Perspektywa Emmy.
-Co on robi?!- starałam się mówić spokojnie ale nie za bardzo mi to wychodziło, ponieważ Liam pędził jak szalony. Jechaliśmy za nim, a raczej pędziliśmy. Na liczniku było 110km/h, a on ciągle przyśpieszał. - Przecież on się zabiję jak nie zwolni.
W tej chwili gwałtownie skręcił w prawo, pisk opon zagłuszył mój wrzask gdy o mały włos nie zderzył się z nadjeżdżającym tirem.
W końcu po 20 minutach z piskiem opon zatrzymał się obok pięknego białego domu.
Nim zdążyliśmy wyjść z samochodu on już był w środku.
Podążając za krzykiem Liama, doszliśmy do tarasu.
-Jak to do cholery nie wiesz gdzie on jest ? Przecież ostatnio śledziłeś go.
-Tak ale był w domu przez ostatnie miesiące, a potem wyjechał po prostu rozpłynął się w powietrzu. On wiedział, że go śledzimy, miał podsłuch wszędzie, w waszym domu, na komórkach, kamery były we wszystkich pokojach.
Liam nie patrząc na nas opadł ciężko na sofę i schował twarz w dłoniach.
Podeszłam do niego i usiadłam koło niego. Moje serce było przepełnione bólem. Liam wtulił się we mnie, czułam jak wstrząsają nim dreszcze, płakał.
-Liam- głos mi zadrżał, ja także nie mogłam powstrzymać łez, które ciurkiem płynęły mi po policzkach.- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Musisz być silny, wtedy szybciej znajdziemy Grace.
Nie odezwał się w ogóle.
Poczułam jak ktoś głaszcze mnie po ramieniu. To był Harry. Popatrzyłam na niego zaczerwionymi od płaczu oczami.
Palcami zaczął ścierać łzy z moich policzków. Wziął moją rękę i pocałował. Powiedział bezgłośne kocham cię i odwrócił się ode mnie.
-Możemy przejść do drugiego pokoju?- spytał detektywa. Ten tylko skinął głową i poszedł do sąsiedniego pokoju.
Zostaliśmy sami. Tylko Liam i ja.
-Musisz być silny. Dla niej. Błagam Liam.- powiedziałam.
Oderwał się ode mnie.
-Kochasz ją?
-Co to za pytanie. Oczywiście, że ją kocham Liam. Jest dla mnie jak siostra i zawsze będzie.
-Musisz mi pomóc.-patrzył mi w oczy. On coś wie. Widzę to w jego oczach.
-Dobrze.
Wstaliśmy i ruszyliśmy do drzwi wyjściowych.
Harry wybacz pomyślałam i wyszłam na świeże powietrze z Liamem.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Liam przez wzgląd na to, że ma pasażera, jechał przepisowo.
-Gdy on śledził nas ja śledziłem jego. Przyłapałem go gdy wkładał liścik do kurtki Grace. Wziąłem go. Nie chciałem, żeby się znowu załamała. Przecież to były zaręczyny, a ona była taka szczęśliwa. Podał adres jej i zagroził, żeby nikomu nie pokazywała. Tu popełnił błąd.
-Wiesz, gdzie ona jest?
-Tak.
-Jadę z Tobą.
-Nie, Emma już tyle dla mnie zrobiłaś. Chcę, żebyś mi pomogła trzymać chłopaków z dala od tego.
-Za późno Liam. Nie wysiądę ani nie opuszczę cie ani na krok. Wybrałeś nie właściwą osobę. Znajdę sposób, żeby za tobą podążyć. Nie chcę, żebyś zrobił coś głupiego. Za bardzo jesteście dla mnie ważni.
-Nie...
- W taki razie dzwonię po Harrego.
-Dobra.... nie. Emmo ja...
-Liam, jadę z Tobą. Nie zostawię cie.
Potrząsnął głową.
-Dobrze. Ale bądź cały czas koło mnie dobrze?
-Dobrze.
-A jak poproszę cie, żebyś została lub cokolwiek innego, zrobisz to tak?
-Dobrze.
-Dzwoń na policję, niech jadą na wyspę, mają...
-Oni są na wyspie?
-Tak.
-Cholera jasna -krzyknęłam.
-Co?
-On spełnia wszystkie jej marzenia. Założę się, że będzie chciał ją zabrać do... O nie- powiedziałam.
-Emmo, mów-ponaglił mnie Liam.
-On będzie ją chciał stąd wywieść Liam. Mówił jej, że kocha i sprawi, żeby była bezpieczna i szczęśliwa przy jego boku. Więc będzie spełniał jej marzenia. Przy najmniej tak sądzę. Jej marzeniem było spędzić chociażby jedna noc z ukochanym na wyspie, to jest pierwsze, drugie wyjazd za granicę. Nie wiem jak ty ale ja sądzę, że on to będzie chciał zrobić. Nie wiem jeszcze jak ale jeżeli ma wpływy, a ma, to Grace wsiądzie do jego prywatnego samolotu, czy tego będzie chciała czy nie. A wtedy...
-Nie kończ- jadąc Liam szukał coś ręką w schowku. Okazało się, że to komórka.
-To telefon Grace- powiedziałam- Ale skąd ? Przecież Grace miała go zawsze przy sobie.
-To nie jest komórka Grace.
-Ale przecież....
-Jej komórka miała wypisane moje imię z tyłu. A tu tego nie ma.- powiedział.
-W takim razie...
-Tak w takim razie ktoś go podrzucił. Wiadomo, żebyśmy się nie skapnęli. Przecież to telefon Grace. Nikt na niego nie będzie zwracał uwagi. I kolejna pomyłka faceta.- Jeżeli ją porwał to znaczy, że jest na tej wyspie. Musi być.
Perspektywa Grace.
Byłam zmęczona, zziębnięta i nie mogłam się ruszyć.
Podczas biegu potknęłam się i upadłam.
Było mi już wszystko jedno czy mnie znajdzie.
Tak bardzo chciałam poczuć bliskość Liama, a co teraz z nami będzie?
Jak mnie wywiezie z kraju wtedy możliwe, że nie zobaczę już nigdy Liama. Tak ma wyglądać moje życie ? Być ciągle zamknięta w jakieś pułapce niczym tygrys w klatce?
Nie mów tak pocieszałam się w myślach. Liam cię odnajdzie. Pamiętasz co ci powiedział? Nigdy cie nie opuści. "Nawet gdyby miało nas dzielić tysiące kilometrów zawsze będę przy Tobie. Zawsze."
Co z tego, że jest jak nie mogę go nawet przytulić?
Przymknęłam powieki.
Jeżeli mam z nim być muszę coś zrobić. Musze uciec, wstać i uciec. Chcąc to zrobić musiałam się podnieść ale nogi odmówiły posłuszeństwa.
Usłyszałam ciche kroki. Otworzyłam oczy. Słońce raziło, więc szybko je zamknęłam. Która to może być godzina? Miałam wrażenie, że dopiero minęło 10 minut. A nie parę godzin.
Ktoś podniósł mnie z ziemi. Chciałam powiedzieć, żeby mnie zostawił, żeby dał mi tu umrzeć. Moje myśli były niczym wzburzona fala, rzucająca pływającym żaglowcem zagubionym przez sztorm.
Otworzyłam oczy. Byłam w tym samym pokoju. Tym razem okno było zamknięte przez zewnętrzne drewniane drzwiczki.
Schowałam twarz w dłoniach. Ile jeszcze? Ale zaraz kto mnie tu przyniósł?
Myślałam, że tam umrę. Że już nigdy nie spotkam Liama.
Usłyszałam kroki, a po chwili otworzyły się drzwi. Nawet nie podniosłam głowy. Nie chciałam zobaczyć kto to jest. Po prostu chciałam zostać sama.
Nie obchodziło mnie to w ogóle.
-Ubieraj się- usłyszałam męski głos.
Nie ruszyłam się ani o milimetr.
-Wyjeżdżamy.- powiedział mężczyzna i rzucił we mnie ubraniami- Albo ubierzesz się sama albo zrobię to ja,a wtedy nie będzie to takie przyjemne.
-A idź do diabła- powiedziałam.
Poczułam dłoń na ramieniu, a po chwili oddech na policzku.
-Ja nie żartuje, szef powiedział wyraźnie. Ubierz się, a nic ci się nie stanie ze strony innych. Ja nie jestem od bicia ale są tu ludzie, którzy bardzo to lubią.
Spojrzałam na niego.
-Dlaczego to robisz?
Odwrócił wzrok.
-Bo tylko ja mogę ich powstrzymać no i szef.
-A ty ? Kim jesteś, że cię słuchają.
-Jego... bratem.
-Co?- odsunęłam się od niego.
-Nie masz się czego bać z mojej strony ale z brata. To już trzeba być ostrożniejszym.
-Dlaczego on to robi?
-Nie mogę ci tego zdradzić ale wiedz jedno on cię kocha i nie zostawi tego tak. Albo będziesz mu posłuszna albo ucieknij stąd jak najdalej.
-A pomożesz mi ?
-Nie, nie mogę brata tak zostawić.
-W takim razie jak to zrobię- szepnęłam.
-Twój chłopak tu jest- powiedział.
-Liam, ale jak? Przecież. Co mu zrobiliście- krzyknęłam.
Zatkał mi dłonią usta.
-Oni tego nie wiedzą ale ja wiem. Wtedy byłem na straży.
-Dlaczego go nie wydałeś ?
-Ponieważ ja też wierze w prawdziwą miłość, a jeżeli on tu jest to cię bardzo kocha. Mój brat jest chory. Myśli, że jak się zakochał w tobie to może wszystko ale to nie prawda dla tego nie chcę, żebyś była z nim.
Nie chodzi tu o Ciebie ale o niego. Nie chcę się leczyć, a tego potrzebuje. Ma pieniądze więc także ma znajomości. A jeżeli dzisiaj cię stąd wywiezie to już nie wrócisz.
-Więc jak mam to zrobić? Jak mam uciec?
Westchnął.
-Podobno ktoś zadzwonił po policję, więc ...- uśmiechnął się smutno.
-A co będzie z Tobą ?
-Uciekniemy. O nas nie ma się co martwić. Przyjechałem tu na parę dni. I cię znalazłem, jak leżałaś. Myślałem, że nie żyjesz. Ale na szczęście przyszedłem w porę.
-Gdzie jest Liam?
-Gdzieś na wyspie. Nie mam pojęcia dokładnie gdzie ale jest tam z dziewczyną.
-Co? Wpakował w to wszystko Emmę.
-Kim jest Emma?
-Jest dziewczyną mojego kuzyna i moją przyjaciółką.
-W takim razie uważajcie na siebie-powiedział i wstał.
-Dziękuję- powiedziałam.
-Podziękujesz mi jak będziesz wolna.- wyszedł.
Ubrałam się jak kazał i czekałam na niego.
W końcu usłyszałam kroki na schodach. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął Adàn. Mimowolnie zadrżałam.
-Czas już.- powiedział i podszedł do mnie.
-Dlaczego to robisz?-spytałam.-Dlaczego psujesz mój związek.
-Nie zadawaj pytań tylko chodź.
-Jeżeli mnie tak kochasz to mi to powiedz, a nie zachowujesz się jak tchórz.- wyrwałam mu się.
Podszedł do mnie i zmusił bym na niego popatrzyła.
-Kocham Cię.- powiedział po czym pocałował mnie. A raczej wymusił na mnie pocałunek. Próbowałam się wyrwać lecz na nic to się zdało.
W końcu oderwał się ode mnie.
-Ja nie kocham ciebie.
W tej chwili dostałam ręką w twarz. Upadłam na podłogę.
Dotknęłam rozciętej wargi. Z nosa zaczęła lecieć krew.
Popatrzyłam na niego.
