiedliśmy na ławeczce stojącej obok.
Oparta o ramię mężczyzny u boku, wsłuchałam się w szum wody spadającej do jeziorka.
-O czym myślisz?- spytał, całując moje włosy.
Od dłuższego czasu nie czułam się tak szczęśliwa. Nie sądziłam, że mogę zapomnieć o tej sprawie choćby na minutę. A mimo tego wszystkiego jest tutaj ze mną i sprawił, że zapomniałam- pomyślałam ale nie powiedziałam tych słów głośno.
-Myślałam, nad tym jak by to było mieszkać w takim miejscu.
Co dziennie widzieć otaczający nas świat. Mieszkać z ukochaną osobą.
-Tak. Tylko do tego dodałbym dzieci. Trójka starczy.
-Dwójka i jest okej.
-Trójka koniec i kropka.
Podniosłam się i popatrzyłam na niego uważnie.
-Dwójka. Nie zmienię swojej decyzji.
-Nie...
-O czym my gadamy. Przecież nie jesteśmy nawet zaręczeni- przerwałam mu.
-No niby tak- uśmiechnął się wymijająco.
-Co?
-Nie nic. Po prostu ja myślałem nad tym jak by wyglądało nasze życie. Razem.
-Ohh.- zmieszałam się. Nie sądziłam, że myślał o czymś takim. W ogóle nie znałam chłopaka, który by myślał o tym, żeby oświadczyć się dziewczynie, wziąć ślub i mieć dzieci. Zazwyczaj trafiałam na takich, których gówno obchodziło cokolwiek oprócz samego siebie-Zaskoczyłeś mnie.
-Tak?
-Tak.
- No dobra czas wstawać.
-Gdzieś się wybierasz?- spytałam i także się podniosłam.
-Chodź ze mną.
Wziął mnie za rękę i skierowaliśmy się w stronę wodospadu.
Jak się okazało była dróżka prowadząca za wodospad. Tak, że po lewej stronie była ściana wody, a po prawej wydrążona skała. Ktoś dobrze pomyślał bo stała tam także ławeczka dając tym samym romantyczny widok.
Usiedliśmy na ławeczce i chwilę tak milczeliśmy.
-Dziękuję, że mnie tu zabrałeś- powiedziałam i pocałowałam go w usta.
-Ja...
-Co?
-Chciałem ci coś powiedzieć- widać było, że się denerwuje.
-Co się stało?- Może chce mnie zostawić? Ma dosyć tego, że jakiś mężczyzna jest zainteresowany mną i chce mnie porwać. Ale te jego słowa. Przecież nie mógł kłamać. Chyba, że się zmienił.
Moje myśli wędrowały do najgorszych scenariuszy.
Liam wstał podszedł do ściany wody i stał przez kilka minut.
-Liam, możesz mi powiedzieć o co chodzi?
Odwrócił się i pocałował mnie w usta.
-Wiesz, że cię kocham ?
-Liam...
-Powiedz, że mnie kochasz.
-Oczywiście, że cię kocham.
-Mam nadzieję, że.. ohhh głupoty gadam.
-Możesz mi wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi?
-Już wyjaśniam.- sięgnął do kieszeni- Zaraz...
Patrząc mi w oczy uklęknął na jedno kolano i wyciągnął w moją stronę małe czerwone pudełeczko.
-Grace wiem, że to prawdopodobnie za wcześnie ale znamy się od tylu lat, kochamy się i chcemy być ze sobą, jesteś całym moim życiem.- przełknął- Grace Lily Morgan czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
Otworzył pudełeczko i moim oczom ukazał się srebrny pierścionek z małym oczkiem.
Patrzyłam osłupiała, ręką zasłoniłam usta. Nie mogłam wydusić żadnego słowa. On mówi poważnie. Naprawdę mi się oświadczył.
-Chyba oszalałeś.
-Jeżeli miłość jest szalona to tak oszalałem.
Po policzku spłynęła pojedyncza łza. Łza szczęścia.
Czekał na moją odpowiedź.
Ujęłam jego twarz w obie dłonie i pocałowałam delikatnie w same usta.
-Tak- wyszeptałam.
Zerwał się gwałtownie i porwał mnie w objęcia.
-Moja ukochana.- powiedział między pocałunkami. Wyniósł mnie na powietrze i pocałował.
-Kocham Cię Grace.- krzyknął na cały głos.-Moja najmilsza. Najsłodsza.
-Kocham Cię Liam- krzyknęłam w odpowiedzi. Słyszeliśmy jeszcze echo naszych słów.
Nikt nie mógł zepsuć tej chwili. Jak także nie mógł zepsuć naszej miłości.
Całowaliśmy się. Niebo nad nami rozświetlone przez tysiące gwiazd, oświetlało wszystko wokół nas dając niesamowity nastrój, gdy nakładał mi pierścionek.
_____________________
I jest następny.
Chciałam podziękować za wasze słowa wsparcia! Nie wiem co bym bez was zrobiła. Jesteście NAJLEPSI! ;** <3
Mam tylko nadzieję, że się spodoba. ;)
sobota, 23 czerwca 2012
Rozdział 33
Nadal nie mogłam uwierzyć, że Harry wyszedł. Próbowałam sobie wmówić, że musiał wyjść. Że to nie było przeze mnie. Myślenie głupiego. A jak.. Nie, nawet nie myśl o tym. Chcę stąd wyjść. Muszę. Ja się tu dusze. Chciałabym wreszcie po oddychać świeżym powietrzem. Powąchać kwiatki. Słyszeć szum drzew. Wiatr który rozwiewając plącze mi włosy.
Chciałabym poczuć się jak w domu. W Polsce. Tam jest mój dom. Tam się czuje najlepiej. Mimo iż Anglia i Irlandia są państwami, które zawsze będę kochała. Ale to w Polsce się urodziłam, tam mam kochanych przyjaciół i najlepszą rodzinę. Muszę tam pojechać.
Ile to już czasu się z nimi nie widziałam. Rok? Nie, przecież zawsze jestem u nich na święta. Ohh. Pamiętam ostatnie wariactwa mojej mamy. Upiekła dla nas masę dań. A jej ciasta jak zwykle były przepyszne. Nigdy nikt nie dorównał mojej mamie. A tatko siedział na fotelu i uśmiechał się do swojej żony z błyskiem w oczach. Mimo tylu lat kochali się z dnia na dzień coraz bardziej. Zawsze miał zwariowane pomysły, a mama patrzyła na niego z pobłażaniem. Moja siostra śmiała się z dowcipów taty, tak, była taka sama jak tata. A ślub? Był przepiękny. Jessica wyszła za przystojnego prawnika, mają teraz dwójkę dzieci. Pamiętam małą Julię, trzymaną przeze mnie na rękach. Po mamie odziedziczyła niebieskie oczy, a po tacie dołeczki w policzkach. Miała także śliczne brązowe loczki. Wyglądała jak księżniczka. Śmiała się cały czas, a jej piękna na co dzień buzia była pomazana czekoladą, którą dostała od cioci. Jej brat za to starszy o 4 lata był poważny. Miał błąd włosy ścięte króciutko do wysokości uszu, jego uśmiech był powalający. Na pewno jak podrośnie będzie przystojnym nastolatkiem. Będzie łamał serca dziewczyn, jak to zrobi to mu przemówię do rozsądku. Teraz jest ślicznym chłopakiem, a do tego jak bardzo lubi się uczyć.
Na każdym kroku rozpieszczamy ich na co Jess i Joe nie bardzo są z tego zadowoleni ale ostatnio nie powiedzieli o tym ani słowa. Wiedzą, że babcia i dziadek chcą jak najlepiej dla swoich wnuków, także ciocia, a ponieważ rzadko się widzimy to w końcu przestali rzucać nam pełne dezaprobaty spojrzenia.
