One Direction

"Nieważne ile niesamowitych rzeczy zdarzy się w twoim życiu należy zawsze pozostać wdzięcznym oraz pokornym, skromnym i pełnym szacunku." -Zayn Malik

"Nadchodzi taki dzień, że przewracasz jedną kartkę swojego życia i zdajesz sobie sprawę, że to najlepsze uczucie na świecie."
-Zayn Malik

"Bycie singlem nie znaczy, że jesteś słaby, to znaczy, że jesteś wyjątkowo silny, aby czekać na to na co zasługujesz."
- Niall Horan

"Musisz podjąć ryzyko jeśli chcesz znaleźć miłość."-Zayn Malik
"Czas jest najcenniejszym darem, jaki możesz komuś dać, ponieważ jest częścią twojego życia i nigdy nie wróci." -Zayn Malik
"To, że masz wady nie oznacza, że nie są one piękne."-Zayn Malik

czwartek, 14 czerwca 2012

Rozdział 30

       Usłyszałam dzwonek do drzwi. Przekręciłam się na drugi bok.
Słysząc, że nie daje spokoju krzyknęłam:
-Harry przecież masz kluczyki, możesz wejść w każdej chwili.
Przecież Harry dawno by wszedł- dodałam w myślach. Więc kto to może być?
Jak to dziewczyny to chyba je uduszę.
          Na szczęście ból i mdłości ustały. Podeszłam i otworzyłam drzwi.
Od razu oprzytomniałam.
- Co ty tu robisz?
-Musimy porozmawiać.
-Ja nie muszę.
Próbowałam mu zamknąć drzwi ale włożył buta.
-Idź do diabła.
-Owszem, pewnie tam pójdę ale najpierw muszę z tobą porozmawiać.
-Czy ty zdajesz sobie sprawę co mi zrobiłeś ? I jeszcze masz czelność się tu zjawiać.
-Daj mi parę minut.
-Właśnie wychodziłam.
-Nie prawda Em. Wiem kiedy kłamiesz.
Zamknęłam mu drzwi przed nosem. Nałożyłam buty i kurtkę i wyszłam na zewnątrz.
-Masz czas aż dojedziemy do sklepu. -Do sklepu było tylko parę minut, więc dobrze mogliśmy iść na piechotę. Ale wolałam czymś zająć ręce.
-OK.- wsiadł szybko na miejsce pasażera i zapiął pas.
-Więc słucham- odpaliłam silnik i ruszyłam.
-Chciałem cię za wszystko przeprosić. Wiem, że to nic nie da ale...
-Nic nie da Nat. Już wyrosłam z twoich kłamstewek. Nie obchodzi cię nic oprócz swoich własnych uczuć.
-Mów co chcesz. Emmo
-Nie mam pojęcia co ode mnie chcesz? Nowej sensacji? A może po prostu znowu się pobawić ?
-Nie.
-Pytam się czego ode mnie chcesz?
-Po tym co ci zrobiłem nie mogę sobie tego wybaczyć. Byłem snobem, dupkiem, zresztą pewnie miałaś o mnie takie zdanie.
-Nie chciałbyś wiedzieć co o tobie wtedy myślałam.- właśnie dojeżdżaliśmy. Zaparkowałam i wysiadłam na zewnątrz, to samo zrobił Nathan.
-Koniec gadania.
-Emmo.
Popatrzyłam mu w oczy.
-Nathan tyle razy mówiłam ci, żebyś do mnie więcej nie przyjeżdżał. Masz w nosie innych, że tak łagodnie powiem. Nie liczy się nic oprócz ciebie i tego się trzymajmy.
        Odchodziłam. Mimo iż pogodziłam się z tym wszystkim w moich oczach pojawiły się łzy.
Przechodziłam przez przejście, usłyszałam pisk opon, krzyk Nathana i ostry ból w prawym boku gdy upadałam.