-Jesteś podły. Damski bokser-powiedziałam przez łzy.
-Łzy nic ci nie pomogą. Chodź- siłą ciągnął mnie przez korytarz do drzwi wyjściowych, żeby potem wepchnąć mnie do samochodu.
W środku siedział on z dwoma uzbrojonymi facetami.
-Gdzie mnie wieziesz?-spytałam cicho.
-Żeby spełnić Twoje marzenia- powiedział po czym uśmiechnął się.
Się tak zachowywał jakby ostatnich minut w ogóle nie było.
Przeraziłam się, musiałam jakoś stąd uciec. Ale jak?
__________________________
Kompletnie nie mam weny ;/ Będę chyba niedługo płakała nad tym blogiem albo go po prostu usunę bo już nie mogę ;(
Tak, tak znienawidziliście mnie. Rozdziały miały być częściej, a są coraz rzadziej. 27 wyjeżdżam za granicę, więc będę musiała go zawiesić już 26. Nie powiem kiedy dodam następny bo po prostu nie wiem czy cokolwiek napiszę. A nie chcę wam obiecywać zbyt wiele.
Nie mam pojęcia czy tam będzie net, a nawet gdyby był to prawdopodobnie nie miałabym go kiedy dodać, tak więc jestem zmuszona go zawiesić.
Bardzo ale to bardzo Was przepraszam...
Emma xx
One Direction
"Nieważne ile niesamowitych rzeczy zdarzy się w twoim życiu należy zawsze pozostać wdzięcznym oraz pokornym, skromnym i pełnym szacunku." -Zayn Malik
"Nadchodzi taki dzień, że przewracasz jedną kartkę swojego życia i zdajesz sobie sprawę, że to najlepsze uczucie na świecie." -Zayn Malik
"Bycie singlem nie znaczy, że jesteś słaby, to znaczy, że jesteś wyjątkowo silny, aby czekać na to na co zasługujesz." - Niall Horan
"Musisz podjąć ryzyko jeśli chcesz znaleźć miłość."-Zayn Malik
"Czas jest najcenniejszym darem, jaki możesz komuś dać, ponieważ jest częścią twojego życia i nigdy nie wróci." -Zayn Malik
"To, że masz wady nie oznacza, że nie są one piękne."-Zayn Malik
poniedziałek, 23 lipca 2012
czwartek, 19 lipca 2012
Rozdział 38
Obudziłam się w zaciemnionym pokoju. Wspomnienia z nocy zaczęły dawać o sobie znak. Po koncercie i masy krzyków ze strony fanów, wróciliśmy do domu. Chciało mi się pić więc zeszłam do kuchni nalać sobie wody, gdy zobaczyłam ciemną postać. Myśląc, że to któryś z chłopaków i mówiąc jakiś bezsensowny żart, podeszłam do lodówki z zamiarem wyjęcia z niej butelki zimnej wody. Wtedy poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu i przyciska do twarzy chusteczkę nasiąkniętą czymś co miało ohydny zapach. Później nie widziałam nic oprócz ciemności. Przestraszona otworzyłam powoli oczy. Byłam w jakimś nowoczesnym pokoju. Ściany były pomalowane kolorem biało-czarnym, a przede mną wisiał telewizor, po prawej stronie stała potężna biała szafa. Po lewej zaś mały stolik, a na nim wazon ze świeżymi różami, zaraz koło niego były drzwi. Nie było żadnych okien.
Wstałam podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Nic. Krzyczałam ale na nic to się nie zdało. W końcu dałam sobie spokój, szafa jak i także inne przedmioty zostały zamknięte na klucz. Usłyszałam metaliczny dźwięk przekręcanego kluczyka. Ukryłam się za drzwiami i czekałam. Otworzyły się drzwi, a w nich stanął mężczyzna. Wzięłam wazon w obie ręce i walnęłam go w głowę. Potoczył się, a ja korzystając z sytuacji, wybiegłam z pokoju. Nie wiedząc gdzie jestem biegłam ile sił w nogach od czasu do czasu oglądając się za siebie. Mężczyzny za mną nie było. Próbowałam otworzyć okno ale było zamknięte. Słysząc kroki odwróciłam się i ryzykując, że w pokoju ktoś może być otworzyłam je i wpadłam do środka. Nikogo nie było. Za drzwiami słyszałam masę kroków. Podeszłam do okna. Otwarte.
-Masz ją znaleźć. Ma się stąd nie ruszyć dopóki jej na to nie pozwolę rozumiesz?- za drzwiami rozległ się głos, który zakłócił mówiącego mężczyznę.
-Otoczcie dom. Ona nie może się stąd wydostać, zrozumiano? Do cholery przyślijcie mi tego cymbała, który nie mógł sobie poradzić z kobietą.
Między ścianą, a szafą była niewielka luka. Wcisnęłam się tam i czekałam.
To on. Nie to nie może być on. Moje serce biło jak szalone. Drzwi się otworzyły.
-Możesz mi wyjaśnić jak ona wydostała się z pokoju, który był strzeżony?
-Jak mówiłem...
-Nie obchodzi mnie to co mówiłeś. Dziewczyna ma tu być do rozumiesz? Albo inaczej sobie porozmawiamy.- Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.
A zatem ktoś w pokoju jeszcze jest.
-Nazywam się Adàn Valdez.- przestraszyłam się na dźwięk tych słów- Tak chciałem zarezerwować bilet na Florydę. Tak dzisiaj. Pierwsza klasa. Tak. Z moją narzeczoną Grace Morgan.
Że co? O boże to on. Jaka ty byłaś głupia myśląc, że dał ci spokój.
Co się ze mną stanie. Przecież nie mogę tak zostawić Liama, co będzie z Emmą, Harrym i resztą zespołu?
Nie możesz się poddawać pomyślałam w duchu. I pod żadnym pozorem nie mogą cię złapać.
-Macie ją znaleźć. Przecież nie mogła daleko uciec!- krzyczał mężczyzna, mogłam się tylko domyślać z kim rozmawiał przez telefon teraz. Tak bardzo bym chciał być przy Liamie. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Nie możesz się poddawać. Po prostu nie możesz.
-Wy już nie umiecie nic załatwić- powiedział mężczyzna. Niedługo po tym usłyszałam trzask otwieranych i zamykanych drzwi.
Ostrożnie wychyliłam się na zewnątrz. Nikogo w pokoju nie było. Odczekałam chwilkę i wyszłam z ukrycia.
Wyjrzałam przez okno i widząc, że nikogo nie ma zaczęłam schodzić z drzewa. Zahaczyłam o złamaną gałąź tym samym rozcinając nogę. Zaczęła lecieć krew.
Zatrzymałam się dopiero w lesie. Zaczęło być ciemno, nie wiedziałam gdzie co jest. Tym bardziej nie chciałam zostać złapana przez zupełnie obcego mi mężczyznę.
W oddali rozległ się krzyk. Starając się iść jak najszybciej mimo bolącej nogi dotarłam nad morze. W takim razie gdzie ja jestem. Wszystko zrozumiałam. To wszystko. To miejsce. Opisywał wszystko w liście. Jestem uwięziona na przeklętej wyspie. Teraz na pewno mnie znajdą. Zaczęłam biec. Czułam pulsujący ból w nodze ale to tylko pomagało w biegu. Ból, zapach, wiatr, tylko to czułam. Zobaczyłam jak w moją stronę zaczęli przybliżać się ludzie. Ze wszystkich stron nawet na morzu widać było paręnaście łódek.
Skąd oni się tu wzięli ? Przecież jeszcze nie dawno nie było tu nikogo oprócz mnie. Przystanęłam. Nie było sensu biec w stronę ludzi, którzy się coraz bardziej zbliżali.
W tej chwili zobaczyłam mężczyznę, który najbardziej przykuwał moją uwagę, a także wielki strach.
Był bardzo przystojnym, barczystym mężczyzną. Czarne włosy sterczały mu na wszystkie strony jak by od dłuższego czasu biegł, oczy jasno brązowe. Zwykły mężczyzna, powiedziałabym ale po jego ubiorze, skłamałabym. Miał czarny garnitur od Giorgio Armani, krawat w czarno, białe paski i eleganckie buty w kolorze garnituru. Uśmiechnął się do mnie.
Wkoło byli sami mężczyźni. Niektórzy trzymali broń na widoku, inni prawdopodobnie trzymali je pod ubraniem.
-Witaj. Widzę, że już poznałaś naszą wyspę- powiedział zbliżając się.
-Ona nie jest moja, a tym bardziej nasza. Wypuść mnie.- powiedziałam z pogardą patrząc mu prosto w oczy. Starałam się ukryć strach ale nie bardzo mi to wychodziło.
-Nie. Nie czytałaś listów? Może się przejdziemy co? Wyjaśnię ci co nieco.
-Nienawidzę cię rozumiesz?
-Ohh- przybliżył się do mnie- Dużo ludzi tak myśli. Chciałem być miły ale jak widzę nawet to cię nie rusza. Mam cię związać czy spokojnie się przejdziemy co? Uwierz nie chcę nic złego ci zrobić ale jeśli będę musiał to to zrobię. Czy ci się to spodoba czy nie.
Zanim zdążył ktokolwiek za reagować, wzięłam ostry kamień, który zobaczyłam wcześniej i przytaknęłam go sobie do gardła.
-I co taki jesteś mądry teraz? Jeśli mnie nie wypuścisz zrobię sobie tym niezłą krzywdę. A podobno tak mnie kochasz.
Mężczyzna nieznacznie kiwnął głową, a ja zostałam przygwożdżona do piachu i zanim się zorientowałam kamienia już nie było.
Ktoś zaczął związywać mi ręce. -Chciałem być miły ale jak widać nie mogę nawet tego zrobić. A uwierz nie wypuszczę cię stąd.- powiedział pochyliwszy się nademną, tak żebym mogła go zobaczyć.
Chłopaki stojący za mną postawił mnie szybko na ziemi.
-Nazywam się Adàn Valdez. Nie znasz mnie ale ja za to znam ciebie.- powiedział powoli uśmiechając się chytrze. Podszedł do mnie i pogładził mnie po policzku. Odwróciłam głowę.
-Nawet nie wiesz ile na to czekałem. Chłopaki zabierzcie ją do domu, jutro wyjeżdżamy.
-Zaraz, jak to? Wypuść mnie do jasnej cholery- łzy zaczęły lecieć mi ciurkiem- Niech on mnie wypuści. Błagam.
-Nie. Nie mam zamiaru znowu cię ganiać po całej wyspie, kochanie.
Mężczyzna stojący za mną popchnął mnie, żebym się ruszyła. Idąc wywróciłam się i wybuchłam płaczem.
Ja chcę do Liama. Chcę poczuć jego dotyk. Chcę usłyszeć jego kojące słowa.
Poczułam dotyk na ramieniu. To Adàn pochylał się nade mną.
-Zostaw mnie.- chciałam jakoś zrzucić jego dłoń ale na nic to się nie zdało.
-Nie. Mike rozwiąż ją- powiedział, po chwili mogłam ukryć twarz w dłoniach.
-Teraz zrobimy tak. Pójdziesz ze mną, ja ci wszystko wyjaśnię albo wrócisz do domu, a wtedy nie wyjaśnię ci nic. Będziesz mogła się tylko domyślać dlaczego ci to wszystko zrobiłem. To jak?
Chciałam zostać jeszcze na świeżym powietrzu ale nie chciałam z nim być. Zostało mi tylko jedno.
-Zostaję tutaj.- powiedziałam.
Zaczęłam się powoli uspokajać. Gdy wstałam, to samo zrobił Adàn. Popatrzyłam na niego. Pochylił się nade mną i kciukami starł łzy.
Gdy chciałam go powstrzymać, pokiwał przecząco głową.
-Nie rób tego.- powiedział. W jego głosie brzmiała groźba.
-Co masz zamiar ze mną zrobić?-spytałam nie patrząc na niego.
-Nadal nie wiesz? Tyle razy ci pisałem w listach.
-Mówiłeś, że mnie kochasz. A przecież to nieprawda.
-Sama nie wiesz co mówisz. Nie znasz mnie.
-Właśnie. Nie znam. Tak samo ty nie znasz mnie...
-Bardzo dobrze cię znam- przerwał.- Nawet nie wiesz jak bardzo. Wiem o tobie wszystko. Poznałem cię kiedyś.
-Nie pamiętam....
-Możesz nic nie mówić?!- powiedział głośno.
Adàn widząc, że mnie przestraszył otulił ramieniem.
-Tylko się nie wyrywaj.
-Dlaczego mnie tak nienawidzisz ?- spytałam.
-Kocham cię.
-Nie, nie kochasz. Co zrobiłam, że mnie tak nienawidzisz? Jeżeli się kogoś kocha nie grozi się jej.
-Kocham Cię ale wiem także to, że jesteś zaręczona z dupkiem, więc na razie będziesz robiła to co ci każe. Rozumiesz?
Gdy nie odpowiedziałam, dłońmi podniósł moją głowę.
-Popatrz na mnie.- powiedział.- No popatrz.
Skierowałam wzrok na niego.
-Tak lepiej.- uśmiechnął się.- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
Pokiwałam tylko głową na znak, że rozumiem.
Złapał mnie za rękę, splątał palce z moimi i ruszył przed siebie.
-Poznałaś mnie w szkole.
-Co?
-To. Pamiętasz Liceum?
-Nie przypominam sobie ciebie.
-Oh.. W twoim życiu było bardzo dużo mężczyzn.
-Uważasz mnie...
-Nie, po prostu lubięliśmy być w twoim towarzystwie. Zakochałem się w tobie, a ciebie nie obchodziło to tak bardzo. Więc zacząłem obmyślać plan. Poznałem ciebie od a do z. Całe twoje życie. W tym samym czasie pracowałem, i śledziłem ciebie.
Więcej ci na razie nie powiem.
-Ale...
-Później.
-Nic mi do cholery nie powiedziałeś!- krzyknęłam, odsuwając się od niego- I co teraz się mścisz, że nie potrafiłam ci czytać w myślach? Jesteś żałosny. Jestem zaręczona z Liamem- popatrzyłam na rękę. Nie było go tam- Gdzie jest pierścionek?
-Uważaj na słowa.
-Nie będę na nic uważała, rozumiesz?
Zaczęłam biec. Wiedziałam, że mnie ktoś zaraz złapie ale byłam tak wkurzona i bezsilna, że nie mogłam tak stać i robić co on mi każe.
Usłyszałam siarczyste przekleństwo i kroki biegnącego Adàna za mną.
W tej chwili nie zwracałam uwagi na nic, w każdej chwili mogłam zostać postrzelona przez jednego z ludzi Adàna.
___________________________
Szczerze to nie wyszedł mi ten rozdział... Ale może wam się spodoba.
Wstałam podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Nic. Krzyczałam ale na nic to się nie zdało. W końcu dałam sobie spokój, szafa jak i także inne przedmioty zostały zamknięte na klucz. Usłyszałam metaliczny dźwięk przekręcanego kluczyka. Ukryłam się za drzwiami i czekałam. Otworzyły się drzwi, a w nich stanął mężczyzna. Wzięłam wazon w obie ręce i walnęłam go w głowę. Potoczył się, a ja korzystając z sytuacji, wybiegłam z pokoju. Nie wiedząc gdzie jestem biegłam ile sił w nogach od czasu do czasu oglądając się za siebie. Mężczyzny za mną nie było. Próbowałam otworzyć okno ale było zamknięte. Słysząc kroki odwróciłam się i ryzykując, że w pokoju ktoś może być otworzyłam je i wpadłam do środka. Nikogo nie było. Za drzwiami słyszałam masę kroków. Podeszłam do okna. Otwarte.
-Masz ją znaleźć. Ma się stąd nie ruszyć dopóki jej na to nie pozwolę rozumiesz?- za drzwiami rozległ się głos, który zakłócił mówiącego mężczyznę.
-Otoczcie dom. Ona nie może się stąd wydostać, zrozumiano? Do cholery przyślijcie mi tego cymbała, który nie mógł sobie poradzić z kobietą.
Między ścianą, a szafą była niewielka luka. Wcisnęłam się tam i czekałam.
To on. Nie to nie może być on. Moje serce biło jak szalone. Drzwi się otworzyły.
-Możesz mi wyjaśnić jak ona wydostała się z pokoju, który był strzeżony?
-Jak mówiłem...
-Nie obchodzi mnie to co mówiłeś. Dziewczyna ma tu być do rozumiesz? Albo inaczej sobie porozmawiamy.- Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.
A zatem ktoś w pokoju jeszcze jest.
-Nazywam się Adàn Valdez.- przestraszyłam się na dźwięk tych słów- Tak chciałem zarezerwować bilet na Florydę. Tak dzisiaj. Pierwsza klasa. Tak. Z moją narzeczoną Grace Morgan.
Że co? O boże to on. Jaka ty byłaś głupia myśląc, że dał ci spokój.
Co się ze mną stanie. Przecież nie mogę tak zostawić Liama, co będzie z Emmą, Harrym i resztą zespołu?
Nie możesz się poddawać pomyślałam w duchu. I pod żadnym pozorem nie mogą cię złapać.
-Macie ją znaleźć. Przecież nie mogła daleko uciec!- krzyczał mężczyzna, mogłam się tylko domyślać z kim rozmawiał przez telefon teraz. Tak bardzo bym chciał być przy Liamie. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Nie możesz się poddawać. Po prostu nie możesz.
-Wy już nie umiecie nic załatwić- powiedział mężczyzna. Niedługo po tym usłyszałam trzask otwieranych i zamykanych drzwi.
Ostrożnie wychyliłam się na zewnątrz. Nikogo w pokoju nie było. Odczekałam chwilkę i wyszłam z ukrycia.
Wyjrzałam przez okno i widząc, że nikogo nie ma zaczęłam schodzić z drzewa. Zahaczyłam o złamaną gałąź tym samym rozcinając nogę. Zaczęła lecieć krew.
Zatrzymałam się dopiero w lesie. Zaczęło być ciemno, nie wiedziałam gdzie co jest. Tym bardziej nie chciałam zostać złapana przez zupełnie obcego mi mężczyznę.
W oddali rozległ się krzyk. Starając się iść jak najszybciej mimo bolącej nogi dotarłam nad morze. W takim razie gdzie ja jestem. Wszystko zrozumiałam. To wszystko. To miejsce. Opisywał wszystko w liście. Jestem uwięziona na przeklętej wyspie. Teraz na pewno mnie znajdą. Zaczęłam biec. Czułam pulsujący ból w nodze ale to tylko pomagało w biegu. Ból, zapach, wiatr, tylko to czułam. Zobaczyłam jak w moją stronę zaczęli przybliżać się ludzie. Ze wszystkich stron nawet na morzu widać było paręnaście łódek.
Skąd oni się tu wzięli ? Przecież jeszcze nie dawno nie było tu nikogo oprócz mnie. Przystanęłam. Nie było sensu biec w stronę ludzi, którzy się coraz bardziej zbliżali.
W tej chwili zobaczyłam mężczyznę, który najbardziej przykuwał moją uwagę, a także wielki strach.
Był bardzo przystojnym, barczystym mężczyzną. Czarne włosy sterczały mu na wszystkie strony jak by od dłuższego czasu biegł, oczy jasno brązowe. Zwykły mężczyzna, powiedziałabym ale po jego ubiorze, skłamałabym. Miał czarny garnitur od Giorgio Armani, krawat w czarno, białe paski i eleganckie buty w kolorze garnituru. Uśmiechnął się do mnie.
Wkoło byli sami mężczyźni. Niektórzy trzymali broń na widoku, inni prawdopodobnie trzymali je pod ubraniem.
-Witaj. Widzę, że już poznałaś naszą wyspę- powiedział zbliżając się.
-Ona nie jest moja, a tym bardziej nasza. Wypuść mnie.- powiedziałam z pogardą patrząc mu prosto w oczy. Starałam się ukryć strach ale nie bardzo mi to wychodziło.
-Nie. Nie czytałaś listów? Może się przejdziemy co? Wyjaśnię ci co nieco.
-Nienawidzę cię rozumiesz?
-Ohh- przybliżył się do mnie- Dużo ludzi tak myśli. Chciałem być miły ale jak widzę nawet to cię nie rusza. Mam cię związać czy spokojnie się przejdziemy co? Uwierz nie chcę nic złego ci zrobić ale jeśli będę musiał to to zrobię. Czy ci się to spodoba czy nie.
Zanim zdążył ktokolwiek za reagować, wzięłam ostry kamień, który zobaczyłam wcześniej i przytaknęłam go sobie do gardła.
-I co taki jesteś mądry teraz? Jeśli mnie nie wypuścisz zrobię sobie tym niezłą krzywdę. A podobno tak mnie kochasz.
Mężczyzna nieznacznie kiwnął głową, a ja zostałam przygwożdżona do piachu i zanim się zorientowałam kamienia już nie było.
Ktoś zaczął związywać mi ręce. -Chciałem być miły ale jak widać nie mogę nawet tego zrobić. A uwierz nie wypuszczę cię stąd.- powiedział pochyliwszy się nademną, tak żebym mogła go zobaczyć.
Chłopaki stojący za mną postawił mnie szybko na ziemi.
-Nazywam się Adàn Valdez. Nie znasz mnie ale ja za to znam ciebie.- powiedział powoli uśmiechając się chytrze. Podszedł do mnie i pogładził mnie po policzku. Odwróciłam głowę.
-Nawet nie wiesz ile na to czekałem. Chłopaki zabierzcie ją do domu, jutro wyjeżdżamy.
-Zaraz, jak to? Wypuść mnie do jasnej cholery- łzy zaczęły lecieć mi ciurkiem- Niech on mnie wypuści. Błagam.
-Nie. Nie mam zamiaru znowu cię ganiać po całej wyspie, kochanie.
Mężczyzna stojący za mną popchnął mnie, żebym się ruszyła. Idąc wywróciłam się i wybuchłam płaczem.
Ja chcę do Liama. Chcę poczuć jego dotyk. Chcę usłyszeć jego kojące słowa.
Poczułam dotyk na ramieniu. To Adàn pochylał się nade mną.
-Zostaw mnie.- chciałam jakoś zrzucić jego dłoń ale na nic to się nie zdało.
-Nie. Mike rozwiąż ją- powiedział, po chwili mogłam ukryć twarz w dłoniach.
-Teraz zrobimy tak. Pójdziesz ze mną, ja ci wszystko wyjaśnię albo wrócisz do domu, a wtedy nie wyjaśnię ci nic. Będziesz mogła się tylko domyślać dlaczego ci to wszystko zrobiłem. To jak?
Chciałam zostać jeszcze na świeżym powietrzu ale nie chciałam z nim być. Zostało mi tylko jedno.
-Zostaję tutaj.- powiedziałam.
Zaczęłam się powoli uspokajać. Gdy wstałam, to samo zrobił Adàn. Popatrzyłam na niego. Pochylił się nade mną i kciukami starł łzy.
Gdy chciałam go powstrzymać, pokiwał przecząco głową.
-Nie rób tego.- powiedział. W jego głosie brzmiała groźba.
-Co masz zamiar ze mną zrobić?-spytałam nie patrząc na niego.
-Nadal nie wiesz? Tyle razy ci pisałem w listach.
-Mówiłeś, że mnie kochasz. A przecież to nieprawda.
-Sama nie wiesz co mówisz. Nie znasz mnie.
-Właśnie. Nie znam. Tak samo ty nie znasz mnie...
-Bardzo dobrze cię znam- przerwał.- Nawet nie wiesz jak bardzo. Wiem o tobie wszystko. Poznałem cię kiedyś.
-Nie pamiętam....
-Możesz nic nie mówić?!- powiedział głośno.
Adàn widząc, że mnie przestraszył otulił ramieniem.
-Tylko się nie wyrywaj.
-Dlaczego mnie tak nienawidzisz ?- spytałam.
-Kocham cię.
-Nie, nie kochasz. Co zrobiłam, że mnie tak nienawidzisz? Jeżeli się kogoś kocha nie grozi się jej.
-Kocham Cię ale wiem także to, że jesteś zaręczona z dupkiem, więc na razie będziesz robiła to co ci każe. Rozumiesz?
Gdy nie odpowiedziałam, dłońmi podniósł moją głowę.
-Popatrz na mnie.- powiedział.- No popatrz.
Skierowałam wzrok na niego.
-Tak lepiej.- uśmiechnął się.- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
Pokiwałam tylko głową na znak, że rozumiem.
Złapał mnie za rękę, splątał palce z moimi i ruszył przed siebie.
-Poznałaś mnie w szkole.
-Co?
-To. Pamiętasz Liceum?
-Nie przypominam sobie ciebie.
-Oh.. W twoim życiu było bardzo dużo mężczyzn.
-Uważasz mnie...
-Nie, po prostu lubięliśmy być w twoim towarzystwie. Zakochałem się w tobie, a ciebie nie obchodziło to tak bardzo. Więc zacząłem obmyślać plan. Poznałem ciebie od a do z. Całe twoje życie. W tym samym czasie pracowałem, i śledziłem ciebie.
Więcej ci na razie nie powiem.
-Ale...
-Później.
-Nic mi do cholery nie powiedziałeś!- krzyknęłam, odsuwając się od niego- I co teraz się mścisz, że nie potrafiłam ci czytać w myślach? Jesteś żałosny. Jestem zaręczona z Liamem- popatrzyłam na rękę. Nie było go tam- Gdzie jest pierścionek?
-Uważaj na słowa.
-Nie będę na nic uważała, rozumiesz?
Zaczęłam biec. Wiedziałam, że mnie ktoś zaraz złapie ale byłam tak wkurzona i bezsilna, że nie mogłam tak stać i robić co on mi każe.
Usłyszałam siarczyste przekleństwo i kroki biegnącego Adàna za mną.
W tej chwili nie zwracałam uwagi na nic, w każdej chwili mogłam zostać postrzelona przez jednego z ludzi Adàna.
___________________________
Szczerze to nie wyszedł mi ten rozdział... Ale może wam się spodoba.
środa, 11 lipca 2012
Rozdział 37
Obudziłam się wypoczęta. Przekręciłam się na drugi bok i wyczułam bliskość drugiej osoby. Leniwie otworzyłam oczy. Zobaczyłam Harrego, przytulającego poduszkę. Po równomiernym oddychaniu wyczułam, że śpi.
Nie chcąc go budzić, przekręciłam się powoli na bok i powoli wstałam.
Trzeba sę dzisiaj spakować bo po południu wyjeżdżamy do Oregonu. Wzięłam aparat który leżał na stoliczku nocnym i wyszłam na taras.
Zrobiłam parę zdjęć i zaczęłam oglądać zdjęcia z wczoraj.
Patrzyłam na gwiazdy, liście, drzewa, w końcu na moją twarz. Przystanęłam. Przecież wczoraj nikt mi nie robił zdjęć. Może to Nathan? Nie. To zdjęcie jest na łóżku, pamiętam jak Nat przyniósł mnie do domku. A potem? Prawdopodobnie jak już spałam zrobił mi to zdjęcie.
Nie zadręczając się niepotrzebnymi pytaniami rozejrzałam się wkoło i pokręciłam głową. Trudno będzie się rozstać z takim widokiem.
-Co tak wcześnie ?- odwróciłam się na dźwięk tych słów.
-Nat. Co ty tu robisz?- miał na sobie bluzę Harrego, króciutkie spodnie i kaszkietówke na głowie. Na uszach miał słuchawki Beats Dr. Dre.
-Spałem na kanapie, deszcz padał-powiedział.
-Nat. Żaden deszcz wczoraj nie padał. O co chodzi?- zanim zdążył odpowiedzieć wszedł Harry bez koszulki, mając na sobie tylko krótkie spodenki w których spał z kubkiem kawy w rękach.
-O czym gadacie?- spytał, upijając łyk.
-Właśnie chciałam się pytać co wczoraj robiliście, że Nat musiał tutaj spać.
-Nic- odpowiedział unikając mojego wzroku. Zresztą to samo robił Nat.
-Harry. Nat. Może mi któryś z was powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?
-Em, kochanie nie masz się o co martwić.- powiedział Harry.
Skierowałam wzrok na Nathana.
-Nat?
-Przepraszam Emmo ale dowiesz się o wszystkim później.
Westchnęłam.
-Mężczyźni- mruknęłam, lecz zaraz podniosłam wzrok- I jak było na koncercie?
-Ah. Miałem ci opowiedzieć.- wszyscy troje usiedliśmy.
-No więc, gdy zaczął się występ, Liam poprosił Grace na scenę. była nieźle zaskoczona. Wziął duży bukiet wręczył jej go po czym oznajmił, że kobieta którą kocha od paru lat przyjęła jego oświadczyny. Rzucił mikrofon w naszą stronę i porwał Grace w ramiona. Jeszcze nigdy nie widzieliśmy aby fanki tak szalały. Liam nadal po tym wszystkim nie może dojść do siebie. Nadal nie wierzy, że to się dzieję na prawdę. A Grace nadal ma rumieńce na policzkach. Widać są bardzo w sobie zakochani.
-Szkoda, że musieli tak długo czekać.-popatrzyłam na Harrego i uśmiechnęłam się.
-My nie musieliśmy- powiedział i wziął mnie za rękę.
-Nie musieliśmy- powtórzyłam głucho.
Nagle Liam wpadł jak burza, popychając niechcący Harrego. Kawa wylała się po stoliku.
-Co się stało?- szybko się podniosłam.
-Widzieliście Grace ?- spytał z rozpaczą w głosie.
-Nie.- powiedziałam.
-Ten sukinsyn ją porwał, a ja nic nie zrobiłem.
-Co? Przecież to nie możliwe. Była tu jak weszliście do pokoju. Wróciliśmy do domu po koncercie...
-Tak i do jasnej.....Przepraszam po prostu... Była ze mną ale wyszła do kuchni po picie. Musiałem zasnąć ale jak się obudziłem, nie było jej koło mnie
Najpierw myślałem, że wyszła do was ale w końcu po przeszukaniu domu i podzwonieniu po ludziach okazało się, że nigdzie nie była. Zadzwoniłem do detektywa i na policję ale wszystko na darmo.
Dlaczego teraz? Ja już nie wiem gdzie ona jest.
-Poczekaj. Zrobimy tak. Ubiorę się szybko i zaczniemy poszukiwania, może po prostu poszła gdzieś nad jezioro.- Tak bardzo chciałam w to wierzyć.
Czyiś telefon zadzwonił. Liam sięgnął do kieszeni, widząc na wyświetlaczu imię i zdjęcia Grace szybko odebrał.
-Grace, Jezu jak dobrze, że dzwonisz. Gdzie jesteś? Tak się martwiłem.
Liam zamilkł, a jego twarz zrobiła się blada.
-Gdzie ona jest? Daj mi ją do telefonu!- odezwał się zachrypniętym głosem.
Stał przez chwilę, rzucił komórką o ścianę po czym odszedł na bok i ukrył twarz w dłoniach.
Harry podszedł do niego dając nam znak, żebyśmy na razie nie podchodzili.
-Kto to był?-spytał podając przyjacielowi rękę. Ten przytulił się do niego.
Gdy się oderwał, podszedł do nas.
-Dzwonił chłopak, który porwał Grace.- Odetchnął- Powiedział, że teraz jest z tym kim być powinna i ja mam się odwalić od nich bo mają prawo do szczęścia. Najgorsze w tym było to, że słyszałem krzyk Grace i nic nie mogłem zrobić. Nic.
-A co z tym detektywem?- spytałam, zaciskają zęby.
-Zaraz... mówił mi, że ma dla mnie jakieś informacje ale nie sądziłem, że mógł zrobić to tak szybko.
-Zadzwoń do niego- powiedział Nat, wyciągając komórkę i podając mu ją.
-Dobra, dzięki-wykręcił numer.
Zanim zdążył coś powiedzieć po drugiej stronie ktoś mu przerwał.
Po parunastu minutach milczenia w końcu zabrał głos Liam:
-Że co? Przecież nie może z nią uciec.-znowu zapanowała cisza.
-Tak dobrze, ile mam czekać?! Co? Chyba żartujesz.... Dobra... dobra... Będę czekał na twój telefon- rozłączył się, podał komórkę Nathanowi.
-Nie mogę tego tak zostawić- powiedział tylko i wybiegł.
-Liam!!- głos Harrego nic nie dał.
-Harry masz kluczyki i jedź zanim zrobi coś głupiego- Nath rzucił mu kluczyki od samochodu. Pobiegłam razem z nim.
____________________________
Rozdział dedykuje Ms.Tomlinson ;)
Dziękuję!!! ;***
Jeden komentarz, a tyle sprawił mi radości.
Do dziś uśmiech nie znika mi z twarzy ! ;*
Chciałam podziękować także osobom które czytają tego bloga.
Mimo iż nie jest ich dużo. Tyle mi wystarczy. Wasze komentarze są wsparciem dla mnie i zachętą do dalszego pisania!
Dzięki wam zrozumiałam tyle rzeczy. Jesteście po prostu niesamowici.
Może nigdy nie będę miała tylu fanów jak Nora Roberts i nigdy nie będę tak dobra jak Nicholas Sparks.
Ale mam jedno! Takich wspaniałych czytelników, znajomych i rodzinę którzy wspierają mnie od samego początku.
P.S Nie wiem, może niektórzy uznają mnie za dziwną, że coś takiego napisałam ale naprawdę to co robicie jest dla mnie w dużym stopniu ważne.
Dziękuję <3
Emma xx
Nie chcąc go budzić, przekręciłam się powoli na bok i powoli wstałam.
Trzeba sę dzisiaj spakować bo po południu wyjeżdżamy do Oregonu. Wzięłam aparat który leżał na stoliczku nocnym i wyszłam na taras.
Zrobiłam parę zdjęć i zaczęłam oglądać zdjęcia z wczoraj.
Patrzyłam na gwiazdy, liście, drzewa, w końcu na moją twarz. Przystanęłam. Przecież wczoraj nikt mi nie robił zdjęć. Może to Nathan? Nie. To zdjęcie jest na łóżku, pamiętam jak Nat przyniósł mnie do domku. A potem? Prawdopodobnie jak już spałam zrobił mi to zdjęcie.
Nie zadręczając się niepotrzebnymi pytaniami rozejrzałam się wkoło i pokręciłam głową. Trudno będzie się rozstać z takim widokiem.
-Co tak wcześnie ?- odwróciłam się na dźwięk tych słów.
-Nat. Co ty tu robisz?- miał na sobie bluzę Harrego, króciutkie spodnie i kaszkietówke na głowie. Na uszach miał słuchawki Beats Dr. Dre.
-Spałem na kanapie, deszcz padał-powiedział.
-Nat. Żaden deszcz wczoraj nie padał. O co chodzi?- zanim zdążył odpowiedzieć wszedł Harry bez koszulki, mając na sobie tylko krótkie spodenki w których spał z kubkiem kawy w rękach.
-O czym gadacie?- spytał, upijając łyk.
-Właśnie chciałam się pytać co wczoraj robiliście, że Nat musiał tutaj spać.
-Nic- odpowiedział unikając mojego wzroku. Zresztą to samo robił Nat.
-Harry. Nat. Może mi któryś z was powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?
-Em, kochanie nie masz się o co martwić.- powiedział Harry.
Skierowałam wzrok na Nathana.
-Nat?
-Przepraszam Emmo ale dowiesz się o wszystkim później.
Westchnęłam.
-Mężczyźni- mruknęłam, lecz zaraz podniosłam wzrok- I jak było na koncercie?
-Ah. Miałem ci opowiedzieć.- wszyscy troje usiedliśmy.
-No więc, gdy zaczął się występ, Liam poprosił Grace na scenę. była nieźle zaskoczona. Wziął duży bukiet wręczył jej go po czym oznajmił, że kobieta którą kocha od paru lat przyjęła jego oświadczyny. Rzucił mikrofon w naszą stronę i porwał Grace w ramiona. Jeszcze nigdy nie widzieliśmy aby fanki tak szalały. Liam nadal po tym wszystkim nie może dojść do siebie. Nadal nie wierzy, że to się dzieję na prawdę. A Grace nadal ma rumieńce na policzkach. Widać są bardzo w sobie zakochani.
-Szkoda, że musieli tak długo czekać.-popatrzyłam na Harrego i uśmiechnęłam się.
-My nie musieliśmy- powiedział i wziął mnie za rękę.
-Nie musieliśmy- powtórzyłam głucho.
Nagle Liam wpadł jak burza, popychając niechcący Harrego. Kawa wylała się po stoliku.
-Co się stało?- szybko się podniosłam.
-Widzieliście Grace ?- spytał z rozpaczą w głosie.
-Nie.- powiedziałam.
-Ten sukinsyn ją porwał, a ja nic nie zrobiłem.
-Co? Przecież to nie możliwe. Była tu jak weszliście do pokoju. Wróciliśmy do domu po koncercie...
-Tak i do jasnej.....Przepraszam po prostu... Była ze mną ale wyszła do kuchni po picie. Musiałem zasnąć ale jak się obudziłem, nie było jej koło mnie
Najpierw myślałem, że wyszła do was ale w końcu po przeszukaniu domu i podzwonieniu po ludziach okazało się, że nigdzie nie była. Zadzwoniłem do detektywa i na policję ale wszystko na darmo.
Dlaczego teraz? Ja już nie wiem gdzie ona jest.
-Poczekaj. Zrobimy tak. Ubiorę się szybko i zaczniemy poszukiwania, może po prostu poszła gdzieś nad jezioro.- Tak bardzo chciałam w to wierzyć.
Czyiś telefon zadzwonił. Liam sięgnął do kieszeni, widząc na wyświetlaczu imię i zdjęcia Grace szybko odebrał.
-Grace, Jezu jak dobrze, że dzwonisz. Gdzie jesteś? Tak się martwiłem.
Liam zamilkł, a jego twarz zrobiła się blada.
-Gdzie ona jest? Daj mi ją do telefonu!- odezwał się zachrypniętym głosem.
Stał przez chwilę, rzucił komórką o ścianę po czym odszedł na bok i ukrył twarz w dłoniach.
Harry podszedł do niego dając nam znak, żebyśmy na razie nie podchodzili.
-Kto to był?-spytał podając przyjacielowi rękę. Ten przytulił się do niego.
Gdy się oderwał, podszedł do nas.
-Dzwonił chłopak, który porwał Grace.- Odetchnął- Powiedział, że teraz jest z tym kim być powinna i ja mam się odwalić od nich bo mają prawo do szczęścia. Najgorsze w tym było to, że słyszałem krzyk Grace i nic nie mogłem zrobić. Nic.
-A co z tym detektywem?- spytałam, zaciskają zęby.
-Zaraz... mówił mi, że ma dla mnie jakieś informacje ale nie sądziłem, że mógł zrobić to tak szybko.
-Zadzwoń do niego- powiedział Nat, wyciągając komórkę i podając mu ją.
-Dobra, dzięki-wykręcił numer.
Zanim zdążył coś powiedzieć po drugiej stronie ktoś mu przerwał.
Po parunastu minutach milczenia w końcu zabrał głos Liam:
-Że co? Przecież nie może z nią uciec.-znowu zapanowała cisza.
-Tak dobrze, ile mam czekać?! Co? Chyba żartujesz.... Dobra... dobra... Będę czekał na twój telefon- rozłączył się, podał komórkę Nathanowi.
-Nie mogę tego tak zostawić- powiedział tylko i wybiegł.
-Liam!!- głos Harrego nic nie dał.
-Harry masz kluczyki i jedź zanim zrobi coś głupiego- Nath rzucił mu kluczyki od samochodu. Pobiegłam razem z nim.
____________________________
Rozdział dedykuje Ms.Tomlinson ;)
Dziękuję!!! ;***
Jeden komentarz, a tyle sprawił mi radości.
Do dziś uśmiech nie znika mi z twarzy ! ;*
Chciałam podziękować także osobom które czytają tego bloga.
Mimo iż nie jest ich dużo. Tyle mi wystarczy. Wasze komentarze są wsparciem dla mnie i zachętą do dalszego pisania!
Dzięki wam zrozumiałam tyle rzeczy. Jesteście po prostu niesamowici.
Może nigdy nie będę miała tylu fanów jak Nora Roberts i nigdy nie będę tak dobra jak Nicholas Sparks.
Ale mam jedno! Takich wspaniałych czytelników, znajomych i rodzinę którzy wspierają mnie od samego początku.
P.S Nie wiem, może niektórzy uznają mnie za dziwną, że coś takiego napisałam ale naprawdę to co robicie jest dla mnie w dużym stopniu ważne.
Dziękuję <3
Emma xx
Rozdział 36
W końcu po wysłanych zdjęciach, ubrałam się i wyszłam na dwór.
Jezioro, góry i zachód słońca dawały niesamowity widok.
Wzięłam aparat do ręki i zrobiłam parę zdjęć.
Pochłonięta zajęciem kierowałam się w około jeziora.
Co jakiś czas pstrykałam zdjęcia.
W końcu przystanęłam. Zdjęłam buty, rozłożyłam kocyk, położyłam się na nim i popatrzyłam w niebo.
Gdy byłam mała leżałam tak na ziemi i przy spadającej gwieździe wypowiadałam w myślach życzenie. Robię to do dzisiaj.
Noc i gwieździste niebo skrywają w sobie niezbadane tajemnicę. Dają tyle spokoju, można przy nich rozmyślać, pomarzyć. Niesamowita magia. Przed nimi nie ma żadnych tajemnic, to tak jakby w nich były ukryte wszystkie marzenia innych.
Zamknęłam oczy. Lekki wiaterek smagał moją skórę.
Nagle usłyszałam trzask gałęzi. Podniosłam się szybko na łokciu i popatrzyłam w stronę gdzie dochodził hałas. Zobaczyłam cień potężnego mężczyzny.
Zanim zdążyłam się odezwać podszedł do mnie.
-Co tu tak sama siedzisz ?- odezwał się mężczyzna.
Poznałam go od razu.
-Co tu robisz Nat?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Wiesz, że to mógłby być jakiś chory facet? Przyjechałem na chwilę pogadać z Harrym. Ale jak widzę nie ma nikogo w domu. Kiedy wróciłaś ze szpitala co? Nie przypominam sobie, żebyś małą tak szybko wychodzić.
-Ale to byłeś ty, kto inny mógłby chcieć mnie skrzywdzić?-wróciłam do poprzedniej pozycji.- Harry ma koncert. Niedługo powinien wrócić. Nie mogłam tam długo wytrzymać.
-Dlaczego ciebie z nim nie ma ?
Zerknęłam na niego. Usiadłszy popatrzył w gwiazdy, wziął aparat i zrobił kilka zdjęć.
-Dlaczego ciebie z nim nie ma? -powtórzył pytanie.
Westchnęłam.
-Nie chciałam pokazywać się na koncercie. Za dużo szumu.
-Albo nie chcesz się przyznać, że cię boli albo masz dosyć czegoś innego.
-Dobra. Niech ci będzie. Nadal mnie boli, mam lekką obawę przed fanami chłopaków i poczucie winy.
-Dlaczego?
-Psychiatrą jesteś?- wzięłam głęboki oddech.- Przepraszam nie powinnam była. Po prostu nie chcę czuć się winna dla tego, że co rusz chłopaki muszą przy mnie siedzieć w szpitalu tym samym rozwalając swoje wcześniejsze plany.
-Mówisz bzdury. Gdyby Harry sądził, że psujesz mu jak to powiedziałaś plany nie było by go tu. On cię kocha i zrobi dla ciebie wszystko- położył się koło mnie i skierował wzrok na niebo.- Trudno ci w to uwierzyć ale tak właśnie jest.
-Zawsze wiedziałeś co mnie gryzie.
-Cóż od tego jestem.- popatrzył na mnie- Ja popełniłem dużo błędów ale błagam nie rób tego samego co ja. W najważniejszym momencie odsunąłem się od ciebie, a taj naprawdę powinienem był powiedzieć ci prawdę.
-Nie Nat. Chciałeś mnie chronić. A ja po prostu nie zauważyłam lub nie chciałam zauważyć tego, że się zmieniłeś. Tamta sytuacja, pierw myślałam, że to ja tak bardzo cierpiałam, a ty się po prostu mną bawiłeś jak kolejna wielka gwiazdeczka. Myliłam się, a to daje tyle samo cierpienia nam obojgu.
-Ja nie mogę tu już nic naprawić ale chcę, żebyś była szczęśliwa i Harry ci to wszystko daje.
-Nathan czy ty chcesz mi coś powiedzieć?
-Wiesz bardzo dobrze, że kiedyś będę musiał odejść.- Wstałam gwałtownie- Zaczekaj. Ale najpierw chciałbym być pewny, że jesteście ze sobą szczęśliwi. A dopiero wtedy zostawię was w spokoju.
-Dopiero co cie odzyskałam a mam już tracić?
-Może jest taka kolej rzeczy. Ludzie przychodzą i odchodzą. Może nie potrzebnie wkraczałem w twoje życie ponownie. Może powinienem znów skłamać.
-Nat.
-Emmo, nie wybieram się nigdzie. Po prostu muszę ci uświadomić, że dla mnie nie będzie miejsca w twoim życiu, jeżeli będziesz je dzieliła z kimś.
-Chcesz żebym wybierała?- stałam i patrzyłam na niego jak osłupiała. Myślałam, że zgłupiał.
-Nie Emmo o to bym cię nigdy nie prosił. Może streszczę to tak.
Jak by wyglądało nasze życie gdybyś ty wyszła za Harrego? Mimo tego wszystkiego nadal będę coś do ciebie czuł. To, że byliśmy kiedyś razem doprowadza do tego, że nie możemy być wiecznie przyjaciółmi. To się po prostu nie uda. W głębi serca wiesz, że taka jest kolej rzeczy.
Teraz nie chcesz przyjąć tego wszystkiego do siebie ale kiedyś będziesz musiała.
W moich oczach pojawiły się łzy.
-Wiesz jakie to trudne. Gdybym nie znała prawdy nadal bym cię tak po prostu nienawidziła. A teraz gdy się to wszystko zmieniło trudno mi się będzie z tobą rozstać. Kocham Harrego. I wiesz bardzo dobrze jaki będzie mój wybór.
-Wiem, Emmo.
Usiadłam na kocu i oparłszy głowę o ramię Nathana zamknęłam oczy.
-Po co przyszedłeś do Harrego?
-W ciągu tych paru dni zdążyliśmy się ze sobą zaprzyjaźnić chociaż było trudno.
-Nie powiesz mi jaki naprawdę był cel twoje wizyty tutaj?-spytałam.
-Nie.-zaśmiałam się.
-Sądząc po aparacie wyszłaś robić zdjęcia, odprężając się przy tym?
-Jeżeli wiesz po co tu przyszłam to po co się pytasz?
-Tak dla jasności.
-Yhym.
-Spać ci się chcę?
-Yhym.
-Poczekaj tutaj chwilę.- oparł moją głowę o duży kamień. Otworzyłam oczy. Nathan zbierał wszystkie rzeczy z koca i biorąc mój aparat skierował się w moją stronę.
-Chciałaś tutaj spać czy co ?
-Nie, chciałam tylko popatrzeć w gwiazdy.- mruknęłam.
Przewiesił aparat na mojej szyi, po chwili pod stopami nie czułam piasku.
-Co ty robisz?-spytałam sennie.
-Nic, po prostu zaniosę cię do domu. Zmęczona jesteś.
-Postaw mnie. Nic mi nie będzie.
-Nie jestem tego taki pewny. Wolę zanieść cię całą do pokoju niż, żebyś miała iść na własną rękę.
-Nat. nie przesadzaj. Dam sobie radę. Nic mi nie będzie.
-Emmo możesz się wreszcie zamknąć? I dać mi w spokoju cię nieść?
-Dobra. Ok. Już się zamykam. Ale i tak sądzę, że przesadzasz.
-Em. Tracę cierpliwość.
-Już.- westchnęłam.
Po paru minutach poczułam pod sobą miękką pościel.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. Teraz śpij.- zanim przykrył mnie kołdrą zapadłam w sen.
________________________
Dzisiaj dodaje dwa rozdziały, ten i następny jakoś po 21 ;P
Tak więc mam nadzieję, że się spodoba. Chciałam pozdrowić kolegę, z którym się dawno nie widziałam. Wiem, że tego nie przeczyta ale uwierzcie bardzo się cieszę, że mogłam poznać taką osobę !!!
;**
Co do moich kochanych czytelniczek chciałam wam podziękować aż za tak wspaniałe komentarze! Jesteście CUDOWNE ! <3
Emma xx
Jezioro, góry i zachód słońca dawały niesamowity widok.
Wzięłam aparat do ręki i zrobiłam parę zdjęć.
Pochłonięta zajęciem kierowałam się w około jeziora.
Co jakiś czas pstrykałam zdjęcia.
W końcu przystanęłam. Zdjęłam buty, rozłożyłam kocyk, położyłam się na nim i popatrzyłam w niebo.
Gdy byłam mała leżałam tak na ziemi i przy spadającej gwieździe wypowiadałam w myślach życzenie. Robię to do dzisiaj.
Noc i gwieździste niebo skrywają w sobie niezbadane tajemnicę. Dają tyle spokoju, można przy nich rozmyślać, pomarzyć. Niesamowita magia. Przed nimi nie ma żadnych tajemnic, to tak jakby w nich były ukryte wszystkie marzenia innych.
Zamknęłam oczy. Lekki wiaterek smagał moją skórę.
Nagle usłyszałam trzask gałęzi. Podniosłam się szybko na łokciu i popatrzyłam w stronę gdzie dochodził hałas. Zobaczyłam cień potężnego mężczyzny.
Zanim zdążyłam się odezwać podszedł do mnie.
-Co tu tak sama siedzisz ?- odezwał się mężczyzna.
Poznałam go od razu.
-Co tu robisz Nat?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Wiesz, że to mógłby być jakiś chory facet? Przyjechałem na chwilę pogadać z Harrym. Ale jak widzę nie ma nikogo w domu. Kiedy wróciłaś ze szpitala co? Nie przypominam sobie, żebyś małą tak szybko wychodzić.
-Ale to byłeś ty, kto inny mógłby chcieć mnie skrzywdzić?-wróciłam do poprzedniej pozycji.- Harry ma koncert. Niedługo powinien wrócić. Nie mogłam tam długo wytrzymać.
-Dlaczego ciebie z nim nie ma ?
Zerknęłam na niego. Usiadłszy popatrzył w gwiazdy, wziął aparat i zrobił kilka zdjęć.
-Dlaczego ciebie z nim nie ma? -powtórzył pytanie.
Westchnęłam.
-Nie chciałam pokazywać się na koncercie. Za dużo szumu.
-Albo nie chcesz się przyznać, że cię boli albo masz dosyć czegoś innego.
-Dobra. Niech ci będzie. Nadal mnie boli, mam lekką obawę przed fanami chłopaków i poczucie winy.
-Dlaczego?
-Psychiatrą jesteś?- wzięłam głęboki oddech.- Przepraszam nie powinnam była. Po prostu nie chcę czuć się winna dla tego, że co rusz chłopaki muszą przy mnie siedzieć w szpitalu tym samym rozwalając swoje wcześniejsze plany.
-Mówisz bzdury. Gdyby Harry sądził, że psujesz mu jak to powiedziałaś plany nie było by go tu. On cię kocha i zrobi dla ciebie wszystko- położył się koło mnie i skierował wzrok na niebo.- Trudno ci w to uwierzyć ale tak właśnie jest.
-Zawsze wiedziałeś co mnie gryzie.
-Cóż od tego jestem.- popatrzył na mnie- Ja popełniłem dużo błędów ale błagam nie rób tego samego co ja. W najważniejszym momencie odsunąłem się od ciebie, a taj naprawdę powinienem był powiedzieć ci prawdę.
-Nie Nat. Chciałeś mnie chronić. A ja po prostu nie zauważyłam lub nie chciałam zauważyć tego, że się zmieniłeś. Tamta sytuacja, pierw myślałam, że to ja tak bardzo cierpiałam, a ty się po prostu mną bawiłeś jak kolejna wielka gwiazdeczka. Myliłam się, a to daje tyle samo cierpienia nam obojgu.
-Ja nie mogę tu już nic naprawić ale chcę, żebyś była szczęśliwa i Harry ci to wszystko daje.
-Nathan czy ty chcesz mi coś powiedzieć?
-Wiesz bardzo dobrze, że kiedyś będę musiał odejść.- Wstałam gwałtownie- Zaczekaj. Ale najpierw chciałbym być pewny, że jesteście ze sobą szczęśliwi. A dopiero wtedy zostawię was w spokoju.
-Dopiero co cie odzyskałam a mam już tracić?
-Może jest taka kolej rzeczy. Ludzie przychodzą i odchodzą. Może nie potrzebnie wkraczałem w twoje życie ponownie. Może powinienem znów skłamać.
-Nat.
-Emmo, nie wybieram się nigdzie. Po prostu muszę ci uświadomić, że dla mnie nie będzie miejsca w twoim życiu, jeżeli będziesz je dzieliła z kimś.
-Chcesz żebym wybierała?- stałam i patrzyłam na niego jak osłupiała. Myślałam, że zgłupiał.
-Nie Emmo o to bym cię nigdy nie prosił. Może streszczę to tak.
Jak by wyglądało nasze życie gdybyś ty wyszła za Harrego? Mimo tego wszystkiego nadal będę coś do ciebie czuł. To, że byliśmy kiedyś razem doprowadza do tego, że nie możemy być wiecznie przyjaciółmi. To się po prostu nie uda. W głębi serca wiesz, że taka jest kolej rzeczy.
Teraz nie chcesz przyjąć tego wszystkiego do siebie ale kiedyś będziesz musiała.
W moich oczach pojawiły się łzy.
-Wiesz jakie to trudne. Gdybym nie znała prawdy nadal bym cię tak po prostu nienawidziła. A teraz gdy się to wszystko zmieniło trudno mi się będzie z tobą rozstać. Kocham Harrego. I wiesz bardzo dobrze jaki będzie mój wybór.
-Wiem, Emmo.
Usiadłam na kocu i oparłszy głowę o ramię Nathana zamknęłam oczy.
-Po co przyszedłeś do Harrego?
-W ciągu tych paru dni zdążyliśmy się ze sobą zaprzyjaźnić chociaż było trudno.
-Nie powiesz mi jaki naprawdę był cel twoje wizyty tutaj?-spytałam.
-Nie.-zaśmiałam się.
-Sądząc po aparacie wyszłaś robić zdjęcia, odprężając się przy tym?
-Jeżeli wiesz po co tu przyszłam to po co się pytasz?
-Tak dla jasności.
-Yhym.
-Spać ci się chcę?
-Yhym.
-Poczekaj tutaj chwilę.- oparł moją głowę o duży kamień. Otworzyłam oczy. Nathan zbierał wszystkie rzeczy z koca i biorąc mój aparat skierował się w moją stronę.
-Chciałaś tutaj spać czy co ?
-Nie, chciałam tylko popatrzeć w gwiazdy.- mruknęłam.
Przewiesił aparat na mojej szyi, po chwili pod stopami nie czułam piasku.
-Co ty robisz?-spytałam sennie.
-Nic, po prostu zaniosę cię do domu. Zmęczona jesteś.
-Postaw mnie. Nic mi nie będzie.
-Nie jestem tego taki pewny. Wolę zanieść cię całą do pokoju niż, żebyś miała iść na własną rękę.
-Nat. nie przesadzaj. Dam sobie radę. Nic mi nie będzie.
-Emmo możesz się wreszcie zamknąć? I dać mi w spokoju cię nieść?
-Dobra. Ok. Już się zamykam. Ale i tak sądzę, że przesadzasz.
-Em. Tracę cierpliwość.
-Już.- westchnęłam.
Po paru minutach poczułam pod sobą miękką pościel.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. Teraz śpij.- zanim przykrył mnie kołdrą zapadłam w sen.
________________________
Dzisiaj dodaje dwa rozdziały, ten i następny jakoś po 21 ;P
Tak więc mam nadzieję, że się spodoba. Chciałam pozdrowić kolegę, z którym się dawno nie widziałam. Wiem, że tego nie przeczyta ale uwierzcie bardzo się cieszę, że mogłam poznać taką osobę !!!
;**
Co do moich kochanych czytelniczek chciałam wam podziękować aż za tak wspaniałe komentarze! Jesteście CUDOWNE ! <3
Emma xx
czwartek, 5 lipca 2012
Rozdział 35
Weszliśmy razem trzymając się za ręce, Zayn, Eleanor i Louis razem z nami.
Na fotelu siedział Niall, uśmiechając się do Liama i Grace. Grace siedziała na kolanach Liama i bawiła się jego włosami.
Lou trzymał talerz z jedzeniem dla Nialla. Więc szedł przed nami. Gdy chciał podać talerz Niallowi, oślepiło go światło dochodzące od siedzącej pary i nie zauważył pufy. Stracił równowagę i rąbnął o nią. Tym samym miska poszybowała w górę rozrzucając większość jedzenia na Lou.
-No chłopie nic ci się nie stało?- powiedział Niall i pomógł mu wstać.
Lou śmiejąc się podszedł do Grace i Liama.
-Ta pani odwróciła moją uwagę.- powiedział- A raczej....- zatrzymał się i popatrzył zszokowany- OMG! GRATULUJĘ!!!-krzyknął i rzucił się, żeby uściskać dwójkę.
-Ale o co chodzi?- spytał Harry.
-Twoja mała kuzynka wychodzi za mąż.
-Co?- Harry był zszokowany.-Przecież ona jest za młoda. Nie powinna. Przepraszam ale ja się nie zgadzam.
-Wiemy, że żartujesz, Harry. Nie nabierzesz nas. Nie ma takiej mowy.- powiedziałam do Harrego, kładąc mu rękę na ramieniu- Spójrz na nich. Są piękną parą co nie? Grace nie mogła wybrać lepszego męża dla siebie, a Liam żony.- zwróciłam się do nich- Od początku wiedzieliśmy, że kochacie się jak para napaleńców. Tylko po prostu musieliście znaleźć drogę do siebie nawzajem.- podeszłam do nich i uściskałam- Kocham was tak samo mocno. I życzę wam jak najlepiej.
-Dziękujemy- powiedział Liam i pocałował narzeczoną.
-To kiedy ślub? -spytał Zayn.
-Dokładnie nie wiemy. Chcemy zrobić zaraz po przyjeździe z trasy, podczas waszego wolnego. Nasi rodzice już wiedzą i są tacy szczęśliwi. Ale nie da się tego tak szybko załatwić. Jak wiecie mam bardzo liczną rodzinkę, a oni się porozbiegali po całym świecie i trzeba będzie poczekać aż listy do nich dotrą. Więc zapraszamy po kolei całą rodzinę. -zerknęła na Liama, który uśmiechnął się widząc jej minę i kiwnął potakująco głową- A dla tego, że wy także jesteście naszą rodziną chcieliśmy was oficjalnie zaprosić na nasz ślub. Tu są zaproszenia- powiedziała i wręczyła każdemu z osobna zaproszenie.
-To jak ?- powiedział Liam.
-Oczywiście, że przyjdziemy. Jak moglibyśmy ominąć taką uroczystość? Szczególnie najlepszych przyjaciół.-Louis wyszczerzył zęby.
-Wiemy Lou, że na ślubie będzie ci odwalało- powiedział Harry.
-No może spinaj dupsko i wychodzimy-Lou złapał za ramię Harrego- Trzeba ci kupić nowe maj...- przerwał czerwony ze śmiechu.
-Zaraz będziecie mogli wyjść- Liam zerknął na wszystkich po kolei i przytulił Grace- Jak wiecie potrzebny mi drużba, a z tego, że nie mogłem się zdecydować którego mam wybrać- zawiesił głos- No więc wybrałem was czworo.
--Moje bębenki- jęknęłam, przyciskając dłoń do uszu.- Zaraz ogłuchnę, wariaci.
-Emmo, z tego względu, że jesteś dla mnie jak siostra, chciałabym, żebyś ty została moją druhną.- Grace przekrzykiwała chłopaków- Tylko wpuścić was do buszu, to bylibyście jak w domu.- krzyknęła do nich ale nic to nie dało- No wiec jak, zgadzasz się?-zwróciła się do mnie.
-Grace...-nie mogłam powstrzymać uśmiechu- No jasne, kochana- powiedziałam i przytuliłam ją.
W końcu po przekrzykiwaniu się , śmiechu i wyciu jak do księżyca, chłopaki uspokoili się. Przynajmniej dobre to.
Postanowili uczcić to i się napić.
-To jak ile dzieci?-spytał Lou, nie zważając na groźne spojrzenia Harrego.
-Wiedziałem, że to powiesz. Nie mogłeś się powstrzymać co ?- Harry popatrzył cały czas na Lou.
-No co? Nie wiem jak wy ale ja chce być chrzestnym- powiedział i pocałował Grace w policzek.
-Może tak podrywaczu pójdziesz i przyniesiesz nam picie co ?- powiedziała Eleanor śmiejąc się.
-Zaraz jest tu jakiś podrywacz- rozejrzał się dookoła- Nie ja go nie widzę.
Chłopaki zaśmiali się.
-Idę, idę- złapał El za rękę- Ale ty idziesz ze mną- cmoknął ją w policzek, na co ona przewróciła oczami.
-Macie jakieś plany na przyszłość?- spytał Zayn.
-Na razie organizujemy ślub, po nim zamieszkamy razem, a co będzie później to się okaże.
-Rozumiem. W końcu będziecie szczęśliwi razem, niż zrozpaczeni oddzielnie.
-Aż tak to wyglądało?- spytała Grace.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Nie można było z nim normalnie pogadać bo zaraz było: "Ciekawe co u Grace?" Albo "Mam nadzieję, że u niej w porządku." Człowieku przez pierwsze miesiące po wyjeździe Grace byłeś nieobecny. Nie dało się z tobą wytrzymać.- mruknął Niall.
-To nie prawda- sprzeciwił się Liam.-Zayn powiedz, jaka była prawda.
-Ależ to oczywista prawda -Liam odetchnął z ulgą- Że nie dało się z tobą wytrzymać.
-Malik!- krzyknął- Na co Grace wybuchnęła śmiechem.
-Nie musisz się ukrywać.- objęła ramieniem Liama- Ze mną było gorzej.
-Jak to?-spytał.
-Tak to. Dzięki studiom mogłam przy najmniej na chwilę o tobie nie myśleć. Przyjaciel którego poznaliście, pomógł mi w części. Robił wszystko, żebym miała jak najwięcej roboty i nie myślała o tobie. Ale czasem nawet to zawodziło.-odpowiedziała.
-Jak go poznałaś?-spytał Niall.
-Siedziałam na schodach i ....-pokręciła głową przecząco. Wzięła głęboki wdech i mówiła dalej- i płakałam. To było wtedy jak dowiedziałam się od Harrego, że Liam ma dziewczynę. Poszedł wtedy do mnie z wyciągniętą chusteczką. Nawet nie wiedziałam kiedy, a wygadałam mu się. Okazało się, że on ma dziewczynę oddaloną od niego parę tysięcy kilometrów. Jemu też było trudno ale przekonał ją, żeby się do niego przeprowadziła. Zgodziła się.
Powiedział mi wtedy, że wszystko między nami się ułoży i będziemy szczęśliwą parą. Jak widać dobrze mówił.
-Tak. Widać, że się kochacie.- powiedziałam, uśmiechnięta.
-I ja temu facetowi chciałem dać w mordę- powiedział Liam, zerknąwszy pierw na narzeczoną.
-Co?- spytała zszokowana.
-Wiesz myślałem, że to twój chłopak, dla tego chciałem go sprać na kwaśne jabłko.
-Chyba byś tego nie zrobił- powiedziała w odpowiedzi.
-A to niby dlaczego?
-On trenuje boks.
-A.. yhrm. No to... No to nie było by tak łatwo.
-Zapewne- powiedziała Grace.
-To jak musimy to uczcić co nie ??-zawołał Lou pojawiając się z Eleanor w drzwiach, niosąc szampana i kieliszki.
-Oho. A ten jak zwykle swoje.-mruknął Niall.- Miałeś przynieść picie, a nie szampana-Lou uniósł butelkę do góry- Chociaż... No dobra. Specjalnie wziąłeś moje ulubione?
-Hahha jest najlepsze więc i musi być ulubione, co nie Niall?
-Chłopie jak ty mnie rozumiesz.
-Mógłbyś podziękować ale to też zniosę.-westchnął Lou nalewając szampana do kieliszków.
-No to za największych świrusów na ziemi.- powiedział uśmiechnięty Lou wznosząc toast. Wszyscy unieśli swoje kieliszki wypełnione szampanem. Mój był wypełniony wodą.
-A ten jak zwykle swoje- powiedziałam do Harrego.
-Kochanie, jeszcze się dziwisz ?
-Nigdy się do tego nie przyzwyczaję, Em.
-No to jak ?-spytała Grace- Jak zaczęło się od szampana to co powiecie na wypad do klubu? Zdaje się na was.
-Nie możemy. Za godzinę mamy koncert. Ale- przerwał Niall i popatrzył na chłopaków. Tamci pokiwali głowami- Co powiecie na to, żeby za nami pójść?
-Ok. Idziemy.- powiedziała Grace.
-To widzimy się za 30 minut przed domem.-powiedział Liam całując Grace.
Siedziałam na łóżku, słuchałam muzyki i wybierałam najładniejsze zdjęcia z wesela koleżanki. Miałam je wyretuszować i wysłać mailem. W końcu muszę się wziąść do roboty. Wystarczy tego leniuchowania. Za długo miałam wakacje. A w końcu musiałam zarabiać na życie.
Poczułam jak ktoś zabiera mi słuchawkę.
-Co jest?- powiedziałam zdezorientowana.
-Nic, to tylko ja.- powiedział uśmiechając się, Harry- Idziesz w tym?- powiedział spoglądając na mnie. No tak, miałam na sobie krótkie jeansowe spodnie i wyciągnięty podkoszulek.
-Nie idę.
-Jak to nie idziesz? Żartujesz sobie ze mnie.-wstał i wyciągnął do mnie rękę- Chodź.
-Harry, wczoraj wyszłam ze szpitala. Nie jestem gotowa jeszcze na imprezowanie.
-My nie będziemy imprezować, kochanie.
-Po prostu....
-Boli cię tak?- przerwał mi.
-Nie.. tak.. Dobra, trochę mnie boli. Ale chodzi o ten cały hałas i w ogóle. Nie czuje się jeszcze na tyle dobrze, żeby tam stać.
-Dobra, to pójdziesz za kulisy.
-Harry, ja chce tu zostać. Wiem-uniosłam rękę na znak, żeby nic nie mówił- Po prostu chcę pobyć trochę sama i wyjść. Tak ślicznie tu jest, porobię parę zdjęć, po oddycham świeżym powietrzem. Nie masz się o co martwić.
-Mam się o kogo martwić.
-Idź, ja pochodzę sobie po okolicy, porobię zdjęcia, a później jak będziesz chciał to pójdziemy razem co?
-Nie pójdę, zostanę tutaj z tobą.
-Harry...
-Emmo będę się o ciebie martwił.
-Nic mi nie będzie. Jak wolisz to zostanę w domu.
-I tak nie zostaniesz. Zrobisz swoje.
-No dobra. Fani będą zawiedzeni jak nie wystąpisz. Idź.
-Na pewno ?
-Na pewno. Idź.
-Co tak szybko chcesz się mnie pozbyć? Może nie...
Zaczęłam się śmiać.
-Wariat !
-Ja?
-A kto ? Na pewno nie ja.
Popatrzył na zegarek.
Rozległ się krzyk.
-Co się stało? - przestraszyłam się nie na żarty.
-Ohh. To Niall. Zaraz odjeżdżamy- popatrzył na mnie- Na pewno nie chcesz jechać ?
-Na pewno.
Pocałował mnie.
-Mhm. Jak by co to zadzwoń jak by sie coś działo albo jak będziesz chciała przyjechać.
-Dobrze.- po raz kolejny mnie pocałował i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
_________________________
WIEM CHCECIE MNIE UDUSIĆ !!!
Już się usprawiedliwiam.
Otóż po zakończeniu roku, byłam jak na szpilkach ponieważ nie wiedziałam czy przyjmą mnie do Liceum pierwszego wyboru. I do tego wyjazdy, brak weny i parę nie przespanych nocy ( wolicie nie wiedzieć co robiłam) bez skojarzeń! Spotkania z przyjaciółmi i rozmawiania z nimi do później nocy. Uczczenie zakończenia roku i przyjęcia do LO sprawiły, że jestem HAPPY!
Tak wiec mam nadzieję, że nic nie będzie mi stało na przeszkodzie, żeby dalej pisać.
No to ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA !!!
Pozdrawiam serdecznie,
Emma xx
Na fotelu siedział Niall, uśmiechając się do Liama i Grace. Grace siedziała na kolanach Liama i bawiła się jego włosami.
Lou trzymał talerz z jedzeniem dla Nialla. Więc szedł przed nami. Gdy chciał podać talerz Niallowi, oślepiło go światło dochodzące od siedzącej pary i nie zauważył pufy. Stracił równowagę i rąbnął o nią. Tym samym miska poszybowała w górę rozrzucając większość jedzenia na Lou.
-No chłopie nic ci się nie stało?- powiedział Niall i pomógł mu wstać.
Lou śmiejąc się podszedł do Grace i Liama.
-Ta pani odwróciła moją uwagę.- powiedział- A raczej....- zatrzymał się i popatrzył zszokowany- OMG! GRATULUJĘ!!!-krzyknął i rzucił się, żeby uściskać dwójkę.
-Ale o co chodzi?- spytał Harry.
-Twoja mała kuzynka wychodzi za mąż.
-Co?- Harry był zszokowany.-Przecież ona jest za młoda. Nie powinna. Przepraszam ale ja się nie zgadzam.
-Wiemy, że żartujesz, Harry. Nie nabierzesz nas. Nie ma takiej mowy.- powiedziałam do Harrego, kładąc mu rękę na ramieniu- Spójrz na nich. Są piękną parą co nie? Grace nie mogła wybrać lepszego męża dla siebie, a Liam żony.- zwróciłam się do nich- Od początku wiedzieliśmy, że kochacie się jak para napaleńców. Tylko po prostu musieliście znaleźć drogę do siebie nawzajem.- podeszłam do nich i uściskałam- Kocham was tak samo mocno. I życzę wam jak najlepiej.
-Dziękujemy- powiedział Liam i pocałował narzeczoną.
-To kiedy ślub? -spytał Zayn.
-Dokładnie nie wiemy. Chcemy zrobić zaraz po przyjeździe z trasy, podczas waszego wolnego. Nasi rodzice już wiedzą i są tacy szczęśliwi. Ale nie da się tego tak szybko załatwić. Jak wiecie mam bardzo liczną rodzinkę, a oni się porozbiegali po całym świecie i trzeba będzie poczekać aż listy do nich dotrą. Więc zapraszamy po kolei całą rodzinę. -zerknęła na Liama, który uśmiechnął się widząc jej minę i kiwnął potakująco głową- A dla tego, że wy także jesteście naszą rodziną chcieliśmy was oficjalnie zaprosić na nasz ślub. Tu są zaproszenia- powiedziała i wręczyła każdemu z osobna zaproszenie.
-To jak ?- powiedział Liam.
-Oczywiście, że przyjdziemy. Jak moglibyśmy ominąć taką uroczystość? Szczególnie najlepszych przyjaciół.-Louis wyszczerzył zęby.
-Wiemy Lou, że na ślubie będzie ci odwalało- powiedział Harry.
-No może spinaj dupsko i wychodzimy-Lou złapał za ramię Harrego- Trzeba ci kupić nowe maj...- przerwał czerwony ze śmiechu.
-Zaraz będziecie mogli wyjść- Liam zerknął na wszystkich po kolei i przytulił Grace- Jak wiecie potrzebny mi drużba, a z tego, że nie mogłem się zdecydować którego mam wybrać- zawiesił głos- No więc wybrałem was czworo.
--Moje bębenki- jęknęłam, przyciskając dłoń do uszu.- Zaraz ogłuchnę, wariaci.
-Emmo, z tego względu, że jesteś dla mnie jak siostra, chciałabym, żebyś ty została moją druhną.- Grace przekrzykiwała chłopaków- Tylko wpuścić was do buszu, to bylibyście jak w domu.- krzyknęła do nich ale nic to nie dało- No wiec jak, zgadzasz się?-zwróciła się do mnie.
-Grace...-nie mogłam powstrzymać uśmiechu- No jasne, kochana- powiedziałam i przytuliłam ją.
W końcu po przekrzykiwaniu się , śmiechu i wyciu jak do księżyca, chłopaki uspokoili się. Przynajmniej dobre to.
Postanowili uczcić to i się napić.
-To jak ile dzieci?-spytał Lou, nie zważając na groźne spojrzenia Harrego.
-Wiedziałem, że to powiesz. Nie mogłeś się powstrzymać co ?- Harry popatrzył cały czas na Lou.
-No co? Nie wiem jak wy ale ja chce być chrzestnym- powiedział i pocałował Grace w policzek.
-Może tak podrywaczu pójdziesz i przyniesiesz nam picie co ?- powiedziała Eleanor śmiejąc się.
-Zaraz jest tu jakiś podrywacz- rozejrzał się dookoła- Nie ja go nie widzę.
Chłopaki zaśmiali się.
-Idę, idę- złapał El za rękę- Ale ty idziesz ze mną- cmoknął ją w policzek, na co ona przewróciła oczami.
-Macie jakieś plany na przyszłość?- spytał Zayn.
-Na razie organizujemy ślub, po nim zamieszkamy razem, a co będzie później to się okaże.
-Rozumiem. W końcu będziecie szczęśliwi razem, niż zrozpaczeni oddzielnie.
-Aż tak to wyglądało?- spytała Grace.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Nie można było z nim normalnie pogadać bo zaraz było: "Ciekawe co u Grace?" Albo "Mam nadzieję, że u niej w porządku." Człowieku przez pierwsze miesiące po wyjeździe Grace byłeś nieobecny. Nie dało się z tobą wytrzymać.- mruknął Niall.
-To nie prawda- sprzeciwił się Liam.-Zayn powiedz, jaka była prawda.
-Ależ to oczywista prawda -Liam odetchnął z ulgą- Że nie dało się z tobą wytrzymać.
-Malik!- krzyknął- Na co Grace wybuchnęła śmiechem.
-Nie musisz się ukrywać.- objęła ramieniem Liama- Ze mną było gorzej.
-Jak to?-spytał.
-Tak to. Dzięki studiom mogłam przy najmniej na chwilę o tobie nie myśleć. Przyjaciel którego poznaliście, pomógł mi w części. Robił wszystko, żebym miała jak najwięcej roboty i nie myślała o tobie. Ale czasem nawet to zawodziło.-odpowiedziała.
-Jak go poznałaś?-spytał Niall.
-Siedziałam na schodach i ....-pokręciła głową przecząco. Wzięła głęboki wdech i mówiła dalej- i płakałam. To było wtedy jak dowiedziałam się od Harrego, że Liam ma dziewczynę. Poszedł wtedy do mnie z wyciągniętą chusteczką. Nawet nie wiedziałam kiedy, a wygadałam mu się. Okazało się, że on ma dziewczynę oddaloną od niego parę tysięcy kilometrów. Jemu też było trudno ale przekonał ją, żeby się do niego przeprowadziła. Zgodziła się.
Powiedział mi wtedy, że wszystko między nami się ułoży i będziemy szczęśliwą parą. Jak widać dobrze mówił.
-Tak. Widać, że się kochacie.- powiedziałam, uśmiechnięta.
-I ja temu facetowi chciałem dać w mordę- powiedział Liam, zerknąwszy pierw na narzeczoną.
-Co?- spytała zszokowana.
-Wiesz myślałem, że to twój chłopak, dla tego chciałem go sprać na kwaśne jabłko.
-Chyba byś tego nie zrobił- powiedziała w odpowiedzi.
-A to niby dlaczego?
-On trenuje boks.
-A.. yhrm. No to... No to nie było by tak łatwo.
-Zapewne- powiedziała Grace.
-To jak musimy to uczcić co nie ??-zawołał Lou pojawiając się z Eleanor w drzwiach, niosąc szampana i kieliszki.
-Oho. A ten jak zwykle swoje.-mruknął Niall.- Miałeś przynieść picie, a nie szampana-Lou uniósł butelkę do góry- Chociaż... No dobra. Specjalnie wziąłeś moje ulubione?
-Hahha jest najlepsze więc i musi być ulubione, co nie Niall?
-Chłopie jak ty mnie rozumiesz.
-Mógłbyś podziękować ale to też zniosę.-westchnął Lou nalewając szampana do kieliszków.
-No to za największych świrusów na ziemi.- powiedział uśmiechnięty Lou wznosząc toast. Wszyscy unieśli swoje kieliszki wypełnione szampanem. Mój był wypełniony wodą.
-A ten jak zwykle swoje- powiedziałam do Harrego.
-Kochanie, jeszcze się dziwisz ?
-Nigdy się do tego nie przyzwyczaję, Em.
-No to jak ?-spytała Grace- Jak zaczęło się od szampana to co powiecie na wypad do klubu? Zdaje się na was.
-Nie możemy. Za godzinę mamy koncert. Ale- przerwał Niall i popatrzył na chłopaków. Tamci pokiwali głowami- Co powiecie na to, żeby za nami pójść?
-Ok. Idziemy.- powiedziała Grace.
-To widzimy się za 30 minut przed domem.-powiedział Liam całując Grace.
Pół godziny później.
Siedziałam na łóżku, słuchałam muzyki i wybierałam najładniejsze zdjęcia z wesela koleżanki. Miałam je wyretuszować i wysłać mailem. W końcu muszę się wziąść do roboty. Wystarczy tego leniuchowania. Za długo miałam wakacje. A w końcu musiałam zarabiać na życie.
Poczułam jak ktoś zabiera mi słuchawkę.
-Co jest?- powiedziałam zdezorientowana.
-Nic, to tylko ja.- powiedział uśmiechając się, Harry- Idziesz w tym?- powiedział spoglądając na mnie. No tak, miałam na sobie krótkie jeansowe spodnie i wyciągnięty podkoszulek.
-Nie idę.
-Jak to nie idziesz? Żartujesz sobie ze mnie.-wstał i wyciągnął do mnie rękę- Chodź.
-Harry, wczoraj wyszłam ze szpitala. Nie jestem gotowa jeszcze na imprezowanie.
-My nie będziemy imprezować, kochanie.
-Po prostu....
-Boli cię tak?- przerwał mi.
-Nie.. tak.. Dobra, trochę mnie boli. Ale chodzi o ten cały hałas i w ogóle. Nie czuje się jeszcze na tyle dobrze, żeby tam stać.
-Dobra, to pójdziesz za kulisy.
-Harry, ja chce tu zostać. Wiem-uniosłam rękę na znak, żeby nic nie mówił- Po prostu chcę pobyć trochę sama i wyjść. Tak ślicznie tu jest, porobię parę zdjęć, po oddycham świeżym powietrzem. Nie masz się o co martwić.
-Mam się o kogo martwić.
-Idź, ja pochodzę sobie po okolicy, porobię zdjęcia, a później jak będziesz chciał to pójdziemy razem co?
-Nie pójdę, zostanę tutaj z tobą.
-Harry...
-Emmo będę się o ciebie martwił.
-Nic mi nie będzie. Jak wolisz to zostanę w domu.
-I tak nie zostaniesz. Zrobisz swoje.
-No dobra. Fani będą zawiedzeni jak nie wystąpisz. Idź.
-Na pewno ?
-Na pewno. Idź.
-Co tak szybko chcesz się mnie pozbyć? Może nie...
Zaczęłam się śmiać.
-Wariat !
-Ja?
-A kto ? Na pewno nie ja.
Popatrzył na zegarek.
Rozległ się krzyk.
-Co się stało? - przestraszyłam się nie na żarty.
-Ohh. To Niall. Zaraz odjeżdżamy- popatrzył na mnie- Na pewno nie chcesz jechać ?
-Na pewno.
Pocałował mnie.
-Mhm. Jak by co to zadzwoń jak by sie coś działo albo jak będziesz chciała przyjechać.
-Dobrze.- po raz kolejny mnie pocałował i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
_________________________
WIEM CHCECIE MNIE UDUSIĆ !!!
Już się usprawiedliwiam.
Otóż po zakończeniu roku, byłam jak na szpilkach ponieważ nie wiedziałam czy przyjmą mnie do Liceum pierwszego wyboru. I do tego wyjazdy, brak weny i parę nie przespanych nocy ( wolicie nie wiedzieć co robiłam) bez skojarzeń! Spotkania z przyjaciółmi i rozmawiania z nimi do później nocy. Uczczenie zakończenia roku i przyjęcia do LO sprawiły, że jestem HAPPY!
Tak wiec mam nadzieję, że nic nie będzie mi stało na przeszkodzie, żeby dalej pisać.
No to ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA !!!
Pozdrawiam serdecznie,
Emma xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)