Ostatnie święta jak mówiłam były wyjątkowe. W pełnym miłości, szczęścia i radości domku położonym nad morzem. Stęskniłam się tak bardzo za nimi, iż postanowiłam, że pojadę do nich zaraz po trasie koncertowej z Harrym, o ile będzie jeszcze chciał ze mną jechać. Albo pojadę choćby teraz. Na samą myśl, że mielibyśmy się rozstać łzy pojawiły się w oczach.
Nie będę płakać, pomyślałam zaciskając żeby, aż do bólu.
Musze być silna. Tak jak wcześniej.
-Może podać pani coś przeciwbólowego? Nie wygląda pani za dobrze-z zamyślenia wyrwał mnie głos pielęgniarki, uśmiechając się serdecznie.
-Nie dziękuję- powiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.
-Może jednak?
-Nie, na prawdę. Dziękuję.- widząc, że pielęgniarka zrobiła krok w stronę pokoju obok, krzyknęłam- Proszę panią, mogłaby pani zawołać lekarza?
-Zaraz zawołam.
Odeszła zostawiając mnie samą. Jak zwykle sama pomyślałam.
Chwilę później przyszedł lekarz.
-Co się dzieję?
-Chciałabym się spytać czy mogłabym wypisać się na żądanie.
-Emmo, to nie jest najlepszy moment.
-Wiem, Will ale nie mogę już tu siedzieć. Ja zwariuję.
-A gdzie ci się tak śpieszy?
-Will, chciałabym wyjść stąd jak najszybciej. Jak z moim zdrowiem? Mogłabym już wyjść?
-Nie widzę, żadnych przeszkód, żebyś miała tu zostać. Ale prawda jest taka, że najlepiej by było gdybyś jeszcze poleżała. Mimo iż, nic poważnego ci nie szkodzi, podczas chodzenia mogą cię niektóre miejsca jeszcze boleć.
-Dobrze, to gdybym chciała mogę stąd wyjść nawet dzisiaj?
Will, westchnął, poprawiając okulary.
-Tak.
-Dziękuję.
-Tylko Emmo, uważaj na siebie.
-Dziękuję za wszystko Will.
-Nie ma za co. W końcu po to tu jestem.
Wyszedł, a ja powoli wstałam, potłuczony prawy bok trochę mnie bolał ale dało się wytrzymać. Ruszyłam do łazienki się przebrać. Nałożyłam luźny t-shirt z nadrukiem "I <3 UK" i czerwone spodnie rybaczki. Uczesałam się i wyszłam, po drodze zebrałam wszystkie rzeczy i wrzuciłam do plecaka, którą zostawili mi chłopaki.
Zostało mi parę rzeczy do spakowania, więc krążyłam po pokoju w tą i z powrotem.
-Co ty robisz?- odezwał się głos a ja mimowolnie podskoczyłam.
-Nie widzisz? Pakuje się.
-Przecież miałaś zostać jeszcze w szpitalu.
-Zmieniłam zdanie- nie odrywając wzroku od walizki, pakowałam rzeczy.
-Co?
-Otóż to Harry. Nie rozumiem tego wszystkiego. Myślałam, że sobie ufamy, a tu wyskakujesz z zazdrością i myślisz, że cały świat kręci się wokół Ciebie? Jak mogłeś pomyśleć, że ja wracam do Nathana?
-Emmo, przyznam, że na początku byłem trochę zazdrosny bo boję się co będzie z tobą.. ze mną... z nami. Nie mógłbym znieść myśli, że mogłabyś ode mnie odejść. Nie przeżyłbym tego.
-Potrzebowałam ciebie Harry w tej właśnie chwili, a ty po prostu tak wyszedłeś.
-Przyznam to wszystko moja wina ale nawet Liam...
-CO? I ty jeszcze w to wszystko wpakowałeś Liama?
-No... dobra, przyjechał i..
-Nie chcę tego słuchać Harry.
-Kochanie...- podszedł do mnie ale go odepchnęłam.
-Wiesz co ? Będę tu tylko ze względu na Grace. Ona nas potrzebuje ale później jadę do Polski.
-Co? Dlaczego? Przecież...
-Stęskniłam się za rodziną Harry. Miałam nadzieję, że ze mną pojedziesz. I nadal mam taką nadzieję, ale nie mam pojęcia jak mi udowodnisz, że mi jeszcze ufasz.
-Ależ ja ci ufam. Em Jak bym mógł.
-Nie ufasz mi Harry. Myślałeś, że wrócę do Natha, a naprawdę możesz mi nie wierzyć jak tylko chcesz ale ja kocham tylko ciebie Harry i to się nie zmieni.
Ruszyłam do drzwi.
-Em nie idź, proszę.- podszedł i przytulił mnie do siebie.- Tak się o ciebie boje. Boje się, że może ci się coś znowu stać, a ja głupi wyszedłem tak po prostu ze szpitala, z głupiej zazdrości. Błagam Em wybacz mi. Daj mi trochę czasu. Muszę się przyzwyczaić do tej sytuacji. To co się zdarzyło zmieniło choćby w części nasze życie. Nathana też. Tobie ufam tylko jemu jeszcze nie. Nie znałem go wcześniej. Uratował ci życie mi po części też bo nie przeżyłbym bez ciebie. A te chwilę, kiedy nie ma cię przy mnie są koszmarną udręką. Jesteś dla mnie wszystkim Emmo, wszystkim.
-Harry... Myślisz, że mi też jest łatwo? Paparazzi kryją się za każdym rogiem. Twoi fani, którzy piszą, że mnie kochają, chociaż wiem, że to nie prawda. Gdyby nie ty nigdy nie napisaliby mi czegoś takiego. Chociaż muszę przyznać, że to jest strasznie miłe. Są także antyfani i strony, które oczerniają mnie za każdym razem. A jeszcze ty wyskakujesz z zazdrością. Wiem, że to będzie nam towarzyszyło przez długi czas i muszę się do takiego życia przyzwyczaić. Ale nie zniosę tego, że mi nie ufasz. Mogę znieść wszystko z Tobą. Ale gdy ciebie przy mnie nie będzie po prostu będę musiała odejść.
-Em.
-Nie odejdę. Dopóki wiem, że mnie kochasz, nie odejdę. Jak mogłabym? Moja miłość do ciebie jest silniejsza ode mnie.
-Kocham cię, tak bardzo cię kocham- miał moją twarz w swoich dłoniach.
Po moich policzkach płynęły łzy. Niektórzy by sądzili: Po co ja płaczę? Przecież powinnam się cieszyć. Płakałam ze szczęścia. Nie ważna dla mnie była przeszłość liczyła się przyszłość. Tu i teraz z ukochanym mężczyzną u boku. Nigdy nie sądziłam, że ktoś mnie aż tak bardzo pokocha. Nie ważne były kłótnie. Nie ważne co było wcześniej. Nie liczyło się nic oprócz nas. Łzy nie są oznaką słabości. Nigdy tak nie sądziłam. I sądzić nie będę. Łzy są oznaką człowieczeństwa. Oglądając filmy napotkałam się na zakończenia smutne i szczęśliwe i w obu przypadkach płaczę jak małe dziecko. Lecz dopiero gdy poznałam Harrego moje życie uległo zmianie. Większość ludzi mówi, że są zakochani. Kiedyś byłam jedną z nich i dopiero przez poznanie tej jednej jedynej osoby zrozumiałam co to prawdziwa miłość. Bez niego dni wyglądały by blado, nijako. Z nim wszystko rozkwita. Nie jesteśmy doskonali, każdy ma chwile słabości, smutku, cierpienia, a nawet zazdrości i jeżeli się tą osobę kocha trzeba wybaczyć, choć czasem to naprawdę trudne.
Kciukami ścierał łzy płynące szybko po policzkach.
-Kocham Cię.-powiedziałam z uśmiechem na ustach.- Kocham, kocham...
Wziął mnie na ręce, posadził na kanapie i długo mi się przyglądał.
Nie potrzebowaliśmy słów. Potrzebowaliśmy siebie. Długo siedzieliśmy na kanapie, aż w końcu nie wiadomo kiedy, zasnęliśmy.
__________________________________
Wiem, zawiodłam na całej linii ;(
Nie powinnam w ogóle pisać....
Ten rozdział jest do ....
A ja w rozsypce.
Emma, xx
W ogóle po co ja piszę ?
Jestem do bani -.-
Chciałabym poczuć się jak w domu. W Polsce. Tam jest mój dom. Tam się czuje najlepiej. Mimo iż Anglia i Irlandia są państwami, które zawsze będę kochała. Ale to w Polsce się urodziłam, tam mam kochanych przyjaciół i najlepszą rodzinę. Muszę tam pojechać.
Ile to już czasu się z nimi nie widziałam. Rok? Nie, przecież zawsze jestem u nich na święta. Ohh. Pamiętam ostatnie wariactwa mojej mamy. Upiekła dla nas masę dań. A jej ciasta jak zwykle były przepyszne. Nigdy nikt nie dorównał mojej mamie. A tatko siedział na fotelu i uśmiechał się do swojej żony z błyskiem w oczach. Mimo tylu lat kochali się z dnia na dzień coraz bardziej. Zawsze miał zwariowane pomysły, a mama patrzyła na niego z pobłażaniem. Moja siostra śmiała się z dowcipów taty, tak, była taka sama jak tata. A ślub? Był przepiękny. Jessica wyszła za przystojnego prawnika, mają teraz dwójkę dzieci. Pamiętam małą Julię, trzymaną przeze mnie na rękach. Po mamie odziedziczyła niebieskie oczy, a po tacie dołeczki w policzkach. Miała także śliczne brązowe loczki. Wyglądała jak księżniczka. Śmiała się cały czas, a jej piękna na co dzień buzia była pomazana czekoladą, którą dostała od cioci. Jej brat za to starszy o 4 lata był poważny. Miał błąd włosy ścięte króciutko do wysokości uszu, jego uśmiech był powalający. Na pewno jak podrośnie będzie przystojnym nastolatkiem. Będzie łamał serca dziewczyn, jak to zrobi to mu przemówię do rozsądku. Teraz jest ślicznym chłopakiem, a do tego jak bardzo lubi się uczyć.
Na każdym kroku rozpieszczamy ich na co Jess i Joe nie bardzo są z tego zadowoleni ale ostatnio nie powiedzieli o tym ani słowa. Wiedzą, że babcia i dziadek chcą jak najlepiej dla swoich wnuków, także ciocia, a ponieważ rzadko się widzimy to w końcu przestali rzucać nam pełne dezaprobaty spojrzenia.
Ostatnie święta jak mówiłam były wyjątkowe. W pełnym miłości, szczęścia i radości domku położonym nad morzem. Stęskniłam się tak bardzo za nimi, iż postanowiłam, że pojadę do nich zaraz po trasie koncertowej z Harrym, o ile będzie jeszcze chciał ze mną jechać. Albo pojadę choćby teraz. Na samą myśl, że mielibyśmy się rozstać łzy pojawiły się w oczach.
Nie będę płakać, pomyślałam zaciskając żeby, aż do bólu.
Musze być silna. Tak jak wcześniej.
-Może podać pani coś przeciwbólowego? Nie wygląda pani za dobrze-z zamyślenia wyrwał mnie głos pielęgniarki, uśmiechając się serdecznie.
-Nie dziękuję- powiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.
-Może jednak?
-Nie, na prawdę. Dziękuję.- widząc, że pielęgniarka zrobiła krok w stronę pokoju obok, krzyknęłam- Proszę panią, mogłaby pani zawołać lekarza?
-Zaraz zawołam.
Odeszła zostawiając mnie samą. Jak zwykle sama pomyślałam.
Chwilę później przyszedł lekarz.
-Co się dzieję?
-Chciałabym się spytać czy mogłabym wypisać się na żądanie.
-Emmo, to nie jest najlepszy moment.
-Wiem, Will ale nie mogę już tu siedzieć. Ja zwariuję.
-A gdzie ci się tak śpieszy?
-Will, chciałabym wyjść stąd jak najszybciej. Jak z moim zdrowiem? Mogłabym już wyjść?
-Nie widzę, żadnych przeszkód, żebyś miała tu zostać. Ale prawda jest taka, że najlepiej by było gdybyś jeszcze poleżała. Mimo iż, nic poważnego ci nie szkodzi, podczas chodzenia mogą cię niektóre miejsca jeszcze boleć.
-Dobrze, to gdybym chciała mogę stąd wyjść nawet dzisiaj?
Will, westchnął, poprawiając okulary.
-Tak.
-Dziękuję.
-Tylko Emmo, uważaj na siebie.
-Dziękuję za wszystko Will.
-Nie ma za co. W końcu po to tu jestem.
Wyszedł, a ja powoli wstałam, potłuczony prawy bok trochę mnie bolał ale dało się wytrzymać. Ruszyłam do łazienki się przebrać. Nałożyłam luźny t-shirt z nadrukiem "I <3 UK" i czerwone spodnie rybaczki. Uczesałam się i wyszłam, po drodze zebrałam wszystkie rzeczy i wrzuciłam do plecaka, którą zostawili mi chłopaki.
Zostało mi parę rzeczy do spakowania, więc krążyłam po pokoju w tą i z powrotem.
-Co ty robisz?- odezwał się głos a ja mimowolnie podskoczyłam.
-Nie widzisz? Pakuje się.
-Przecież miałaś zostać jeszcze w szpitalu.
-Zmieniłam zdanie- nie odrywając wzroku od walizki, pakowałam rzeczy.
-Co?
-Otóż to Harry. Nie rozumiem tego wszystkiego. Myślałam, że sobie ufamy, a tu wyskakujesz z zazdrością i myślisz, że cały świat kręci się wokół Ciebie? Jak mogłeś pomyśleć, że ja wracam do Nathana?
-Emmo, przyznam, że na początku byłem trochę zazdrosny bo boję się co będzie z tobą.. ze mną... z nami. Nie mógłbym znieść myśli, że mogłabyś ode mnie odejść. Nie przeżyłbym tego.
-Potrzebowałam ciebie Harry w tej właśnie chwili, a ty po prostu tak wyszedłeś.
-Przyznam to wszystko moja wina ale nawet Liam...
-CO? I ty jeszcze w to wszystko wpakowałeś Liama?
-No... dobra, przyjechał i..
-Nie chcę tego słuchać Harry.
-Kochanie...- podszedł do mnie ale go odepchnęłam.
-Wiesz co ? Będę tu tylko ze względu na Grace. Ona nas potrzebuje ale później jadę do Polski.
-Co? Dlaczego? Przecież...
-Stęskniłam się za rodziną Harry. Miałam nadzieję, że ze mną pojedziesz. I nadal mam taką nadzieję, ale nie mam pojęcia jak mi udowodnisz, że mi jeszcze ufasz.
-Ależ ja ci ufam. Em Jak bym mógł.
-Nie ufasz mi Harry. Myślałeś, że wrócę do Natha, a naprawdę możesz mi nie wierzyć jak tylko chcesz ale ja kocham tylko ciebie Harry i to się nie zmieni.
Ruszyłam do drzwi.
-Em nie idź, proszę.- podszedł i przytulił mnie do siebie.- Tak się o ciebie boje. Boje się, że może ci się coś znowu stać, a ja głupi wyszedłem tak po prostu ze szpitala, z głupiej zazdrości. Błagam Em wybacz mi. Daj mi trochę czasu. Muszę się przyzwyczaić do tej sytuacji. To co się zdarzyło zmieniło choćby w części nasze życie. Nathana też. Tobie ufam tylko jemu jeszcze nie. Nie znałem go wcześniej. Uratował ci życie mi po części też bo nie przeżyłbym bez ciebie. A te chwilę, kiedy nie ma cię przy mnie są koszmarną udręką. Jesteś dla mnie wszystkim Emmo, wszystkim.
-Harry... Myślisz, że mi też jest łatwo? Paparazzi kryją się za każdym rogiem. Twoi fani, którzy piszą, że mnie kochają, chociaż wiem, że to nie prawda. Gdyby nie ty nigdy nie napisaliby mi czegoś takiego. Chociaż muszę przyznać, że to jest strasznie miłe. Są także antyfani i strony, które oczerniają mnie za każdym razem. A jeszcze ty wyskakujesz z zazdrością. Wiem, że to będzie nam towarzyszyło przez długi czas i muszę się do takiego życia przyzwyczaić. Ale nie zniosę tego, że mi nie ufasz. Mogę znieść wszystko z Tobą. Ale gdy ciebie przy mnie nie będzie po prostu będę musiała odejść.
-Em.
-Nie odejdę. Dopóki wiem, że mnie kochasz, nie odejdę. Jak mogłabym? Moja miłość do ciebie jest silniejsza ode mnie.
-Kocham cię, tak bardzo cię kocham- miał moją twarz w swoich dłoniach.
Po moich policzkach płynęły łzy. Niektórzy by sądzili: Po co ja płaczę? Przecież powinnam się cieszyć. Płakałam ze szczęścia. Nie ważna dla mnie była przeszłość liczyła się przyszłość. Tu i teraz z ukochanym mężczyzną u boku. Nigdy nie sądziłam, że ktoś mnie aż tak bardzo pokocha. Nie ważne były kłótnie. Nie ważne co było wcześniej. Nie liczyło się nic oprócz nas. Łzy nie są oznaką słabości. Nigdy tak nie sądziłam. I sądzić nie będę. Łzy są oznaką człowieczeństwa. Oglądając filmy napotkałam się na zakończenia smutne i szczęśliwe i w obu przypadkach płaczę jak małe dziecko. Lecz dopiero gdy poznałam Harrego moje życie uległo zmianie. Większość ludzi mówi, że są zakochani. Kiedyś byłam jedną z nich i dopiero przez poznanie tej jednej jedynej osoby zrozumiałam co to prawdziwa miłość. Bez niego dni wyglądały by blado, nijako. Z nim wszystko rozkwita. Nie jesteśmy doskonali, każdy ma chwile słabości, smutku, cierpienia, a nawet zazdrości i jeżeli się tą osobę kocha trzeba wybaczyć, choć czasem to naprawdę trudne.
Kciukami ścierał łzy płynące szybko po policzkach.
-Kocham Cię.-powiedziałam z uśmiechem na ustach.- Kocham, kocham...
Wziął mnie na ręce, posadził na kanapie i długo mi się przyglądał.
Nie potrzebowaliśmy słów. Potrzebowaliśmy siebie. Długo siedzieliśmy na kanapie, aż w końcu nie wiadomo kiedy, zasnęliśmy.
__________________________________
Wiem, zawiodłam na całej linii ;(
Nie powinnam w ogóle pisać....
Ten rozdział jest do ....
A ja w rozsypce.
Emma, xx
W ogóle po co ja piszę ?
Jestem do bani -.-
środa, 20 czerwca 2012
Rozdział 32
W takiej pozie zastał ich Harry. Mimo iż wiedział, że oni są tylko przyjaciółmi, poczuł ukłucie zazdrości.
-Hej.- powiedział, gdy odsunęli się od siebie zobaczył na twarzy Emmy łzy.- Co się stało?
-Nathan możesz na chwilę nas zostawić?
-Jasne.
-Możesz mi powiedzieć o co to całe zamieszanie?- powiedział obawiając się najgorszego.
-Już ci mówię- streściła całą rozmowę z przyjaciółką Nathana i także jej z nim- Okazało się, że nie było tak jak mówił Nat.
-I co zamierzasz z tym zrobić?
-Ja? A co niby mam z tym robić?- i wtedy zobaczyła jego minę- Ty myślisz, że ja do niego wrócę, tak?
-Nie... po prostu... No dobra, masz rację.
-Harry... Jak możesz tak myśleć po tym wszystkim co razem przeszliśmy.
-Przepraszam.- wstał- Musze iść. Wrócę za parę godzin- powiedział, pocałował Emmę w czoło i wyszedł.
*Perspektywa Liama i Grace*
Siedziałem z Grace w domku i oglądaliśmy jakiś nudny film w telewizorze. Grace położyła się na moich kolanach i zamknęła oczy.
Pocałowałem ją na co ona się uśmiechnęła.
-Mmm. Pomyśleć, że jeszcze parę miesięcy temu tego nie robiłam. Po prostu teraz nie mogę się od ciebie odciągnąć.
-I kto to mówi.- powiedziałem i pocałowałem ją po raz drugi.
Teraz byłem nad nią i ją całowałem, myśląc, że teraz nic nam nie przeszkodzi, zrzuciłem bluzkę.
Zadzwonił telefon. Nie odrywając się od niej całowałem nadal.
-Odbierz- powiedziała Grace po trzecim połączeniu- Może to coś ważnego.
-Nic nie jest ważniejszego od Ciebie, skarbie.
-Może coś z Emmą.- podsunęła. Westchnąłem.
Patrząc na nią odebrałem telefon.
-Halo?- powiedziałem, bawiąc się włosami Grace.
-Liam, przepraszam, że przeszkadzam ale miałbyś chwilę? Błagam, to ważne.-odezwał się Harry, zdenerwowanym głosem.
-Uspokój się Harry spokojnie. Powiedz, coś z Emmą?
-Nie. Tak. Liam przyjedź do mnie muszę z tobą porozmawiać.
-Dobra zaraz będę.
Pocałowałem Grace i wstałem.
-Musze iść. Coś się stało. Harry nie chciał mi nic powiedzieć ale był nieźle zdenerwowany.
-Pojechać z tobą?-spytała.
-Nie, dam sobie radę. Jak by co to zadzwonię.
Założyłem kurtkę i po chwili byłem w samochodzie.
Po 10 minutach byłem pod szpitalem. Nie widząc Harrego, skierowałem się do wejścia. Nagle ktoś złapał mnie za rękę.
-Harry.- powiedziałem patrząc na niego. Widać po nim, że coś było nie tak.
-Chodź-skierowaliśmy się do parku.
-Mów wreszcie o co chodzi.
-Dzisiaj była u Emmy przyjaciółka Nathana.Powiedziała jak było naprawdę. On nas oszukał.
-Zaraz. Harry uspokój się to nic ci nie da jak będziesz zdenerwowany.
-Otóż- streścił całą sytuację.
-O cholera.- powiedziałem.- A co na to Emma.
-Nic. Powiedziała, że teraz jest ze mną.
-A ty co zrobiłeś ?
-Powiedziałem jej, że muszę iść.
-CO? Harry ty naprawdę mówisz serio? Rozumiem, że można być zazdrosnym ale, żeby tak od razu wyjść? Wiesz co ? Zamiast wspierać ją ty robisz wszystko, żeby nie urazić swojej męskiej dumy. Opanuj się chłopie.
Nathan nie zabierze ci dziewczyny sprzed nosa. Ona cię kocha. Czy ty w końcu to zrozumiesz? Czy mam ci tak po prostu skopać tyłek?
-Dobra, może nie potrzebnie wtedy tak zareagowałem ale zrozum mnie Liam ja....
-Harry rozumiem, że można być zazdrosnym ale ona ci to wszystko powiedziała i idę o zakład, że poczułaby się lepiej gdybyś ją wspierał. Szczególnie, że jest w szpitalu. A Nathan może teraz u niej być.-ostatnie zdanie powiedziałem specjalnie. Widać z dobrym skutkiem.
-Co? Nie. Ja... ja...
-Idź chłopie i ją przeproś.
Pognał do szpitala.
Wracając do domu Liam nie zauważył, że mężczyzna w czarnym bmw przygląda mu się z uśmiechem na ustach. Tym razem nie ma go, gdy Grace potrzebuje wsparcia. Nie będzie jego, gdy on ją stąd zabierze.
-Gdzie jesteś, skarbie.-krzyknął Liam, usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
Mimowolnie drgnęłam.
Chwilę później Liam był w pokoju. Gdy jego wzrok skierował się w moją stronę, z jego twarzy znikł uśmiech na widok listu trzymanego w moich rękach.
Podszedł i wziął list. W mojej głowie nadal brzmiały te słowa:
-To...
-Liam. Nie zaczynaj.
-Chodź tu do mnie.- powiedział i przytulił mnie- Gdzie go znalazłaś?
-W ogrodzie. Byłam tam tylko przez chwilę. Leżałam na hamaku, i na chwilę wyszłam, żeby zacząć pisać, gdy wróciłam z laptopem, list już tam był.
Ten cholerny dupek był tak blisko niej- pomyślał ze złością. Musi się uspokoić. Muszę logicznie myśleć. Nie pozwolę, żeby jej się coś stało. Po prostu do tego nie dopuszczę. Za bardzo ją kocham, żeby pozwolić jej odejść po raz drugi.
Trzeba ją odciągnąć od tego wszystkiego.
-Ubieraj się.
-Co?- powiedziałam zaskoczona.
-Nałóż coś ciepłego. Zabieram cię gdzieś.
-Liam, jeżeli myślisz, że pod wpływem tego idioty ja wyjadę to się grubo mylisz.
-Skarbie, zabieram cię na randkę. Wiem, że nie tak powinienem cię zaprosić na nią ale ten list kompletnie wytrącił mnie z równowagi. Nie byliśmy na spotkaniu tylko we dwoje, a chciałem nadrobić ten stracony czas.
-Ohh...-tylko tyle zdołałam wydusić. Zaskoczył mnie. Zresztą zaskakiwał cały czas.
-No to? Jak? zgadzasz się?
-A mam inne wyjście.?
-Nie, nie masz- zaczął się śmiać.
-Idę, już idę.
Upewniwszy się, że Grace jest w drugim pokoju i wykręciłem numer.
Po drugiej stronie odezwał się dobrze mi znany męski głos.
-I jak masz już wszystko?-spytałem.
-Tak.
-Jaki samochód?
-Czarne bmw.
-Już czas.- powiedziałem i rozłączyłem się.
____________________________________
Wiem i przepraszam, że nie dodałam wczoraj rozdziału ale koszmarnie się czułam.
Mam nadzieję, że nie będę musiała przekładać kolejnych rozdziałów o parę dni. Postaram się jak tylko będę mogła, dodawać systematycznie.
Pozdrawiam i jeszcze raz bardzo przepraszam,
Emma, xoxo
-Hej.- powiedział, gdy odsunęli się od siebie zobaczył na twarzy Emmy łzy.- Co się stało?
-Nathan możesz na chwilę nas zostawić?
-Jasne.
-Możesz mi powiedzieć o co to całe zamieszanie?- powiedział obawiając się najgorszego.
-Już ci mówię- streściła całą rozmowę z przyjaciółką Nathana i także jej z nim- Okazało się, że nie było tak jak mówił Nat.
-I co zamierzasz z tym zrobić?
-Ja? A co niby mam z tym robić?- i wtedy zobaczyła jego minę- Ty myślisz, że ja do niego wrócę, tak?
-Nie... po prostu... No dobra, masz rację.
-Harry... Jak możesz tak myśleć po tym wszystkim co razem przeszliśmy.
-Przepraszam.- wstał- Musze iść. Wrócę za parę godzin- powiedział, pocałował Emmę w czoło i wyszedł.
*Perspektywa Liama i Grace*
Siedziałem z Grace w domku i oglądaliśmy jakiś nudny film w telewizorze. Grace położyła się na moich kolanach i zamknęła oczy.
Pocałowałem ją na co ona się uśmiechnęła.
-Mmm. Pomyśleć, że jeszcze parę miesięcy temu tego nie robiłam. Po prostu teraz nie mogę się od ciebie odciągnąć.
-I kto to mówi.- powiedziałem i pocałowałem ją po raz drugi.
Teraz byłem nad nią i ją całowałem, myśląc, że teraz nic nam nie przeszkodzi, zrzuciłem bluzkę.
Zadzwonił telefon. Nie odrywając się od niej całowałem nadal.
-Odbierz- powiedziała Grace po trzecim połączeniu- Może to coś ważnego.
-Nic nie jest ważniejszego od Ciebie, skarbie.
-Może coś z Emmą.- podsunęła. Westchnąłem.
Patrząc na nią odebrałem telefon.
-Halo?- powiedziałem, bawiąc się włosami Grace.
-Liam, przepraszam, że przeszkadzam ale miałbyś chwilę? Błagam, to ważne.-odezwał się Harry, zdenerwowanym głosem.
-Uspokój się Harry spokojnie. Powiedz, coś z Emmą?
-Nie. Tak. Liam przyjedź do mnie muszę z tobą porozmawiać.
-Dobra zaraz będę.
Pocałowałem Grace i wstałem.
-Musze iść. Coś się stało. Harry nie chciał mi nic powiedzieć ale był nieźle zdenerwowany.
-Pojechać z tobą?-spytała.
-Nie, dam sobie radę. Jak by co to zadzwonię.
Założyłem kurtkę i po chwili byłem w samochodzie.
Po 10 minutach byłem pod szpitalem. Nie widząc Harrego, skierowałem się do wejścia. Nagle ktoś złapał mnie za rękę.
-Harry.- powiedziałem patrząc na niego. Widać po nim, że coś było nie tak.
-Chodź-skierowaliśmy się do parku.
-Mów wreszcie o co chodzi.
-Dzisiaj była u Emmy przyjaciółka Nathana.Powiedziała jak było naprawdę. On nas oszukał.
-Zaraz. Harry uspokój się to nic ci nie da jak będziesz zdenerwowany.
-Otóż- streścił całą sytuację.
-O cholera.- powiedziałem.- A co na to Emma.
-Nic. Powiedziała, że teraz jest ze mną.
-A ty co zrobiłeś ?
-Powiedziałem jej, że muszę iść.
-CO? Harry ty naprawdę mówisz serio? Rozumiem, że można być zazdrosnym ale, żeby tak od razu wyjść? Wiesz co ? Zamiast wspierać ją ty robisz wszystko, żeby nie urazić swojej męskiej dumy. Opanuj się chłopie.
Nathan nie zabierze ci dziewczyny sprzed nosa. Ona cię kocha. Czy ty w końcu to zrozumiesz? Czy mam ci tak po prostu skopać tyłek?
-Dobra, może nie potrzebnie wtedy tak zareagowałem ale zrozum mnie Liam ja....
-Harry rozumiem, że można być zazdrosnym ale ona ci to wszystko powiedziała i idę o zakład, że poczułaby się lepiej gdybyś ją wspierał. Szczególnie, że jest w szpitalu. A Nathan może teraz u niej być.-ostatnie zdanie powiedziałem specjalnie. Widać z dobrym skutkiem.
-Co? Nie. Ja... ja...
-Idź chłopie i ją przeproś.
Pognał do szpitala.
Wracając do domu Liam nie zauważył, że mężczyzna w czarnym bmw przygląda mu się z uśmiechem na ustach. Tym razem nie ma go, gdy Grace potrzebuje wsparcia. Nie będzie jego, gdy on ją stąd zabierze.
-Gdzie jesteś, skarbie.-krzyknął Liam, usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
Mimowolnie drgnęłam.
Chwilę później Liam był w pokoju. Gdy jego wzrok skierował się w moją stronę, z jego twarzy znikł uśmiech na widok listu trzymanego w moich rękach.
Podszedł i wziął list. W mojej głowie nadal brzmiały te słowa:
"Jestem coraz bliżej Ciebie kochanie. Nie martw się, niedługo będziesz moja. Mam nadzieję, że jak przyjadę do Ciebie nie będzie już tego sukinsyna, który zabrał mi cząstkę Ciebie. W końcu on też tego pożałuje. Mam nadzieję, że będziesz się tak mnie bała, że wsiądziesz do samochodu bez żadnych protestów. Uważaj! Każdy krok zrobiony przez Ciebie i Twoich przyjaciół, będzie obserwowany. Jesteś obserwowana i to się nigdy nie zmieni, kochanie. Dostaniesz jeszcze parę moich listów. Długo to nie potrwa. Mam plan... Który powoli realizuje. Będziesz się bała, gdy nie zrobisz tego co ci powiem! Do zobaczenia, za niedługo."
-To...
-Liam. Nie zaczynaj.
-Chodź tu do mnie.- powiedział i przytulił mnie- Gdzie go znalazłaś?
-W ogrodzie. Byłam tam tylko przez chwilę. Leżałam na hamaku, i na chwilę wyszłam, żeby zacząć pisać, gdy wróciłam z laptopem, list już tam był.
Ten cholerny dupek był tak blisko niej- pomyślał ze złością. Musi się uspokoić. Muszę logicznie myśleć. Nie pozwolę, żeby jej się coś stało. Po prostu do tego nie dopuszczę. Za bardzo ją kocham, żeby pozwolić jej odejść po raz drugi.
Trzeba ją odciągnąć od tego wszystkiego.
-Ubieraj się.
-Co?- powiedziałam zaskoczona.
-Nałóż coś ciepłego. Zabieram cię gdzieś.
-Liam, jeżeli myślisz, że pod wpływem tego idioty ja wyjadę to się grubo mylisz.
-Skarbie, zabieram cię na randkę. Wiem, że nie tak powinienem cię zaprosić na nią ale ten list kompletnie wytrącił mnie z równowagi. Nie byliśmy na spotkaniu tylko we dwoje, a chciałem nadrobić ten stracony czas.
-Ohh...-tylko tyle zdołałam wydusić. Zaskoczył mnie. Zresztą zaskakiwał cały czas.
-No to? Jak? zgadzasz się?
-A mam inne wyjście.?
-Nie, nie masz- zaczął się śmiać.
-Idę, już idę.
Upewniwszy się, że Grace jest w drugim pokoju i wykręciłem numer.
Po drugiej stronie odezwał się dobrze mi znany męski głos.
-I jak masz już wszystko?-spytałem.
-Tak.
-Jaki samochód?
-Czarne bmw.
-Już czas.- powiedziałem i rozłączyłem się.
____________________________________
Wiem i przepraszam, że nie dodałam wczoraj rozdziału ale koszmarnie się czułam.
Mam nadzieję, że nie będę musiała przekładać kolejnych rozdziałów o parę dni. Postaram się jak tylko będę mogła, dodawać systematycznie.
Pozdrawiam i jeszcze raz bardzo przepraszam,
Emma, xoxo
sobota, 16 czerwca 2012
Rozdział 31
Przez większość czasu, chłopaki dotrzymywali mi towarzystwa w szpitalu. Ze względu na mnie musieli zostać w Nevadzie parę dni dłużej. Za to wakacje skrócą im się o parę dni. Dla nich to była przyjemność bo mogli przy najmniej trochę odpocząć ale u mnie raczej wywołało to wyrzuty sumienia. Nie mogłam pogodzić się z tym, że przeze mnie znowu psują sobie wakacje i pracę, która dla nich była przyjemnością.
Siedziałam na łóżku i rozmawiałam z Harrym, który siedział ze mną od rana.
-Bardzo dobrze wiesz, że głupio mi jest jak tak się dla mnie poświęcacie.- powiedziałam ściskając w dłoni prześcieradło.
-Kochanie, gdybyś nam przeszkadzała to dawno by nas tu nie było. Nie rozumiem dlaczego wmawiasz sobie, że jest inaczej.
-Ponieważ lepiej by było gdybyście pojechali sami na resztę koncertów, a ja po prostu bym do was dojechała.
-Emmo, jak nie przestaniesz wygadywać takich bzdur to naśle na ciebie Louisa i zrobi z tobą porządek.
-Chyba zapomniałeś, że Louis nic by mi nie zrobił.
-Jeżeli bym powiedział o co chodzi to wątpię, żeby nic nie zrobił.
-Widzę, że nic już nie wskóram.
-Kochanie wiesz bardzo dobrze, że my cię kochamy i nie odpuścimy nawet gdybyś miała nas błagać na kolanach, a chciałbym to kiedyś zobaczyć.
Wbiłam mu łokieć w żebra.
-Ał. Dlaczego? CO ja takiego powiedziałem- spytał z miną niewiniątka.
-A wiesz co, tak z nudów.
Uśmiechnął się łobuzersko lecz spojrzał na zegarek i uśmiech zmienił się w grymas.
-Musisz iść?- spytałam.
-Przepraszam.
-Czy ty zawsze musisz mnie przepraszać? To przecież nie twoja wina. Zresztą siedziałeś ze mną od rana. Musisz odpocząć.
-Nie muszę nic robić. Po prostu musimy omówić parę spraw związanych z koncertem.
-Dobra, leć.
-Za godzinę będę.
-Kocham Cię.
-Ja ciebie też- pocałował mnie w usta, a potem w policzek i odszedł pozostawiając po sobie zapach, który tak uwielbiłam.
Z nudów zaczęłam przeglądać wpisy na Twitterze.
Było masę pozdrowień, a także życzyli mi szybkiego powrotu do zdrowia. Fani chłopaków bardzo mnie wspierali i byłam im za to bardzo wdzięczna.
Odpisałam paru osobom z podziękowaniami i odłożyłam komórkę na stolik.
W końcu zachciało mi się spać. Te leki powodowały, że praktycznie całe dnie i noce, spałam.
Poprawiałam poduszkę, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.
W drzwiach stanęła dziewczyna. Dopiero, gdy się przyjrzałam przypomniała mi się ona, dziewczyna Nathana.
-Co tu robisz? -powiedziałam, zaciskając zęby.
-Wiem, że to dla ciebie trudne ale po prostu musiałam tu przyjść i wyznać prawdę.
-Jaką prawdę?
-Otóż, to nie było tak jak mówi Nathan- podeszła i usiadła na krześle.- Proszę wysłuchaj mnie.
Jak ona mogła tutaj przychodzić? Niemożliwe, żeby Nathan mnie okłamał. Chyba, że... Nie to nie możliwe, przecież nie mogłam się co do niego pomylić.
-Dobrze.- powiedziałam, nie wiedziałam czy robię dobrze ale musiałam usłyszeć prawdę. Nawet tą najgorszą.
-Nie jestem i nie byłam dziewczyną Nathana. Jestem jego przyjaciółką z czasów szkoły.
-Nie wygaduj takich bzdur. Widziałam wtedy co robiliście.
-Otóż jak mówiłam nie jestem jego dziewczyną tylko przyjaciółką ze szkolnych lat. Wtedy kiedy zadzwonił do mnie, siedziałam i uczyłam się. Był roztrzęsiony, powiedział, że muszę szybko do niego przyjechać, bo nie wie co ma robić.
Szczerze powiedziawszy wtedy myślałam, że zrobił coś strasznego ale gdy stanęłam w drzwiach okazało się zupełnie co innego. -Pokręciła głową- Wtedy myślałam, że można wyjść z tego cało ale się pomyliłam. Nathan miał wielu wrogów. Ale wtedy nie sądził, że może się coś stać tobie. Dla tego to wszystko...
-Nadal nie wiem o co ci chodzi.
-Już mówię. Gdy przyjechałam okazało się, że Natham miał na pieńku z ludźmi handlującymi narkotykami. Nie handlował ani nie brał,- powiedziała widząc moją minę- W żadnym wypadku. Kiedyś kolega mu powiedział, że może od nich pożyczyć kasę. To było przed tym jak się poznaliście, a jego kariera w zespole dopiero się rozkręcała. Otóż spłacał ale oni chcieli coraz więcej. Gdy spłacił to co pożyczył powiedzieli mu, że nie zapłacił odsetek. Nathan postawił się im, a oni go nieźle zlali. Powiedzieli, że musi spłacić to co pożyczył. Gdy dowiedzieli się, że ma dziewczynę, zagrozili, że cie porwą. Zbierał kasę, w końcu oddał wszystko. Nie dali mu spokoju. W końcu widząc, że oni chcą ciebie, musiał zrobić wszystko, żeby ci się nic nie stało. To co widziałaś wtedy, to była tylko scenka odgrywająca przez aktorów. Po tym jak wyjechałaś dali spokój, złapała ich policja i siedzą teraz za kratkami. Ale Nathan zamknął się w sobie. Nie chciał nic robić. W końcu wylądował w szpitalu. Nie poddawał się, chciał cię odzyskać ale ty nie odpisywałaś na żadne listy. W końcu jak myślałam, że przestał okazało się, że chce do ciebie pojechać. I pojechał ale wrócił z limem na oku.
Domyśliłam się, że nic nie wskórał. Powiedział wtedy, że Em ma chłopaka. Myślałam, że odpuści ale jak widać nie zrobił nic w tym kierunku. Masz własne życie Emmo ale Nathan nie zasłużył na to wszystko.
-Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?
-A dlaczego miałabym kłamać?- odpowiedziała mi pytaniem.- Wiem, że to jest mega trudne ale nie zasłużył na to wszystko.
-Dlaczego nie powiedział mi prawdy?- spytałam. Głos mi drżał.
-Może dla tego, że cię kochał?- Wstała- A może dla tego, że zobaczył, jaka jesteś szczęśliwa z Stylesem. Nie wiem, nie potrafię ci odpowiedzieć na to pytanie ale może spytaj o to Nathana?
-Dziękuję- powiedziałam, gdy dziewczyna skierowała się do wyjścia.
-Może nie będziesz z nim ale daj mu szansę być przy tobie. On tego bardzo potrzebuje.
Odwróciła się i po chwili zniknęła za drzwiami.
Moje oczy wypełniły się łzami, zaczęły płynąć po policzkach, a ja leżałam skulona na łóżku. Taką zastał mnie Nathan.
Niepewnie podszedł do mojego łóżka i wziął mnie za rękę.
-Co się stało?
Spojrzałam na niego. Widocznie zauważył coś w moich oczach bo mnie przytulił, ściskając mocno.
Płakałam tak parę długich minut, w końcu wydusiłam: - Dlaczego mi nie powiedziałeś prawdy.
W tym samym momencie odsunął się.
-Skąd wiesz?
-Była tu twoja przyjaciółka.
-Em...
-Czekam na wyjaśnienia Nathan. Nie chce już żadnych kłamstw.
-To co ona ci powiedziała to prawda. Myślałem, że nie powie ci tego ale jak widzę się pomyliłem.
-Dlaczego nie chciałeś mi tego powiedzieć? Zrozumiałabym.
-Teraz? Teraz to nie miałoby żadnego znaczenia. Może gdybym wcześniej się bardziej starał byłabyś moja. Teraz chcę tylko jednego- popatrzył na mnie- Chcę twojego szczęścia, a widzę, że przy Harrym jesteś szczęśliwa. Może na to nie zasługuje ale chciałbym być przy najmniej twoim przyjacielem. Daj mi tą szansę. Proszę.
-Nathan jak możesz tak mówić- moje serce krwawiło.- Wiesz bardzo dobrze, że ja sobie teraz tego nie wybaczę- powstrzymałam go ruchem dłoni- Przynajmniej mogę tyle dla ciebie zrobić. Ale nie będziesz moim przyjacielem. Będę cię traktowała jak brata Nat. Będzie to bardzo trudne ale tak zrobię. Nie mogę sobie teraz tego wybaczyć.
-Emmo czy ty zawsze się wszystkim musisz tak zadręczać? Błagam nie rób tego bo to i tak nic nie da.
-Dobrze. Możesz coś dla mnie zrobić?- spojrzał na mnie- Możesz mnie przytulić.
-No jasne- z ulgą na twarzy podszedł do mnie i przytulił.
-Tak bardzo się cieszę, że jesteś tu ze mną.
-Uwierz, ja długo na to czekałem.
-Domyślam się, Nat.
_________________________
Ohhh ;( Jestem chora, już parę nasty raz żałuję, że nie będzie mnie w szkole przez tydzień. I to wtedy kiedy rozstaje się z klasą ;(
Koniec roku się zbliża. Nie no większość osób by się cieszyła ale nie ja. Cholernie źle się czuje nie mogę wychodzić na dwór, cały czas chce mi się spać.
Jeden plus to wczorajsza wygrana Anglii !!! JUHUUUUuuuu POLSKA dzisiaj wygra.... MUSI WYGRAĆ... Trzymam kciuki na za nich !!!
Do zobaczenia; P
Emma, xoxo
Siedziałam na łóżku i rozmawiałam z Harrym, który siedział ze mną od rana.
-Bardzo dobrze wiesz, że głupio mi jest jak tak się dla mnie poświęcacie.- powiedziałam ściskając w dłoni prześcieradło.
-Kochanie, gdybyś nam przeszkadzała to dawno by nas tu nie było. Nie rozumiem dlaczego wmawiasz sobie, że jest inaczej.
-Ponieważ lepiej by było gdybyście pojechali sami na resztę koncertów, a ja po prostu bym do was dojechała.
-Emmo, jak nie przestaniesz wygadywać takich bzdur to naśle na ciebie Louisa i zrobi z tobą porządek.
-Chyba zapomniałeś, że Louis nic by mi nie zrobił.
-Jeżeli bym powiedział o co chodzi to wątpię, żeby nic nie zrobił.
-Widzę, że nic już nie wskóram.
-Kochanie wiesz bardzo dobrze, że my cię kochamy i nie odpuścimy nawet gdybyś miała nas błagać na kolanach, a chciałbym to kiedyś zobaczyć.
Wbiłam mu łokieć w żebra.
-Ał. Dlaczego? CO ja takiego powiedziałem- spytał z miną niewiniątka.
-A wiesz co, tak z nudów.
Uśmiechnął się łobuzersko lecz spojrzał na zegarek i uśmiech zmienił się w grymas.
-Musisz iść?- spytałam.
-Przepraszam.
-Czy ty zawsze musisz mnie przepraszać? To przecież nie twoja wina. Zresztą siedziałeś ze mną od rana. Musisz odpocząć.
-Nie muszę nic robić. Po prostu musimy omówić parę spraw związanych z koncertem.
-Dobra, leć.
-Za godzinę będę.
-Kocham Cię.
-Ja ciebie też- pocałował mnie w usta, a potem w policzek i odszedł pozostawiając po sobie zapach, który tak uwielbiłam.
Z nudów zaczęłam przeglądać wpisy na Twitterze.
Było masę pozdrowień, a także życzyli mi szybkiego powrotu do zdrowia. Fani chłopaków bardzo mnie wspierali i byłam im za to bardzo wdzięczna.
Odpisałam paru osobom z podziękowaniami i odłożyłam komórkę na stolik.
W końcu zachciało mi się spać. Te leki powodowały, że praktycznie całe dnie i noce, spałam.
Poprawiałam poduszkę, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.
W drzwiach stanęła dziewczyna. Dopiero, gdy się przyjrzałam przypomniała mi się ona, dziewczyna Nathana.
-Co tu robisz? -powiedziałam, zaciskając zęby.
-Wiem, że to dla ciebie trudne ale po prostu musiałam tu przyjść i wyznać prawdę.
-Jaką prawdę?
-Otóż, to nie było tak jak mówi Nathan- podeszła i usiadła na krześle.- Proszę wysłuchaj mnie.
Jak ona mogła tutaj przychodzić? Niemożliwe, żeby Nathan mnie okłamał. Chyba, że... Nie to nie możliwe, przecież nie mogłam się co do niego pomylić.
-Dobrze.- powiedziałam, nie wiedziałam czy robię dobrze ale musiałam usłyszeć prawdę. Nawet tą najgorszą.
-Nie jestem i nie byłam dziewczyną Nathana. Jestem jego przyjaciółką z czasów szkoły.
-Nie wygaduj takich bzdur. Widziałam wtedy co robiliście.
-Otóż jak mówiłam nie jestem jego dziewczyną tylko przyjaciółką ze szkolnych lat. Wtedy kiedy zadzwonił do mnie, siedziałam i uczyłam się. Był roztrzęsiony, powiedział, że muszę szybko do niego przyjechać, bo nie wie co ma robić.
Szczerze powiedziawszy wtedy myślałam, że zrobił coś strasznego ale gdy stanęłam w drzwiach okazało się zupełnie co innego. -Pokręciła głową- Wtedy myślałam, że można wyjść z tego cało ale się pomyliłam. Nathan miał wielu wrogów. Ale wtedy nie sądził, że może się coś stać tobie. Dla tego to wszystko...
-Nadal nie wiem o co ci chodzi.
-Już mówię. Gdy przyjechałam okazało się, że Natham miał na pieńku z ludźmi handlującymi narkotykami. Nie handlował ani nie brał,- powiedziała widząc moją minę- W żadnym wypadku. Kiedyś kolega mu powiedział, że może od nich pożyczyć kasę. To było przed tym jak się poznaliście, a jego kariera w zespole dopiero się rozkręcała. Otóż spłacał ale oni chcieli coraz więcej. Gdy spłacił to co pożyczył powiedzieli mu, że nie zapłacił odsetek. Nathan postawił się im, a oni go nieźle zlali. Powiedzieli, że musi spłacić to co pożyczył. Gdy dowiedzieli się, że ma dziewczynę, zagrozili, że cie porwą. Zbierał kasę, w końcu oddał wszystko. Nie dali mu spokoju. W końcu widząc, że oni chcą ciebie, musiał zrobić wszystko, żeby ci się nic nie stało. To co widziałaś wtedy, to była tylko scenka odgrywająca przez aktorów. Po tym jak wyjechałaś dali spokój, złapała ich policja i siedzą teraz za kratkami. Ale Nathan zamknął się w sobie. Nie chciał nic robić. W końcu wylądował w szpitalu. Nie poddawał się, chciał cię odzyskać ale ty nie odpisywałaś na żadne listy. W końcu jak myślałam, że przestał okazało się, że chce do ciebie pojechać. I pojechał ale wrócił z limem na oku.
Domyśliłam się, że nic nie wskórał. Powiedział wtedy, że Em ma chłopaka. Myślałam, że odpuści ale jak widać nie zrobił nic w tym kierunku. Masz własne życie Emmo ale Nathan nie zasłużył na to wszystko.
-Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?
-A dlaczego miałabym kłamać?- odpowiedziała mi pytaniem.- Wiem, że to jest mega trudne ale nie zasłużył na to wszystko.
-Dlaczego nie powiedział mi prawdy?- spytałam. Głos mi drżał.
-Może dla tego, że cię kochał?- Wstała- A może dla tego, że zobaczył, jaka jesteś szczęśliwa z Stylesem. Nie wiem, nie potrafię ci odpowiedzieć na to pytanie ale może spytaj o to Nathana?
-Dziękuję- powiedziałam, gdy dziewczyna skierowała się do wyjścia.
-Może nie będziesz z nim ale daj mu szansę być przy tobie. On tego bardzo potrzebuje.
Odwróciła się i po chwili zniknęła za drzwiami.
Moje oczy wypełniły się łzami, zaczęły płynąć po policzkach, a ja leżałam skulona na łóżku. Taką zastał mnie Nathan.
Niepewnie podszedł do mojego łóżka i wziął mnie za rękę.
-Co się stało?
Spojrzałam na niego. Widocznie zauważył coś w moich oczach bo mnie przytulił, ściskając mocno.
Płakałam tak parę długich minut, w końcu wydusiłam: - Dlaczego mi nie powiedziałeś prawdy.
W tym samym momencie odsunął się.
-Skąd wiesz?
-Była tu twoja przyjaciółka.
-Em...
-Czekam na wyjaśnienia Nathan. Nie chce już żadnych kłamstw.
-To co ona ci powiedziała to prawda. Myślałem, że nie powie ci tego ale jak widzę się pomyliłem.
-Dlaczego nie chciałeś mi tego powiedzieć? Zrozumiałabym.
-Teraz? Teraz to nie miałoby żadnego znaczenia. Może gdybym wcześniej się bardziej starał byłabyś moja. Teraz chcę tylko jednego- popatrzył na mnie- Chcę twojego szczęścia, a widzę, że przy Harrym jesteś szczęśliwa. Może na to nie zasługuje ale chciałbym być przy najmniej twoim przyjacielem. Daj mi tą szansę. Proszę.
-Nathan jak możesz tak mówić- moje serce krwawiło.- Wiesz bardzo dobrze, że ja sobie teraz tego nie wybaczę- powstrzymałam go ruchem dłoni- Przynajmniej mogę tyle dla ciebie zrobić. Ale nie będziesz moim przyjacielem. Będę cię traktowała jak brata Nat. Będzie to bardzo trudne ale tak zrobię. Nie mogę sobie teraz tego wybaczyć.
-Emmo czy ty zawsze się wszystkim musisz tak zadręczać? Błagam nie rób tego bo to i tak nic nie da.
-Dobrze. Możesz coś dla mnie zrobić?- spojrzał na mnie- Możesz mnie przytulić.
-No jasne- z ulgą na twarzy podszedł do mnie i przytulił.
-Tak bardzo się cieszę, że jesteś tu ze mną.
-Uwierz, ja długo na to czekałem.
-Domyślam się, Nat.
_________________________
Ohhh ;( Jestem chora, już parę nasty raz żałuję, że nie będzie mnie w szkole przez tydzień. I to wtedy kiedy rozstaje się z klasą ;(
Koniec roku się zbliża. Nie no większość osób by się cieszyła ale nie ja. Cholernie źle się czuje nie mogę wychodzić na dwór, cały czas chce mi się spać.
Jeden plus to wczorajsza wygrana Anglii !!! JUHUUUUuuuu POLSKA dzisiaj wygra.... MUSI WYGRAĆ... Trzymam kciuki na za nich !!!
Do zobaczenia; P
Emma, xoxo
Subskrybuj:
Posty (Atom)