            -Emmo, nic ci nie jest. Em błagam odezwij się.- słyszałam głosy w mojej głowie. Umarłam? Nie to niemożliwe przecież nie czułabym takiego bólu przeszywającego całe moje ciało.
Co z Harrym i reszty moich przyjaciół ? Przecież nie mogę ich tak zostawić.
Próbowałam się podnieść. Usłyszałam jęk. To ja?
W końcu ostatkiem sił otworzyłam oczy.
Nade mną pochylał się Nathan. Po jego policzkach płynęły łzy.
Dlaczego on płacze, nigdy nie widziałam, żeby płakał.
-Co.. co się... sta..ło- mój głos drżał.- Zz....imno mii.- zdjął kurtkę i przykrył mnie ją.
-Emmo boli cię coś?
-Prawww...yy..  book...
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze.
-Co.. się... sta...ło?
-Weszłaś pod koła wprost na pędzący samochód. Odciągnąłem cię ale uderzyłaś nieźle bokiem. Przepraszam.
-Zz...a co ? Przz...ecież... urat..owałeś ... mi ... żyyc...ie.
-Spokojnie. Nic nie mów. Zaraz będzie karetka.
-Emma.-usłyszałam głos Harrego.-Emma, Boże. Co się stało?
-Nie widziała pędzącego samochodu i wyszła na jezdnię, na szczęście...
-Co ty jej zrobiłeś ? Boże. I co ty w ogóle tutaj robisz? Wynoś się.
-Harry- no nareszcie tak nie drżę- On...
Usłyszeliśmy wycie syren i chwilę później pojawili się sanitariusze.
-Co się stało?- spytała brunetka.
Nathan zdał jeszcze raz szybko sprawę.
Po drugiej stronie pojawił się drugi sanitariusz.
-Jak się pani nazywa?- powiedział chłopak o brązowych włosach i dołeczkach na policzkach.
-Emma.
-Co panią boli?
-Prawy bok.
-A głowa ?
-Nie. Tylko bok.
-Dobrze. Teraz zawieziemy panią do szpitala. Proszę się nie ruszać.
-Harry.
-Jestem przy tobie- wziął mnie za rękę.
-On... on uratował mi życie.
Zobaczyłam jeszcze twarz Nathana, gdy zasłonił mi obraz jeden z sanitariuszy.
       Nathan i Harry byli w szpitalu od 4 godzin. Od tamtego czasu nie dowiedzieli się nic, oprócz tego, że Emma żyje.
-Dziękuję- powiedział Harry, choć przychodziło mu z trudem wypowiedzieć to słowo. Szczególnie do Nathana.
-Za co?- spytał zdezorientowany.
-Za to, że ... uratowałeś Emmie życie. Nigdy ci tego nie zapomnę. Dziękuję.
-Nie masz mi za co dziękować. Każdy by tak postąpił.
-Ale tylko ty byłeś na tyle blisko, żeby ją uratować. Na pewno nie jest potrzebny ci lekarz?
-Na pewno. Jestem tylko trochę poobijany ale to nic.
Wyszła pielęgniarka z pokoju w którym leżała Emma. Na jej widok wstaliśmy.
-Co z Emmą?- spytaliśmy razem.
-Jesteście z rodziny?
-Ja jestem jej chłopakiem.
-Nie mogę podawać wam szczegółów ale Emma, żyje i wyzdrowieje. Zrobiliśmy jej najpotrzebniejsze badania teraz tylko czekamy na wyniki.
-Dziękujemy.
Odeszła zostawiając nas samych.
-Mogę cię o coś spytać?
-Pytaj.
-Jak mogłeś zrobić coś takiego Emmie?
-Myślisz, że jestem największym idiotą. Ja też mam takie zdanie o sobie. Jak była ze mną dziewczyny za mną szalały. Teraz też. Wtedy jak mnie zobaczyła, byłem trochę wstawiony. Nie zrzucam wszystkiego na alkohol. Woda sodowa uderzyła mi do głowy. Myślałem, że mogę mieć wszystko. Wtedy jak powiedziała, że nie chce mnie znać, otrząsnąłem się. Wiedziałem, że ją zraniłem. Wiem, że nigdy mi tego nie wybaczy. Ale chciałem jej coś dać zanim wyjadę i już nigdy mnie nie zobaczy.
-Ona ci już dawno to wybaczyła, Nathan.
-Nie, to nieprawda.
-Owszem, prawda. Jak ją znałeś powinieneś wiedzieć także to, że nie chowa urazy do ludzi którzy ją skrzywdzili. Nawet tak jak zrobiłeś to ty.
-Nie zasługuje na to, żeby mi wybaczyła. W ogóle nie zasługiwałem na nią.
-Każdy zasługuje na wybaczenie. A ona jest tego najlepszym dowodem. Powiedziała mi, że nie chowa do ciebie żadnej urazy. Spędziła z tobą wspaniałe chwile i takie zostały w jej pamięci.  Mimo, że nadal czuję się skrzywdzona.
-Wiesz co? Cieszę się, że poznała ciebie Harry. Jesteś dobry dla niej. Ale powiem ci jedno ja ją skrzywdziłem, a ty postaraj się tego nie zrobić.
-Mam zamiar się jej oświadczyć.
-Co? - jego zaskoczenie na twarzy wywołało uśmiech na twarzy Harrego.
-Może się śpieszę. Ale ja ją kocham i nie pozwolę jej odejść.
-Rozumiem.
       Z pokoju Emmy wyszedł mężczyzna po 30-tce, miał czarne włosy i niebieskie oczy. Na czarny podkoszulek i jeansowe spodnie zarzucony miał biały fartuch.
-Jesteście rodziną Emmy Moore ? 
-Nie, ja jestem jej chłopakiem- powiedział Harry, zerknął na Nathana.-A on jest przyjacielem.
 Nathan stał w milczeniu, zszokowany słowami Harrego.
-Nie mogę wam podać szczegółowych informacji.
-Proszę pana- odezwał się Harry, patrząc na niego błagalnie- Jej rodzina jest w Polsce. Więc ja się nią opiekuję, jest dla mnie najważniejsza. Chce się jej oświadczyć, a pan nie chce mi powiedzieć co się z nią dzieję.
Doktor spoglądał na niego chwilę.
-Emma miała małe wstrząśnienie mózgu. Żebra i prawy bok ma trochę poobijany, spowodowany upadkiem, więc trudno jej będzie chodzić przez dłuższy czas, aż wszystko się nie zagoi. Na szczęście nic poważniejszego się nie stało ale musi zostać przez parę dni na obserwacji.
-Możemy do niej wejść?- spytał Harry.
Doktor westchnął.
-Tak możecie. Tylko nie siedźcie tam długo. Emma musi odpoczywać.
-Dziękuję- powiedzieli chłopaki.
Gdy Nathan zrobił jeden krok w stronę drzwi, zatrzymał się.
-Ja zostanę. Emma pewnie będzie chciała widzieć ciebie.
-Przestań, chodź. Będzie bardzo ucieszona gdy zobaczy ciebie.
Nathan chciał coś powiedzieć ale zrezygnował.
       Pokój był pomalowany na kolor błękitu.  Okna wychodziły na wschód, dając mu niepowtarzalny urok.
Emma leżała na łóżku, była podłączona do kroplówki, a także do dwóch innych aparatur.
Miała zamknięte oczy.
Słysząc odgłos kroków otworzyła oczy.
-Kochanie, jestem przy tobie. Jak się czujesz?- Harry podszedł do niej szybko i wziął ją ostrożnie za rękę.
-Dobrze, trochę kręci mi się w głowie,  a po  za tym to wszystko w porządku. Dali mi leki przeciwbólowe, więc jak na razie nie boli tak bardzo.
Skierowała wzrok na Nathana. Uśmiechnęła się.
-Miło cię widzieć  Nathanie.
-Ciebie też.
-To ja może was na chwilę zostawię.- odezwał się Harry, podnosząc się z łóżka.
-Nie, Harry zostań- powiedzieli chórkiem Nat i Emma.
-Nat, chciałam ci podziękować.
Uśmiechnął się. Tylko ona nazywała go Nat, nawet teraz to się nie zmieniło.
-Nie masz za co dziękować, Em.  Każdy by to zrobił. -powiedział.
-Ale to ty tam stałeś. Proszę przyjmij moje podziękowania.- Uśmiechnęła się uroczo.
Westchnął. Zawsze wiedziała jak go przekonać.
-Przyjmuje. Ty za to przyjmij moje przeprosiny. Wiem powinienem przynieść coś albo ...
-Nat, ja już ci wszystko wybaczyłam. Nie mam ci tego za złe. Widziałam jak się zmieniałeś i ja nic nie zrobiłam, żeby cię z tego wyplątać.
-Emmo to nie tak.
-Daj mi skończyć. Proszę. Mimo tego wszystkiego nie mam do ciebie żalu. Cieszę się, że jesteś taki jak wcześniej. Sława zmienia ludzi, Nat. Ja bardzo dobrze o tym wiem. W głębi serca miałam nadzieję, że się zmienisz, że dorośniesz do tego wszystkiego.
-Za późno zdałem sobie z tego sprawę.
-Nigdy nie jest za późno, Nathan.
__________________________
Przepraszam, że dopiero teraz dodaję rozdział ale koszmarnie się czułam. ;(
I do tego ktoś mi całkowicie popsuł humor....
Co do rozdziału to mam nadzieję, że się spodoba.
Pozdrawiam,
Emma, xx


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz